Rano, od razu po obudzeniu się, poszedłem zobaczyć czy przywieźli M. walizkę. Na szczęście okazało się, że przywieźli!. Mogliśmy więc zacząć zwiedzanie według planu.
Najpierw pojechaliśmy na Venice Beach. Posiedzieliśmy trochę na plaży, pooglądaliśmy surferów próbujących swoich sił na falach, porobiliśmy zdjęcia i poszliśmy na deptak (promenadę) z knajpkami i ze sklepami z pamiątkami. Potem pojechaliśmy, przez Santa Monica, słynną Highway 1 z LA do San Francisco do Malibu! Tam zrobiliśmy sobie spacer plażą wzdłuż luksusowych domków zbudowanych tuż nad morzem. Mieliśmy szczęście, że akurat był odpływ, bo inaczej nie moglibyśmy przejść plażą, gdyż domki zbudowane są dokładnie nad brzegiem, tak, że gdy jest normalny poziom wody, to nie da się przejść brzegiem, bo po prostu nie ma plaży...
Trzecim punktem dzisiejszego dnia był przejazd widokową drogą Mulholland Drive, znaną z filmu pod tym samym tytułem, która przebiega po wzgórzach w okolicach LA. Na końcu udaliśmy się w miejsce skąd doskonale widać słynny znak "HOLLYWOOD". Po sesji zdjęciowej ze znakiem pojechaliśmy na Rodeo Drive zobaczyć słynne butiki. Okazało się, że podjechaliśmy od złej strony i butików nie zobaczyliśmy, ale mamy zamiar wybrać się tam raz jeszcze jutro albo pojutrze.
W międzyczasie zapadł zmierzch. Akurat wtedy przyszło nam przejechać się po słynnej dzielnicy Beverly Hills, gdzie podziwialiśmy przepiękne i równie pięknie oświetlone wille bogaczy. A skoro już zrobiło się ciemno to przez Sunset Boulevard dojechaliśmy do przepięknie oświetlonej nocą ulicy Hollywood Boulevard. Koło Dolby Theatre zjedliśmy hamburgery w Johnny Rockets i poszliśmy obejrzeć słynne oskarowe schody a później Aleję Gwiazd po obu stronach bulwaru. Tutaj też mamy jeszcze zamiar wrócić.
Zmęczeni wróciliśmy do motelu. Jutro cały dzień zabawy w Universal Studios, a dziś już padamy ze zmęczenia. M. już śpi, a ja za chwilę zrobię to samo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz