Jesteśmy już w domu. Dzisiejsza podróż minęła nam bardzo spokojnie.
Z campingu mieliśmy wyjechać koło 8 rano. Jednak wyjechaliśmy dużo wcześniej, bo już przed 6 rano. Gdy zasypialiśmy nad campingiem przeszła burza i dość długo w nocy padał deszcz. Gdy zaczęło świtać obudziłem się i zobaczyłem, że niebo zasnute jest nieprzyjemnymi chmurami. Obudziłem więc M. i szybko zwinęliśmy nie do końca jeszcze suchy namiot i pojechaliśmy. Okazało się, że szybko zrobiła się ładna pogoda i aż do samej Polski jechaliśmy w słońcu. Dopiero w okolicach Wrocławia zaczęło się chmurzyć i raz po raz na horyzoncie zaczęły pojawiać się złowieszcze burzowe chmury, w kierunku których jechaliśmy i w które musieliśmy kilka razy wjeżdżać. W zajeździe w Polichnie zjedliśmy obiad. Był to nasz ostatni postój przed dojazdem do domu. Kilkadziesiąt kilometrów przed Warszawą wjechaliśmy w burzę z błyskawicami i rozpadało się na dobre. Deszcz towarzyszył nam już do końca podróży. Na szczęście nie był on na tyle silny, żeby nam jakoś bardzo przeszkadzać w jeździe, tym bardziej, że do samego końca jechaliśmy już drogą ekspresową, bo w końcu oddali odcinek S8 omijający wieczne korki w Jankach i Raszynie.
I to już koniec naszego Eurotripu. Było naprawdę super! Już nie możemy doczekać się następnych podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz