sobota, 31 grudnia 2016

Antarktyda!

Tytuł notki bynajmniej nie nawiązuje do srogiej zimy w Polsce. Ta jest w Polsce, podobnie jak w latach ubiegłych, wyjątkowo łagodna, przynajmniej na razie. Jak będzie w nowym roku - zobaczymy. No ale jeśli nie w Polsce, to gdzie szukać zimy? Najlepiej na... Antarktydzie. Co prawda tam właśnie zaczęło się niedawno lato, ale temperatury na tym najzimniejszym kontynencie na pewno nie rozpieszczają!

A ja? Ja będę miał okazję się o tym przekonać na własnej skórze! I to już za niecałe 2 miesiące, w czasie ferii zimowych, między 12 a 27 lutego 2017 roku. To naprawdę będzie coś niesamowitego, ale wróćmy do początku tej niesamowitej przygody, która dla mnie rozpoczęła się gdzieś w połowie listopada.

Wtedy to na Facebooku wyskoczyło mi powiadomienie o konkursie organizowanym przez firmę Stock Polska. Firma ta w ramach promocji najnowszego swojego produktu - Wódki Amundsen - zorganizowała konkurs, którego główną nagrodą był wyjazd na Antarktydę! Trzeba było się zalogować i odpowiedzieć na pytanie - dlaczego to właśnie ja mam wygrać tą wycieczkę. Dodatkowo trzeba było zmieścić się maksymalnie w 1000 znaków. No więc odpowiedziałem :) i... nie liczyłem, że cokolwiek wygram, albo że ktoś się do mnie odezwie. Bardziej zastanawiałem się nad tym, kto i w jaki sposób znów chce wydobyć ode mnie dane osobowe, albo naciągnąć mnie na jakieś sms-y premium. Szybko więc przestałem myśleć o konkursie i zacząłem żyć dalej swoim normalnym życiem :).

W połowie grudnia drzemałem sobie słodko po pracy, gdy obudził mnie jakiś telefon. Trochę się nawet wkurzyłem, że mnie ktoś budzi, po czym odebrałem i usłyszałem w telefonie miły głos pana, który oznajmił mi, że wygrałem nagrodę główną w konkursie marki Amundsen. Pan jeszcze powiedział parę innych rzeczy, których raczej nie zarejestrowałem i zanim zdążyłem cokolwiek mądrego powiedzieć, podziękował mi i się rozłączył. W pierwszym momencie się ucieszyłem, ale za chwilkę przyszło otrzeźwienie i zacząłem się zastanawiać, co będę musiał zrobić, żeby otrzymać nagrodę i do ilu już setek (może nawet tysięcy) osób dzwonił ten przemiły pan, żeby je naciągnąć na kilkudziesięciozłotowe sms-y, lub coś w podobnym stylu. Przeliczając szybko w myślach ile to naiwnych ludzi daje się na takie rzeczy nabierać, doliczyłem się całkiem sporej kwoty, po czym... zacząłem grzebać w Internecie i wyszukiwać informacji o konkursie. Uruchomiłem też swoje znajomości, żeby potwierdzić lub zaprzeczyć prawdziwość moich domysłów.

Z każdą minutą spędzoną przy komputerze moja mina musiała wyglądać coraz bardziej dziwnie, bo mimo czwartej godziny spędzonej non stop przed komputerem, nie znajdowałem nic, co mogłoby świadczyć o jakimś oszustwie. Co więcej, znajdowałem dowody na to, że cały konkurs jest jak najbardziej legalny i uczciwy. Dodatkowo odebrałem zapowiedzianego przez miłego pana maila z dalszymi informacjami o sposobie odebrania nagrody. Z każdą kolejną minutą zaczęło do mnie coraz bardziej docierać, że... wygrałem 16-dniową wycieczkę na Antarktydę, której koszt w biurze podróży Itaka kosztuje... 85 900 złotych!!! Dodatkowo przeczytałem, oczywiście w poszukiwaniu przeróżnych ukrytych haczyków, literka po literce, regulamin konkursu, w którym nie znalazłem niczego podejrzanego. Wręcz przeciwnie - dowiedziałem się z niego, że firma organizująca konkurs opłaca również podatek od wygranej - czyli jakieś kolejne 9 tysięcy złotych.

Kolejne dni upłynęły mi na oczekiwaniu na następne informacje. Miły pan z agencji przeprowadzającej konkurs cały czas był i jest ze mną w kontakcie, a na dniach mam otrzymać szczegóły dotyczące mojego wyjazdu. O całej sprawie chciałem napisać już dużo wcześniej, przed świętami, ale nie chciałem zapeszać i wolałem poczekać do momentu, aż będę miał pewność, że moja wyprawa dojdzie do skutku. Co prawda biletów jeszcze w ręku nie mam, ale myślę, ze ostatni dzień roku, jest dobrym momentem na to, aby podzielić się tą informacją z wszystkimi czytającymi mojego bloga :). 

Co poza tym? Święta minęły w domowych klimatach. W drugi dzień przyszli do nas K. i N. z H., która zaczyna już powoli stawiać pierwsze kroki. Wczoraj przyleciał do Polski L. ze swoją dziewczyną i zostaje w Polsce do 7 stycznia. Dzisiaj byli już u nas na chwilkę. Mamy się z nimi spotkać na dłużej w piątek.

Tak oto, bardzo szczęśliwie, kończy się dla mnie ten rok. Oby następny był równie udany, czego życzę również i Wam wszystkim!

Do siego 2017 roku!

Puszcza Kozienicka i Kozienice