Można napisać, że dzisiaj rozpoczęliśmy powrót do Polski. Ale zanim to nastąpiło, pojechaliśmy na południe od Brestu, na słynny Pointe du Raz – jak pisałem wczoraj ponoć najdalej na zachód wysunięty punkt stałego lądu we Francji. Aby dojść do samego przylądka, trzeba z parkingu przejść około 20 minut drogą nad wybrzeżem. Same widoki nie były tak zachwycające jak na Cap Fréhel. Dodatkowo, w czasie naszej wędrówki zaczął padać deszcz, więc szybko zobaczyliśmy najciekawsze widoki i wróciliśmy do samochodu.
Drugim celem była położona na południe od miasta Quimper najwyższa latarnia morska w Bretanii i podobno jedyna, którą można zwiedzać (choć na Cap Fréhel też do jednej można było wejść). My na nią nie weszliśmy, tylko objechaliśmy ją dookoła samochodem i oczywiście obfotografowaliśmy.
Po południu dojechaliśmy w pobliże miejscowości Carnac i rozbiliśmy się na campingu. Zjedliśmy kolację i wybraliśmy się jeszcze aby zobaczyć Półwysep Quiberon, który okazał się być bardzo ładny. Pochodziliśmy tam trochę po plażach na których zebraliśmy dużo ładnych muszelek i wróciliśmy na camping. W drodze powrotnej, na okolicznych polach na półwyspie, zauważyliśmy mnóstwo biegających królików, które niestety nie dały się nam sfotografować. Oczywiście tradycyjnie już wieczorem zagraliśmy w kości. Zaraz idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz