Tegoroczne Boże Narodzenie, podobnie jak wcześniej Wielkanoc, spędziłem u rodziny w Zawierciu. W tym roku Wigilia wypadła w niedzielę, więc mogłem sobie wyjechać na spokojnie dzień wcześniej, w sobotę. Prawie przez cała drogę miałem całkiem dobrą pogodę. Dopiero ostanie kilometry przed Zawierciem, już po zjechaniu z autostrady, zaczął padać śnieg. No i padał tak sobie cały wieczór, całą noc i jeszcze nad ranem. Za oknem zrobiło się biało, ale wiedzieliśmy, że zimowa aura nie zostanie z nami zbyt długo, bo już na popołudnie zapowiadali gwałtowne ocieplenie.
Wigilijny wieczór spędziliśmy u Edyty w Katowicach. Gdy wieczorem wracaliśmy do Zawiercia śniegu już było niewiele, a w pierwszy dzień świąt rano nie było po nim śladu. Na szczęście przestał też padać deszcz, więc pojechaliśmy z Beatą obejrzeć sobie centrum Katowic, bo tak naprawdę to już nie pamiętam kiedy byłem tam po raz ostatni, ale na pewno było to ponad 20 lat temu. Katowice nie sa jakimś szczególnie pięknym miastem, ale i tak wyglądają lepiej, niż kilkanaście lat temu. Dodatkowo w okresie swiątecznym uroku dodaje im bożonarodzeniowy jarmark z różnymi atrakcjami, sklepikami i karuzelami.
Po powrocie do domu oddaliśmy sie słodkiemu lenistwu. A w drugi dzień świąt, we wtorek, cała rodzina spotkała się tym razem u nas w Zawierciu. Oprócz rodziny Edyty, był też syn Beaty ze swoją rodziną. A po świątecznym obiedzie przyszedł czas na pożegnanie, wsiadłem do samochodu i ruszyłem w drogę powrotną do Warszawy, do której dotarłem po godzinie 18.00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz