sobota, 31 stycznia 2015

Hawaje - dzień 5 (Oahu)


Ostatni dzień na Hawajach spędziliśmy w Honolulu i jego okolicach. Dziś pojechaliśmy tylko we czwórkę. Chory E. i Ch. zostali w domu. Pogoda znów od rana nam dopisywała – świeciło piękne słoneczko. Najpierw rano pojechaliśmy do Pearl Harbor. Ponieważ musielibyśmy czekać na wejście prawie półtorej godziny, zdecydowaliśmy się wziąć wejściówkę na później i najpierw pojechaliśmy zdobyć Diamond Head – obowiązkowy punkt do zwiedzenia na Oahu. Wspinaczka zajęła nam około pół godziny i na szczycie mogliśmy delektować się wspaniałym widokiem na Honolulu oraz krater wygasłego już wulkanu.

Do Pearl Harbor przyjechaliśmy przed czasem, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu na porobienie zdjęć w parku, zanim weszliśmy do kina na projekcję filmu o ataku Japończyków w grudniu 1941 roku. Po krótkim filmie statkiem udaliśmy się pod Arizona Memorial – pomnik zbudowany na zatopionym w czasie ataku okręcie „Arizona”. Z zatopionego okrętu, mimo upływu prawie 70 lat, nadal wypływa zatopione wraz ze statkiem paliwo.

Ostatnim punktem naszego pobytu w USA było zwiedzanie Honolulu, a właściwie słynnej plaży Waikiki. Jest ona przepięknie położona, u stóp Diamond Head, pośród zieleni parku i nieco na uboczu głównego centrum miasta z wysokimi budynkami. W parku przed plażą piknikowało sobie mnóstwo rodzin z dziećmi, na plaży również nie brakowało amatorów kąpieli i snurkowania w ciepłym morzu. My też rozłożyliśmy się na plaży i przez ponad godzinę pływaliśmy i snurkowaliśmy w oceanie oglądając po raz kolejny przeróżne kolorowe rybki. Po kąpieli i osuszeniu się poszliśmy na spacer wzdłuż plaży w stronę centrum miasta i sklepów. Najpierw szliśmy plażą, a wracaliśmy drugą stroną ulicy, na której znajdowało się mnóstwo sklepów z pamiątkami – najwięcej tych ze słynnej tutaj sieci ABC. Jak łatwo się domyślić w sklepach zostawiliśmy znów sporo pieniędzy, kupując sobie dużo różnych pamiątek. W międzyczasie poszliśmy jeszcze na chwilę na plażę zobaczyć słynny zachód słońca na plaży Waikiki. Jest rzeczywiście niesamowity, a przygląda mu się zawsze ogromna masa ludzi.

Do domu wracaliśmy już po zmroku. Po powrocie nastała ta nielubiana chwila, kiedy trzeba było się spakować. Zaraz idziemy spać, a jutro skoro świt ruszamy w baaaaardzo długą podróż powrotną do Warszawy.

piątek, 30 stycznia 2015

Hawaje - dzień 4 (Oahu)

Dziś rano mieliśmy zwiedzać Honolulu, ale zmieniliśmy plany i zamieniliśmy ze sobą dwa ostatnie dni ze względu na pogodę. Ponieważ rano świeciło piękne słoneczko, a niebo było bezchmurne, to zdecydowaliśmy się na zwiedzanie nawietrznej (wschodniej) strony wyspy Oahu.

Zaczęliśmy od słynnej Hanauma Bay – pięknej zatoczki, w której pływają sobie przeróżne kolorowe rybki. Po obejrzeniu obowiązkowego filmu o zatoce udaliśmy się na plażę. Snurkowaliśmy sobie ponad godzinę. Narobiłem mnóstwo zdjęć, mam nadzieję, że chociaż kilka będzie udanych. Potem udaliśmy się w dalszą podróż. Na chwilkę zatrzymaliśmy się zobaczyć Halona Blow Hole – miejsce gdzie woda z impetem uderza w klif i rozpryskuje się na kilkanaście metrów w górę. Niestety dzisiaj nie było dużych fal i musieliśmy zadowolić się tylko pięknym widokiem plaży.

W drodze do Kailua Beach Park zaczęło się chmurzyć i nawet trochę pokropił deszcz. Sama plaża nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia, być może właśnie dlatego, że nie było słońca. Pojechaliśmy więc dalej, w stronę Byodo-In Temple – japońskiej świątyni położonej na cmentarzu. Wstęp do niej był płatny, więc zrezygnowaliśmy z jej zwiedzania. Zrobiliśmy tylko kilka zdjęć i pojechaliśmy w stronę Kahana Valley – doliny w której kręcony był Jurassic Park. Niestety żeby dojść do jej końca trzeba by było poświęcić na to dużo czasu, poza tym nie wyglądała ona za ciekawie przy całkowitym zachmurzeniu. Dojechaliśmy więc tylko do parkingu i zawróciliśmy w stronę głównej drogi. Na wysokości plaży Banzai Pipeline (a właściwie była to dopiero Sunset Beach, nieco na wschód od Banzai Pipeline) zaczęło się przejaśniać i znów wyszło piękne słońce. Ponieważ do jego zachodu pozostało niewiele czasu zatrzymaliśmy się na plaży i postanowiliśmy poczekać na zachód słońca. Ja z L. przez ponad godzinę bawiliśmy się w ogromnych falach z których zresztą słynie plaża Banzai Pipeline i całe North Shore. W końcu to tutaj odbywają się najbardziej znane na świecie zawody surferów. Mieliśmy naprawdę mnóstwo frajdy i gdyby nie zapadający zmrok, na pewno zostalibyśmy tam dłużej.

Już po zmroku wróciliśmy do domu, ale to nie były ostatnie wrażenia na dzisiaj. E. dostał jakiejś reakcji alergicznej i strasznie go piekły ręce i nogi oraz miał gorączkę. Przyjechała do nas natychmiast wezwana karetka i po zbadaniu stwierdzili, że prawdopodobnie to przeziębienie i udar słoneczny i żeby dawać mu lekarstwa i powinno być wszystko ok.

Jutro już ostatni dzień naszego pobytu na Hawajach i w USA.

Poleski Park Narodowy - niedziela