niedziela, 21 lutego 2016

Malezja, Singapur, Kambodża - dzień 13

Dzisiaj zwiedzaliśmy najciekawsze miejsca na wyspie. Jeździliśmy po niej wypożyczonymi samochodami. Ja byłem kierowcą jednego z nich. Najpierw wszyscy razem pojechaliśmy na SkyCab i Sky Bridge. Dojechaliśmy zanim otworzyli kolejkę, więc mieliśmy jeszcze czas żeby w knajpce obok kolejki zjeść sobie śniadanie. Ponieważ byliśmy grupą, to w cenie biletu, promocyjnie, dostaliśmy też bilety na krótki film w kinie 4D. Była to wirtualna „przejażdżka” rollercoasterem. Potem musieliśmy odczekać swoje w kolejce do sześcioosobowych gondolek i ruszyliśmy na górę. Nachylenie kolejki wynosi 42% - jest to największe nachylenie kolejki na świecie. Ma ona też inny światowy rekord. Ma najdłuższą odległość pomiędzy przęsłem a jej końcem. Wynosi ona około 950 metrów! Przejazd nią zajął nam około 15 minut z przerwą na stacji pośredniej, gdzie podziwialiśmy widoki. Mieliśmy dziś sporo szczęścia. Gdy otwierano kolejkę (około godziny 10), z powodu zbyt silnego wiatru, nie była czynna druga część kolejki, która prowadzi do Sky Bridge. My jechaliśmy nią o 11 i wtedy już otworzyli drugą część, choć gdy jechaliśmy to wiatr był naprawdę duży i mocno chwialiśmy się na boki oraz w górę i w dół.

Po dojechaniu na szczyt o wysokości ponad 700 metrów nad poziomem morza, weszliśmy na okoliczne platformy widokowe. Wiatr wiał bardzo mocno – trzeba było momentami mocno trzymać się na nogach. Później musieliśmy oddzielnie kupić bilety, żeby wejść na Sky Bridge. Sam Sky Bridge jest niesamowity. Ma 125 metrów długości i jest wygięty w kształcie łuku. Widoki z niego są nieziemskie! Widać wszystkie okoliczne wyspy (nawet te, które należą już do Tajlandii), Morze Andamańskie i Cieśninę Malakka po dwóch stronach wyspy oraz las mangrowy rozciągający się wzdłuż wybrzeży wyspy.

Po zjechaniu na dół wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy szukać fajnych plaż. Najpierw trafiliśmy na plażę z czarnym piaskiem. Nie była to oczywiście tak ładna plaża jak na Hawajach, ale zostaliśmy na niej około pół godziny, żeby się wykąpać. W międzyczasie, na mapie ze zdjęciami najciekawszych miejsc na wyspie, znaleźliśmy inną, wyglądającą dużo ładniej, plażę. Trzeba było się do niej cofnąć kilkanaście kilometrów. Było warto. Na tej przepięknej, piaszczystej plaży z turkusową wodą, spędziliśmy prawie 3 godziny. Praktycznie cały czas spędziliśmy kąpiąc się w morzu, lub leżąc na brzegu i opalając się. Nad głowami czasem przelatywały nam orły, a na okolicznych drzewach bawiły się małpy.

Około godziny 17 postanowiliśmy pojechać na jeszcze jedną plażę. Tym razem upatrzyliśmy sobie plażę w północno-wschodniej części wyspy. Żeby do niej dojechać, musieliśmy wypełnić i podpisać formularz, który dał nam strażnik na czymś w rodzaju punktu kontrolnego ze szlabanem. Zaraz po jego przejechaniu na drogę, tuż przed maskę samochodu, wyszedł ogromny waran. Miał na pewno ponad pół metra długości. Ledwo co zdążyłem przed nim wyhamować, a on, jak gdyby nigdy nic, przeszedł sobie na drugą stronę drogi i zniknął w zaroślach. Chwilę potem na barierkach wzdłuż drogi siedziały sobie małpy, przyglądając się przejeżdżającym samochodom. Gdy dojechaliśmy na plażę, był akurat odpływ. Okazało się, że z plaży w czasie odpływu wynurzył się wąski pas piasku, przez który można było dojść w pobliże znajdujących się niedaleko wysepek. Poszliśmy więc tam i na środku wielkiej zatoki urządziliśmy sobie sesję zdjęciową.

Po wizycie na tej plaży postanowiliśmy wracać już do naszego hotelu. Zrobiliśmy się już trochę głodni. Wróciliśmy przez wschodnią stronę wyspy, kończąc w ten sposób pętlę wokół niej. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Kuah Town, do którego przypłynęliśmy promem, żeby zobaczyć rzeźbę wielkiego orła, który jest symbolem i znakiem rozpoznawczym wyspy Langkawi.

Gdy wróciliśmy zapadł już zmrok. Przebraliśmy się szybko, wzięliśmy prysznic i pojechaliśmy do „miasta” na kolację. Tym razem zjedliśmy lokalne, malajskie jedzenie, za które zapłaciliśmy niewielkie pieniądze. Po powrocie do hostelu jak zwykle posiedzieliśmy trochę i poimprezowaliśmy, tym razem znowu z drugą grupą, która dziś dojechała na wyspę. Jutro rano wszyscy razem wybieramy się na zwiedzanie okolicznych wysp (tak zwany Hopping Island), a potem, około 14, wyruszamy na prom i jedziemy do George Town na wyspie Penang.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice