W tym roku Boże Ciało wypadło na przełomie maja i czerwca. Jak zwykle w tym czasie wybrałem się nad Babant rozstawić przyczepę. Niestety moja przyczepa w zeszłym roku, po 10 latach eksploatacji, zakończyła swój babantowy żywot i nie nadaje się już do jazdy i dalszego użytkowania. Zupełnym przypadkiem, G. zaoferował mi swoją przyczepę, która stoi u niego na Śledziach.
Tak więc zanim zjechałem na pole namiotowe, najpierw spędziłem kilka godzin na Śledziach, gdzie doprowadzałem do używalności przyczepę G., myjąc ją i sprzątając. Na dworze panował ponad 30 stopniowy upał, więc całe szczęście, że miałem do dyspozycji karcher, którym mogłem się(i przy okazji także Łezkę) co chwilę polewać przyjemną, zimną wodą. Gdy już przyczepa było gotowa, G. zawiózł mi ją na pole, na którym byli już Dz. i B. Przyczepa nie jest w dużo lepszym stanie niż moja, ale przynajmniej można z nią jeździć, więc dopóki nie kupie sobie nowej, to mam w czym mieszkać latem. Najważniejsze, że pasuje do niej mój przedsionek. Może nie idealnie, ale udało się go rozłożyć i jest OK.
Przez cały 4-dniowy pobyt nad Babantem był upał. We czwartek, piątek i niedzielę tak duży, że prawie cały czas siedziałem w wyjątkowo ciepłej o tej porze roku wodzie. Z piątku na sobotę padał przez kilka godzin deszcz, ale przestał padać kiedy się obudziliśmy i reszta soboty też była bardzo gorąca. Wieczorami chodziliśmy na tradycyjne spacery z psami, a później zasiadaliśmy przy ognisku i piekliśmy sobie kiełbaski oraz rozmawialiśmy do późnych godzin nocnych.
Wszystko co dobre szybko się kończy, więc i przedłużony weekend skończył się bardzo szybko. Powrót do Warszawy wyjątkowo był bezkorkowy, jedynie przed Legionowem musiałem trochę postać w kolejce do świateł. Jutro znów zaczyna się szkolna codzienność, wzmożona końcem roku szkolnego i wystawianiem ocen. Już niedługo wakacje! Tak, tak, nauczyciele też na nie czekają z utęsknieniem :). Nawet jak się ma taką fajną klasę jak moja obecna, kochana 2a!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz