czwartek, 23 lipca 2015

Eurotrip - dzień 16

Drugiego dnia zdecydowaliśmy się pojechać do Paryża samochodem i zostawić go na parkingu. Mimo wysokich cen parkingów, policzyliśmy, że cenowo wyjdzie nam mniej więcej na to samo. No i tak było, bo za parking zapłaciliśmy dokładnie tyle samo, co za 2 dzienne bilety, czyli 23 €. Nie musieliśmy za to później wracać na camping po samochód, tylko od razu mogliśmy jechać dalej.

Na dzisiaj zostawiliśmy sobie część Paryża położoną na południe od Sekwany. Zaczęliśmy od kościoła Saint Germain des Prés i dalej poszliśmy w kierunku muzeum d'Orsay. Mieliśmy jeszcze zobaczyć  Ogród Luksemburski, ale… wstyd się przyznać – pomyliłem kierunki na planie i poszliśmy w drugą stronę. Spod muzeum d’Orsay przeszliśmy na chwilę na drugą stronę Sekwany pod Petit i Grand Palace, by wrócić na jej południową stronę pod Pałac Inwalidów.

Spod pałacu poszliśmy w stronę paryskiej Akademii Wojskowej, gdzie zaczynają się Pola Marsowe pod Wieżą Eiffla. Po obowiązkowej sesji zdjęciowej, ruszyliśmy pod wieżę, by stanąć w kolejce po bilety na sam jej szczyt. Po godzinnym oczekiwaniu wreszcie kupiliśmy bilety i weszliśmy do windy. Na drugim piętrze kolejne pół godziny czekania i byliśmy w drugiej windzie, która wywiozła nas na sam szczyt. Widoki z góry cudne. Zrobiliśmy rundkę wokół, „milion” zdjęć i poszliśmy do windy w dół. Spotkaliśmy w niej miłą rodzinę z Polski, z którą trochę pogadaliśmy, a gdy zjechaliśmy na dół, metrem wróciliśmy do samochodu.

Żeby wyjechać z centrum Paryża potrzebowaliśmy około 45 minut, ale to i tak chyba nieźle, bo przecież korki są tu takie, że czasem można w nich stać zdecydowanie dłużej. Obraliśmy kurs na Luksemburg i, ponieważ zrobiło się już późno, zaczęliśmy szukać noclegu. Kilka razy zjechaliśmy z autostrady, ale albo nie było nigdzie campingu, albo wszystkie miejsca noclegowe były zajęte. Jechaliśmy więc dalej z zamiarem przespania się gdzieś po drodze na autostradowym parkingu. Po drodze przez Szampanię trafiliśmy na parking z największym na świecie dzikiem oraz mieliśmy piękny zachód słońca. A gdy już nastał zmierzch wjechaliśmy w Ardeny i gdy skończyła się autostrada, nagle zobaczyliśmy znak campingu. Wjechaliśmy więc po ciemku na zamknięty już oczywiście camping (na szczęście brama była uchylona na tyle, że mogliśmy wjechać) i po ciemku rozbiliśmy namiot. Zapłacimy jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice