sobota, 7 września 2024

Na Szlaku Piastowskim – piątek i sobota









Ponieważ pogoda cały czas jest iście letnia, to postanowiliśmy to wykorzystać i razem z Dorotą i Mariolą wybraliśmy się do Poznania. Dziewczyny przyjechały pociągiem, a ja odebrałem je z dworca i razem pojechaliśmy do hotelu Zieliniec, w którym zarezerwowałem wcześniej dla nas noclegi. Wieczorem pojechaliśmy jeszcze do restauracji Tajskie Niebo, która znajduje się w pobliskim Swarzędzu. Zjedliśmy pyszną kolację i wróciliśmy do hotelu na nocleg.

W sobotę rano ruszyliśmy na Piastowski Szlak. Jako pierwszy za cel obraliśmy sobie Ostrów Lednicki, na którym zaczęła się cała historia naszego kraju. Jednak po drodze, dość spontanicznie, skręciliśmy jeszcze na chwilę żeby zobaczyć Pola Lednickie z charakterystyczną wielką Bramą Rybą, czyli Bramą Trzeciego Tysiąclecia symbolizującą Jezusa Chrystusa. Na terenie Pól Lednickich, na brzegu jeziora Lednica, od 1997 roku odbywają się coroczne modlitewne spotkania młodzieży – Lednica 2000.

Na teren Ostrowa Lednickiego dopływa się promem, który kursuje co pół godziny. Przepłynięcie na wyspę trwa tylko kilka minut, ale jest to bardzo przyjemna część zwiedzania. Na Ostrowie Lednickim mieścił się niegdyś jeden z najważniejszych grodów państwa Piastów. Na wyspie znajdują się jedne z najważniejszych pozostałości polskiej architektury wczesnośredniowiecznej: pozostałości wałów oraz relikty kamiennego pałacu wraz z przylegającą kaplicą na planie krzyża greckiego. W miejscu tym Bolesław Chrobry podejmował najprawdopodobniej cesarza Ottona III. W ruinach kaplicy dokonano odkrycia basenów chrzcielnych, które przemawiają za Ostrowem Lednickim jako miejscem chrztu Mieszka I w 966 roku. Widoczne są tu także wyjątkowe w Europie Środkowej pozostałości drewnianych mostów, z których jeden miał prawie pół kilometra długości. Na wyspie znajdują się również fundamenty kościoła grodowego z grobowcami, w których, jak się przypuszcza, spoczywał między innymi nieznany z imienia syn Bolesława Chrobrego.

Po wizycie na Ostrowie Lednickim udaliśmy się w kierunku Gniezna. Na historycznym wzgórzu Lecha, znajduje się najcenniejszy zabytek Gniezna – gotycka Katedra Gnieźnieńska. W roku 970 Mieszko I wybudował tu pierwszy kościół, a w 1000 roku spoczęło tu ciało męczennika św. Wojciecha. Największą atrakcją katedry są zabytkowe Drzwi Gnieźnieńskie. To dzieło bezimiennych średniowiecznych mistrzów przedstawia sceny z życia świętego Wojciecha, który stał się pierwszym patronem Polski. Wejście do katedry jest darmowe, ale żeby zobaczyć podziemia, Drzwi Gnieźnieńskie oraz wejść na wieżę, z której roztacza się panorama miasta, trzeba kupić specjalny bilet. Uprawnia on również do obejrzenia krótkiej wystawy muzealnej przy kasach biletowych. Po zobaczeniu wszystkich atrakcji poszliśmy zobaczyć gnieźnieńską starówkę, która jest również bardzo ładna. Tutaj zjedliśmy też pyszne pierogi w Pierogarni Siódme Niebo. Już najedzeni mogliśmy kontynuować naszą podróż.

Kolejnym punktem na Szlaku Piastowskim był Biskupin – mała wieś niedaleko Żnina o nieproporcjonalnie dużej sławie. Zawdzięcza ją odkryciu wiejskiego nauczyciela, który na półwyspie Jeziora Biskupińskiego dostrzegł wystające z wody pale. To one wyznaczyły początek prac wykopaliskowych, które zaowocowały wielkim odkryciem, porównywanym do odkopania włoskich Pompei z wulkanicznych popiołów Wezuwiusza. W wykopaliska zaangażowali się polscy i zagraniczni badacze. Dzięki ich wytężonej pracy turyści z całego świata mogą dziś zwiedzać Rezerwat w Biskupinie. To wyjątkowe miejsce jest dziś Pomnikiem Historii i stanowi ważny element dziedzictwa kulturowego Polski. Rekonstrukcja osady obejmuje kilka budowli. Najokazalsza z nich to osada obronna z przełomu epok brązu i żelaza, która nawiązuje do ludności kultury łużyckiej. To od niej właśnie zaczęły się badania archeologiczne. Na pamiątkę 106 domów, które stały tu w 13 rzędach rozdzielonych uliczkami wyłożonymi drewnem, zbudowano dwa rzędy chat. Dawne osiedle otaczała ulica, którą dziś nazwalibyśmy obwodnicą oraz wał z falochronami mający zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo. Do osady wiodła jedna brama, do której wchodziło się przez most, ponieważ ówczesny Biskupin położony był na wyspie. O kwestię bezpieczeństwa dbano, budując również wieżę obronną, która stanowiła punkt obserwacyjny na okolicę. Gdy ktoś niepowołany zbliżał się do osady, mieszkańcy szybko o tym wiedzieli. Wszystkie te elementy - wał, falochrony i wieżę obronną można dziś zobaczyć, gdyż zrekonstruowano je na kształt pierwowzoru. Oprócz tej rekonstrukcji, w całym założeniu obejrzeć można jeszcze m. in. obozowisko łowców i zbieraczy z epoki kamienia, osadę pierwszych rolników, wioskę wczesnopiastowską i chatę Pałucką.


Z Biskupina udaliśmy się do najdalej położonej od Poznania atrakcji, którą mieliśmy w planie naszego zwiedzania. Na północnym krańcu Jeziora Gopło od wielu wieków wznosi się niewielkie miasteczko Kruszwica, nad którym góruje „Mysia Wieża”. Początki osadnictwa w tym miejscu sięgają epoki kamiennej, a około 500 roku p.n.e. istniał na tutejszym półwyspie gród. Tędy przebiegał także słynny Szlak Bursztynowy. Jednak Kruszwica znana jest przede wszystkim dzięki legendarnemu księciu Popielowi, ostatniemu władcy plemienia Goplan. Opowieść o zjedzeniu go przez myszy w „Mysiej Wieży” znana jest chyba każdemu Polakowi. W rzeczywistości jest mało prawdopodobne, by początki wieży sięgały aż czasów przedchrześcijańskich, gdyż ośmioboczna, 32-metrowa wieża górująca dziś nad Kruszwicą, jest pozostałością po murowanym gotyckim zamku wzniesionym tu przez króla Kazimierza Wielkiego w 1343 roku, o czym wspomina kronikarz Janko z Czarnkowa. Po wizycie na Mysiej Wieży pojechaliśmy na „Dziką Plażę” po drugiej stronie jeziora, gdzie oczywiście wykąpałem się w Jeziorze Gopło. Dziewczyny odpoczywały sobie w tym czasie pod drzewem na plaży.

Po kąpieli i przebraniu się pojechaliśmy w dalszą drogę. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a my mieliśmy jeszcze w planach sporo miejsc do zobaczenia. Wiedzieliśmy już, że nie zdążymy dzisiaj zobaczyć ich wszystkich. Postanowiliśmy więc pojechać jeszcze tylko do Kórnika, żeby zobaczyć czy znajdujący się tam zamek będzie wieczorem ładnie oświetlony. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że był on oświetlony, ale niezbyt spektakularnie, za to bardzo spodobał nam się tutejszy rynek. Ponieważ wieczór był bardzo ciepły, a na rynku otwarta była jeszcze pizzeria, to usiedliśmy sobie na zewnątrz i w miłych okolicznościach zjedliśmy całkiem dobrą pizzę na kolację. Po powrocie do hotelu pozostało nam już tylko położenie się do łózek i odpoczynek po długim dniu intensywnego zwiedzania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice