wtorek, 8 kwietnia 2014

Zielona Szkoła - Mielno (część 1)













W zasadzie to ten blog stał się blogiem podróżniczym. Piszę tylko wtedy, kiedy wracam z jakiejś wycieczki. Ale niech i tak będzie, może to lepiej...

Tak więc dzisiejszy wpis i zdjęcia będą ze szkolnej wyprawy nad polskie Morze Bałtyckie. 7 kwietnia pojechaliśmy do Mielna, do ośrodka "Syrena". Zanim jednak tam dojechaliśmy, po drodze zwiedzaliśmy przepiękny Toruń. Było nas w sumie ponad 130 osób! Jechaliśmy dwoma autokarami - jak zwykle ze sprawdzonej i pewnej firmy Emka Trans. Ponieważ miasto znamy dość dobrze, to nie zamawialiśmy dla dzieciaków przewodnika. Trasa przemarszu była standardowa. Najpierw Krzywa Wieża i spichlerze, później 3 bramy miejskie i ruiny zamku krzyżackiego z pięknym gdaniskiem. Ulicą Podmurną i Ciasną przeszliśmy pod Katedrę św. Janów, następnie ul. Mikołaja Kopernika doszliśmy pod jego dom, skąd udaliśmy się na staromiejski rynek, gdzie obejrzeliśmy oczywiście wszystkie pozostałe zabytki: Kościół św. Ducha, Kościół NMP, gmach Poczty Polskiej, Dwór Artusa, Ratusz Staromiejski, kamienicę Pod Gwiazdą no i oczywiście pomnik Mikołaja Kopernika. Pomnik flisaka z żabkami był niestety w remoncie. Dzieciakom pokazaliśmy rzeźbę Filutka, no i oczywiście osiołka. Potem był upragniony czas wolny i jak zwykle okupacja McDonalda na ul. Szerokiej. Niektórzy kupili także pierniki. Czas trwania wycieczki dobraliśmy idealnie, bo gdy doszliśmy z powrotem do autokarów zaczęło podać.

Na miejsce dojechaliśmy na kolację. Jedzenie w ośrodku, o czym już wcześniej wiedzieliśmy od kilku osób, było wyśmienite. Szwedzki stół na śniadanie i kolację i pyszne obiady. Ponieważ nasz ośrodek znajduje się praktycznie przy plaży, to po zakwaterowaniu wszystkich poszliśmy na chwilę na plażę – przywitać się z morzem.

Kolejny dzień to wycieczka do latarni morskiej w Gąskach. Po śniadaniu autokary nas tam zawiozły, ale postanowiliśmy wracaliśmy na piechotę plażą. Spore wyzwanie, bo to kilkanaście kilometrów. Pogoda była w miarę dobra. Ze względu na liczebność grupy latarnię zwiedzaliśmy na 3 tury. Po jej zwiedzeniu i zakupie pamiątek ruszyliśmy w trasę. Większość szła po piasku, ale byli i tacy, w tym i ja, którzy zdjęli buty i szli brzegiem morza po wodzie. Musieliśmy iść szybko, żeby zdążyć na obiad. Po drodze robiłem oczywiście mnóstwo zdjęć. Mijaliśmy Sarbinowo, Chłopy i Mielenko. Grupa rozciągnęła się na kilka kilometrów – jak to bywa przy takich spacerach po plaży. Niektórzy nie wytrzymali i zostali w Chłopach. Musiałem dzwonić po autokar, żeby po nich podjechał. Na miejsce doszedłem pierwszy. Drogę pokonałem w 2,5 godziny. Gdy patrzyłem do tyłu, to oprócz rozciągniętej grupy zauważyłem nadciągającą za nimi ogromną czarną chmurę. Ostatnie osoby miały ogromnego pecha. Dochodziły na obiad w strugach ulewnego deszczu, dopiero około 45 minut po mnie. Resztę dnia spędziliśmy już w ośrodku. Chętni udali się na basen, gdzie spędziliśmy prawie 2 godziny, a później do sklepu. Gdy szliśmy do sklepu zaczęło dość mocno wiać. Wracając poszedłem sobie sam na plażę, bo nikt nie chciał iść. Zbliżał się zachód słońca, więc wziąłem ze sobą aparat. Zachód był śliczny. Zrobiłem oczywiście mnóstwo ślicznych zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela