poniedziałek, 5 maja 2014

Majówka













Zbliżają się wakacje, więc coraz częściej gdzieś wyjeżdżam :).

Majówkę jak zwykle spędziłem z przyjaciółmi nad Babantem. W tym roku pogoda nas nie rozpieszczała. Noce były potwornie zimne, z przymrozkami, a w dzień też nie było za ciepło. Ale i tak nie mamy co narzekać. Przez 4 dni padało może z 20 minut, podczas gdy w większości Polski lało przez 2 dni.

B. wyjechali już w środę rano, ja i Dz. dopiero po pracy. Tym razem nie jechaliśmy razem. Na polu nikogo nie było - całe pole było dla nas. Nie mieliśmy więc problemu z rozłożeniem swoich nowych, wielkich namiotów. Są super! Wieczorem oczywiście obowiązkowo ognisko. W czwartek przyjechał K. K. i został do soboty. Codziennie chodziliśmy na spacery z psami. Ja z M. i H. oczywiście, bo P. ze względu na nogę nie mógł z nami chodzić a J. wiadomo - na wodzie łowił ryby :). Pierwszego dnia poszliśmy nad Mały Babant i na mostek. Psy oczywiście się kąpały! W piątek byliśmy też nad mostkiem, tyle że przy drodze na Kozłowo - kąpiel psia oczywiście zaliczona, a w sobotę poszliśmy "autostradą" do przepustów dla wody, żeby Fuga i Padzio mogli się pobawić, bo Łezka ma co do tej zabawy spore opory :).

W sobotę dodatkowo miałem zabawę z przyczepą. Okazało się, że całkowicie sparciała mi opona i już nie da się jej napompować, bo schodzi powietrze. Dobrze, że był ze mną Piotrek, bo mi pomógł założyć zapasowe koło. Sam miałbym z tym problem... W Jeleniowie spędziliśmy ponad 2 godziny.

Ponieważ pogoda nas nie rozpieszczała, to w niedzielę zebraliśmy się bardzo szybko i dużo wcześniej niż planowaliśmy wróciliśmy do Warszawy. Po drodze jeszcze zatrzymaliśmy się na stacji w Szczytnie, bo okazało się, że nie mam zapasowej żarówki, a wysiadło mi światło mijania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela