piątek, 30 stycznia 2015

Hawaje - dzień 4 (Oahu)

Dziś rano mieliśmy zwiedzać Honolulu, ale zmieniliśmy plany i zamieniliśmy ze sobą dwa ostatnie dni ze względu na pogodę. Ponieważ rano świeciło piękne słoneczko, a niebo było bezchmurne, to zdecydowaliśmy się na zwiedzanie nawietrznej (wschodniej) strony wyspy Oahu.

Zaczęliśmy od słynnej Hanauma Bay – pięknej zatoczki, w której pływają sobie przeróżne kolorowe rybki. Po obejrzeniu obowiązkowego filmu o zatoce udaliśmy się na plażę. Snurkowaliśmy sobie ponad godzinę. Narobiłem mnóstwo zdjęć, mam nadzieję, że chociaż kilka będzie udanych. Potem udaliśmy się w dalszą podróż. Na chwilkę zatrzymaliśmy się zobaczyć Halona Blow Hole – miejsce gdzie woda z impetem uderza w klif i rozpryskuje się na kilkanaście metrów w górę. Niestety dzisiaj nie było dużych fal i musieliśmy zadowolić się tylko pięknym widokiem plaży.

W drodze do Kailua Beach Park zaczęło się chmurzyć i nawet trochę pokropił deszcz. Sama plaża nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia, być może właśnie dlatego, że nie było słońca. Pojechaliśmy więc dalej, w stronę Byodo-In Temple – japońskiej świątyni położonej na cmentarzu. Wstęp do niej był płatny, więc zrezygnowaliśmy z jej zwiedzania. Zrobiliśmy tylko kilka zdjęć i pojechaliśmy w stronę Kahana Valley – doliny w której kręcony był Jurassic Park. Niestety żeby dojść do jej końca trzeba by było poświęcić na to dużo czasu, poza tym nie wyglądała ona za ciekawie przy całkowitym zachmurzeniu. Dojechaliśmy więc tylko do parkingu i zawróciliśmy w stronę głównej drogi. Na wysokości plaży Banzai Pipeline (a właściwie była to dopiero Sunset Beach, nieco na wschód od Banzai Pipeline) zaczęło się przejaśniać i znów wyszło piękne słońce. Ponieważ do jego zachodu pozostało niewiele czasu zatrzymaliśmy się na plaży i postanowiliśmy poczekać na zachód słońca. Ja z L. przez ponad godzinę bawiliśmy się w ogromnych falach z których zresztą słynie plaża Banzai Pipeline i całe North Shore. W końcu to tutaj odbywają się najbardziej znane na świecie zawody surferów. Mieliśmy naprawdę mnóstwo frajdy i gdyby nie zapadający zmrok, na pewno zostalibyśmy tam dłużej.

Już po zmroku wróciliśmy do domu, ale to nie były ostatnie wrażenia na dzisiaj. E. dostał jakiejś reakcji alergicznej i strasznie go piekły ręce i nogi oraz miał gorączkę. Przyjechała do nas natychmiast wezwana karetka i po zbadaniu stwierdzili, że prawdopodobnie to przeziębienie i udar słoneczny i żeby dawać mu lekarstwa i powinno być wszystko ok.

Jutro już ostatni dzień naszego pobytu na Hawajach i w USA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela