Po śniadaniu wyruszyliśmy na dalsze zwiedzanie. Dzisiaj rozpoczęliśmy od siedziby Ośrodka Dydaktyczno-Muzealnego Poleskiego Parku Narodowego w Starym Załuczu i zlokalizowanej tuż przy nim ścieżki dydaktycznej „Żółwik”. Ma ona zaledwie pół kilometra, znajduje się w całości na terenie ośrodka i przeznaczona jest przede wszystkim dla najmłodszych gości Parku, ale i dorośli mogą się na niej dobrze bawić. Przedstawia między innymi strukturę lasu, opisuje życie żółwia błotnego oraz prezentuje stworzony przez Park niewielki Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt. Mogliśmy zobaczyć tutaj ogromne ilości bocianów - rekonwalescentów, kilka drapieżnych ptaków, no i przede wszystkim oczko wodne, w którym żyją sobie żółwie błotne. My widzieliśmy dzisiaj tylko jednego.
Przy ośrodku rozpoczyna się również druga ścieżka przyrodnicza - „Spławy”. Ścieżka ta jest atrakcyjna szczególnie dla miłośników przechadzek po drewnianych kładkach. W pierwszej części mijaliśmy fragmenty łąk, otwartych torfowisk i bagiennych lasów, wśród których mogliśmy zaobserwować ogromne ilości wyrastających z wody skrzypów. Wyglądało to naprawdę przepięknie. Mniej więcej w połowie drogi ścieżka prowadzi nas nad Jezioro Łukie - największy zbiornik Poleskiego Parku Narodowego. Nad jeziorem wybudowany jest pływający pomost widokowy, z którego mogliśmy obserwować piękną okolicę. Na wodzie spotkać można łabędzie nieme, perkozy czy łyski, a nad głowami, przy odrobinie szczęścia dostrzec można błotniaka stawowego czy największego ptaka drapieżnego Parku - bielika. My dzisiaj nie mieliśmy niestety szczęścia do ptactwa, ale za to w dalszej częsci ścieżki, która prowadziła nas po tak zwanej grobli dziedzica, dwa razy natknęliśmy się na przepiękne i naprawdę spore zaskrońce. Kładka przecina w tym miejscu malowniczy ols - atrakcyjny szczególnie wczesną wiosną.
Po ponad 7 kilometrach spaceru wróciliśmy w końcu do naszego punktu wyjścia, czyli pod parkowy ośrodek. Tutaj kupiliśmy sobie lody i gofry i chwilę odpoczęliśmy, wygrzewając się na słońcu, którego jednak dzisiaj było zdecydowanie mniej niż wczoraj. Dlatego trzeba było chwytać i korzystać z każdej słonecznej chwili.
Na koniec naszego zwiedzania Poleskiego Parku Narodowego zostawiliśmy sobie chyba najbardziej uczęszczana ścieżkę - „Dąb Dominik”. Tutaj, w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych ścieżek, spotkaliśmy największą liczbę turystów. Wbrew nazwie, największą atrakcją tej ścieżki dydaktycznej jest zarastające Jezioro Moszne. Sam Dąb Dominik też mijamy po drodze, jednak nie jest on jakoś szczególnie wyeksponowany i urodziwy, być może dlatego, że jest już bardzo stary i lata jego świetności już dawno minęły. Do jeziora prowadzi nas leśna droga oraz, w końcowej fazie, drewniane kładki. Po drodze mijamy różne typy lasów: grądy, olsy i bory sosnowe.
W pierwszej części kładek, na powierzchni jeziora unosi się gęsty kożuch roślinności (głównie mchów torfowców) nazywany płem bądź spleją. Na powierzchni pła możemy spotkać owadożerne rosiczki, kwitnące storczyki, czy żurawinę błotną. Na samym końcu znajduje się pomost, z którego roztacza się panorama Jeziora Mosznego. Stąd na parking można wrócić dwiema drogami. My wybraliśmy dzisiaj tę krótszą i po kilkunastu minutach byliśmy już w samochodzie i mogliśmy jechać dalej. Mimo, że to była już ostatnia ścieżka którą odwiedzilismy, to wcale nie zakończyliśm jeszcze naszego dzisiejszego zwiedzania. Wczoraj wpadliśmy na pomysł, że jeśli nam się uda i czas pozwoli, to zaliczymy w drodze powrotnej jeszcze jedną, bonusową atrakcję - przepiękną magnacką rezydencję w Kozłówce.
Zespół pałacowo-parkowy w Kazłówce należał niegdyś do rodziny Zamoyskich. Ta późnobarokowa rezydencja magnacka jest jednym z najlepiej zachowanych kompleksów pałacowych w Europie, a w roku 2007 została wpisana na listę Pomników Historii. We wnętrzach muzeum, które aktualnie mieści się w pałacu, można podziwiać autentyczny wystrój pochodzący z przełomu wieków XIX i XX. Unikalna aranżacja pałacowych salonów łączy w sobie ówczesne trendy światowej mody z polską tradycją, a rodowe pamiątki przypominają o tle historycznym i dziejach rodziny gospodarzy. Każde z pomieszczeń, ukazuje oryginalne dekoracje, meble, przedmioty użytku codziennego oraz zjawiskową kolekcję dzieł sztuki pełną portretów rodzinnych i wybitnych reprodukcji malarstwa europejskiego. Pałac posiada też swoje tajemnice i legendy. Jedną z nich jest opowieść o duchu czarnej damy, ukazującym się w komnatach.
Oprócz samego pałacu, możemy tutaj zobaczyć piękną kaplicę, wzorowaną na kaplicy królewskiej w Wersalu. Przy pałacu znajduje się również reprezentacyjny ogród francuski z fontanną i pomnikiem żołnierzy napoleońskich oraz romantyczny park w stylu angielskim. Uroku temu miejscu dodają również pawie, które dumnie przechadzają się po całym parku, wykrzykując co chwilę do siebie oraz prezentując czasem turystom swoje przepiękne pióra. W dawnej powozowni działa Galeria Sztuki Socrealizmu prezentująca obrazy, rzeźby, rysunki, plakaty i inne dzieła, powstałe w latach 50. XX wieku, kiedy to sztukę wprzęgnięto w walkę o socjalizm. W Teatralni można zobaczyć wystawę „Rodzinny album”, gdzie prezentowane są fotografie z kolekcji hrabiego, ułożone poszczególnymi gałęziami rodu Zamoyskich. Z kolei w stajni koni cugowych możemy podziwiać wystawę powozów, sprzętu jeździeckiego i akcesoriów podróżnych.
Kozłówka była już ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy podczas tego weekendu, ale ponieważ byliśmy już bardzo głodni, to wyszukaliśmy jeszcze po drodze restaurację, w której zjedliśmy obiad. Internet polecił nam restaurację Młyn w miejscowości Michów i był to bardzo dobry wybór. Zaraz po obiedzie zdarzyła nam się po drodze przykra przygoda. Prosto przed maskę samochodu wyskoczyła mi kura bażanta. Nie miałem żednej szansy wyhamować ani jej ominąć. Zatrzymałem się z nadzieją, że może uda się ją jakoś uratować, ale niestety nie było już na to żadnej szansy... Pozostała część drogi powrotnej do Warszawy minęła nam już na szczęście spokojnie i szybko, poza ostatnim krótkim fragmentem już w Warszawie, przy samej ulicy Gagarina, która to była zakorkowana przez utrudnienia związane z budową tramwaju do Wilanowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz