Pierwszy dzień zwiedzania Las Vegas.
Rano o 10 umówiliśmy się z A., E., L. i Ch. przy recepcji w Stratosphere. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od hotelu Mandalay Bay. Potem był Luxor - czyli hotel w kształcie egipskiej piramidy i Excalibur - cukierkowy zamek z krainy Disneya. W kolejnym hotelu - New York-New York poszliśmy na rollercoastera. Zabawa była niezła. Gdy doszliśmy do MGM Grand dopadł nas głód i postanowiliśmy iść do tutejszego bufetu. Dla tych, którzy nie wiedzą jak działają bufety w Vegas spieszę z wyjaśnieniem :). Otóż płaci się za wstęp do bufetu i potem je się i pije (poza alkoholem, który jest dodatkowo płatny) tyle ile się chce, ile razy się chce i co się chce. Nic nie można zabrać ze sobą na wynos. Wybór jest naprawdę duży, a jedzenie przepyszne i bardzo rozmaite. Koszt takiej przyjemności to około 20 - 30 $. W MGM zapłaciliśmy 23$. Zabawne jest to, że w bufecie nie ma toalety, więc nici z planów jedzenia, wypróżniania się i znów jedzenia. Gdy się raz wyjdzie - nie ma już powrotu, chyba, że się znów zapłaci.
Po najedzeniu się do syta (aż bolały nas żołądki z przejedzenia) poszliśmy jeszcze do hotelu Tropicana skąd udaliśmy się po zostawione na parkingu w Luxorze samochody i pojechaliśmy na zaplanowane wcześniej zakupy do ROSSa. W ROOSie spędziliśmy prawie 4 godziny! Wybieranie, przymierzanie, marudzenie, kupowanie. Udało nam się wyjść ze sklepu przed 21 i pojechaliśmy do A. do Stratosphere. Tam wjechaliśmy na taras widokowy, z którego roztacza się przepiękna panorama całego Las Vegas. Nocą wygląda to oszałamiająco. Ja z L. weszliśmy jeszcze na jedną z atrakcji na szczycie - X Scream - niezła adrenalina! Na koniec zjechaliśmy do kasyna i do około 1 w nocy przegrywaliśmy pieniądze na automatach :).
Spać poszliśmy dopiero koło 2 w nocy. A już dziś kolejna część zwiedzania miasta grzechu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz