wtorek, 20 maja 2014

Rejs "Pogorią" (część 1)













Nareszcie znalazłem trochę wolnego czasu żeby opisać zakończony w niedzielę szkolny rejs "Pogorią". W tym roku już po raz drugi, dzięki zorganizowaniu przez kapitana Ryszarda Ignaszaka i naszą szkołę (Gimnazjum nr 56 na Żoliborzu), mogliśmy udać się na rejs po Morzu Śródziemnym. W ubiegłym roku prawie cały wczesnomarcowy rejs upłynął nam pod znakiem deszczu i sztormowej pogody. Tegoroczny termin był zdecydowanie lepszy. Maj to przecież jeden z najładniejszych miesięcy w roku, tym bardziej na Morzu Śródziemnym!

Podobnie jak w roku 2013, tak i teraz początek rejsu był w Livorno - uroczym włoskim miasteczku niedaleko Pisy. Autokarem, bez przygód dotarliśmy tam w sobotę rano 17 maja. Po zaokrętowaniu i odbyciu podstawowego szkolenia mieliśmy czas na zwiedzenie miasteczka. Podobnie jak w roku ubiegłym w niedzielę przed obiadem zaplanowaliśmy zwiedzanie Pisy. Pogoda była piękna, Pisa i włoskie lody również wspaniałe. Po obiedzie, przy silnym wietrze, wypłynęliśmy z portu i obraliśmy kurs na Korsykę. Naszym celem było Bonifacio, na samym południu wyspy. Większość załogi od razu mocno odczuła silne kołysanie na żaglowcu. Wiatr nie ustępował do rana, jednak musieliśmy zmienić kurs i opływać Korsykę od zachodu, gdyż prognozy były nieciekawe - nad ranem wiatr miał całkowicie ucichnąć.

Tak też się stało. Od samego rana musieliśmy płynąć na silniku. Licząc na to, że może następnego dnia nam "podmucha" kapitan postanowił zatrzymać się w Calvi. Początkowo deszczowa pogoda, z każdą godziną stawała się coraz lepsza. Po południu zrobiło się na tyle ładnie i ciepło, że kilkanaście najbardziej zdeterminowanych osób poszło na plażę się wykąpać. Po kąpieli zwiedzaliśmy twierdzę i miasteczko, które przy zachodzącym słońcu i wieczornym oświetleniu prezentowały się niezwykle uroczo.

Następnego dnia rano opuściliśmy port przy bezwietrznej pogodzie. Już wtedy wiedzieliśmy, że podobnie jak rok temu nie uda nam się dopłynąć do Bonifacio, gdyż nie starczyłoby nam później czasu na dopłynięcie do Imperii, w której musieliśmy się stawić w czwartek do 14 na zakontraktowane wcześniej tankowanie paliwa. No cóż, może do trzech razy sztuka... i w przyszłym roku już nam się uda. Zamiast na południe obraliśmy kurs do pięknej zatoczki Golfe de Porto na zachodzie Korsyki. Tam zakotwiczyliśmy niedaleko plaży i resztę dnia spędziliśmy na kąpieli i plażowaniu. Najpierw pontonem dostaliśmy się do miasta Porto, gdzie zrobiliśmy zakupy i przy pięknej pogodzie opalaliśmy się na plaży i kąpaliśmy w morzu. Później jeszcze, korzystając z popołudniowego upału, kąpaliśmy się wokół statku, skacząc z niego do wody. Zabawa była wspaniała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela