Rano poszedłem po zamówione wczoraj wieczorem bagietki i zjedliśmy sobie pyszne śniadanie. Potem ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie zamków nad Loarą. Jak już pisałem, na dziś zostawiliśmy sobie te najładniejsze.
Pierwszym na trasie był zamek w Azay-le-Rideau – nieco oddalony od samej Loary. Zapłaciliśmy po 6,5 € za zwiedzanie, choć jest on akurat remontowany. Remont ma potrwać aż do 2017 roku. Większość zamku jest niestety przykryta rusztowaniami i zasłonięta, ale i tak warto było go zobaczyć, tym bardziej, że mogliśmy wejść do środka i zwiedzać zamkowe komnaty.
Drugim po drodze był zamek w Amboise, przepięknie położony w samym zabytkowym centrum miasta nad brzegiem Loary. Do zamku nie wchodziliśmy, gdyż można go było dobrze zobaczyć i obfotografować z ulicy. Zwiedziliśmy za to samo stare miasto.
Trzeci zamek to Blois. Podobnie jak w Amboise, ten również był usytuowany w centrum zabytkowej starówki. Zapłaciliśmy za parking na ulicy w centrum miasta i poszliśmy zwiedzać miasteczko. Zamek śliczny, no i oczywiście zabytkowa starówka również urocza. Ciekawy był szczególnie Maison de la Magie naprzeciw zamku, w którym akurat trafiliśmy na pokaz „wychodzących” z okien smoków. Całe zwiedzanie zajęło nam około 45 minut, po których ruszyliśmy w dalszą drogę.
Ostatnim zamkiem na naszej drodze był zamek w Chambord. Nie mogło nam się lepiej trafić, że akurat ten zamek zwiedzaliśmy na końcu. To istna perełka! Zamek jest oddalony o kilka kilometrów od Loary, ale za to jest przepiękny! Za jego zwiedzanie zapłaciliśmy po 11 €, ale zdecydowanie było warto. Ilość komnat, pokoików, wieżyczek i różnych przejść przyprawiała o zawrót głowy. Po godzinie zwiedzania nie byliśmy przekonani, czy aby na pewno zobaczyliśmy wszystkie zamkowe pomieszczenia. Warto też dodać, że zamek otoczony jest ponad 32 kilometrowym murem, wewnątrz którego rośnie las, zajmujący ponad 5 tysięcy hektarów, który służył królowi, jego rodzinie i znajomym do polowań. Sam zamek zresztą był budowany jako rezydencja myśliwska. A po zwiedzeniu zamku kupiliśmy sobie jeszcze przepyszne lody.
Ostatnim punktem dzisiejszego dnia miał być przejazd przez Orlean. Potem mieliśmy już szukać noclegu po drodze do Wersalu. Orlean jednak tak nas zauroczył, gdy do niego wjechaliśmy, że postanowiliśmy wjechać na parking i zwiedzić choć przez chwilę centrum miasta. Zobaczyliśmy oczywiście przepiękną katedrę i kilka uliczek w centrum oraz główny plac miasta z karuzelą, fontanną, w której bawiły się dzieci oraz położonym w centralnym miejscu pomnikiem Joanny d’Arc.
Po wyjeździe z Orleanu okazało się, że zrobiło się już późno, a po drodze nie ma już żadnego campingu. Postanowiliśmy więc zjechać w pierwszym napotkanym po drodze miasteczku do gospodarza, który sprzedawał wyroby własne (jajka, sery, owoce) i zapytać go o nocleg. Miły pan powiedział, że możemy rozbić się u niego na polu, koło domu i żebyśmy się niczym nie przejmowali. Tak więc dzisiaj śpimy troszkę „na dziko” i za darmo. A jutro Wersal i być może wieczorem Paryż. Na koniec jeszcze troszkę o pogodzie, bo ostatnio nic nie pisałem. A skoro nie pisałem, to znaczy że jest ok. Jest bardzo ciepło, choć niebo jest częściowo zachmurzone. Czasem świeci słońce, a czasem pada mały deszczyk. Ale ogólnie jest ok, choć M. zdecydowanie wolałaby, żeby było cieplej i słońce grzało do temperatury powyżej 30 stopni Celcjusza :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz