piątek, 19 stycznia 2024

Turcja - dzień 7

Dzisiaj już ostatni dzień naszego krótkiego pobytu w Turcji. Po śniadaniu wyjechaliśmy już w kierunku Antalyi. Pierwszy krótki postój na toaletę mieliśmy w małej miejscowości Sultanhani. Stanęliśmy akurat na placyku, przy którym stoi bardzo ładny karawanseraj. Powstał on w latach 1229-36 z fundacji sułtana Alaeddina Keykobada i leżał na bardzo ważnym szlaku handlowym. Jeszcze pod koniec XIX wieku, w zrujnowanym karawanseraju pomieszkiwali sobie nomadzi i wieśniacy. Budowla została odrestaurowana w latach 50‑tych zeszłego wieku. Do środka prowadzi piękny portal ze stalaktytowym zdobieniem, który umieszczony jest w masywnych murach otaczających cały kompleks na podobieństwo fortecy. Na środku dziedzińca stoi mały meczet. Po jego lewej stronie ciągną się pomieszczenia – niegdyś izby gościnne i kuchnie, a po prawej na parterze – sklepy oraz ubikacje i łaźnie. Na piętrze mieściły się magazyny. Po przejściu przez drugi portal znajdziemy się w pomieszczeniu służącym jako stajnia dla koni, wielbłądów i osłów. Po bokach nawy środkowej znajduje się po dziewięć pomieszczeń.

Po kolejnych dwóch godzinach jazdy dotarliśmy do miejscowości Konya. Konya w całym kraju słynie z religijności swoich mieszkańców, jak również z ich konserwatyzmu. Przez Polaków  nazywane jest czasem turecką Częstochową. Byliśmy tutaj również w 2021 roku, więc zamieszczę tutaj tylko jego skrócony opis. Najważniejszy punkt zwiedzania miasta to Muzeum Mevlany. Budynek ten zamieszkiwał niegdyś Mevlana, Rumi, założyciel Zakonu Tańczących Derwiszy. Tutaj znajduje się jego grobowiec, podobnie jak i pozostałych członków bractwa i ich rodzin. W zbiorach muzeum znajdują się manuskrypty, ubiory, dywany oraz instrumenty muzyczne. Posiada ono również bogate zbiory różnych wydań Koranu (w tym najmniejszy Koran na świecie) oraz liczne relikwie, wśród których najważniejszą stanowi urna z włosami z brody Mahometa. Turcy i Turczynki doznają tu duchowej ekstazy – płaczą, wyciągają ręce w stronę szkatułki, padają na kolana. Konya jest więc dla muzułmanów tym, czym Częstochowa dla katolików. Co roku od 10 do 12 grudnia odbywają się w mieście uroczystości ku czci Rumiego Mevlany.

Z Konyi do Antalyi zostało nam jeszcze około 4 godzin jazdy. Zatrzymaliśmy się jeszcze na lunch, a potem czekał nas przejazd przez góry Taurus, w których mogliśmy zobaczyć rosnące cedry libańskie. Niestety mogliśmy je podziwiać tylko przez krótką chwilę, bowiem nagle wjechaliśmy w bardzo gęstą mgłę, a właściwie po prostu w chmury, przez które nic nie było widać. Z chmur wyjechaliśmy dopiero po drugiej stronie gór Taurus, gdy zjechaliśmy na tyle nisko, że ich pułap pozostał ponad nami. Stąd do wybrzeża zostało nam już tylko kilka kilometrów. Ostanie kilometry drogi jechaliśmy już wzdłuż wybrzeża, przy ładnej pogodzie. Po przyjeździe do hotelu i zjedzeniu kolacji wyszliśmy sobie na ostatni wieczorny spacer. Chcieliśmy skorzystać jeszcze choć przez chwilę z przyjemnej pogody, jaka tutaj panuje, bo po powrocie do Polski zapewne długo będziemy musieli poczekać na takie wysokie, wiosenne temperatury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice