Dziś rano mieliśmy śniadanie wliczone w koszt noclegu. Nie było to nic nadzwyczajnego, ale zawsze to wygoda móc zjeść na miejscu kilka tostów z dżemem i popić je mlekiem lub herbatą. Po śniadaniu wybraliśmy się na krótki spacer po dzielnicy indyjskiej – Little India. Na sam koniec spaceru weszliśmy jeszcze na chwilę do domu towarowego, w którym niektórzy zrobili sobie zakupy.
Po 12 wsiedliśmy do autokaru i udaliśmy się w kierunku Malakki. Podróż minęła większości na odsypianiu. Budziliśmy się dwa razy. Raz, zaraz za granicą wymienić pieniądze i zjeść trochę owoców i potem na jedzenie, na które ponownie zatrzymaliśmy się na autostradowym parkingu. Tym razem próbowaliśmy malezyjskich „pampuchów”, które tutaj nazywają się „pao pao”. Były na słodko i z mięsem. Całkiem niezłe. Po zjeździe z autostrady długo jechaliśmy drogą wzdłuż ciągnącej się przez kilka kilometrów plantacji palmy oleistej.
Do Malakki przyjechaliśmy późnym popołudniem kiedy zaczęło się już ściemniać. Po ulokowaniu się w hotelu wyszliśmy na wieczorny spacer po okolicy. Doszliśmy do głównej, handlowo-sklepowej ulicy – Jonker Street, gdzie trochę pospacerowaliśmy, a na koniec usiedliśmy w restauracji i zjedliśmy kolację. Około północy wróciliśmy do hotelu. Jutro cały dzień zwiedzamy Malakkę i śpimy raz jeszcze w tym samym hotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz