sobota, 8 kwietnia 2017

Na szlaku Orlich Gniazd - Zielona Szkoła - dzień 5

Ostatniego dnia naszej wycieczki pogoda nie sprzyjała nam od samego rana. Jeszcze wczoraj przed północą pokazywałem swojej klasie na rozgwieżdżonym niebie najważniejsze gwiazdozbiory na niebie a dzisiaj, gdy się przebudziłem, padał… śnieg. Ośrodek opuściliśmy o 10.30. Śnieg zamienił się w mżawkę i nie zanosiło się na poprawę pogody. Na szczęście pod samą "Dąbrówkę", czyli pierwszy punkt widokowy na Pustynię Błędowską, znajdujący się koło miejscowości Chechło, można było podjechać autokarem. Widok na pustynię był bardzo ładny, choć mgła nie pozwalała w pełni cieszyć się jego urokami.

Do drugiego punktu widokowego – "Czubatka", znajdującego się w miejscowości Klucze, musieliśmy dojść około 600 metrów. Przy padającym ciągle deszczu nie był to najprzyjemniejszy spacer, dodatkowo z tarasu widokowego niewiele było widać, gdyż mgła skutecznie ograniczała widoczność.

Ostatnim punktem do odwiedzenia podczas Zielonej Szkoły były ruiny zamku w Rabsztynie. Zobaczyliśmy je jedynie z zewnątrz, gdyż wejście na zamek możliwe jest dopiero od połowy kwietnia.

Po powrocie do autokaru  zaczęło się gorączkowe wyczekiwanie przez dzieci na dojazd do Częstochowy, w której to zaplanowaliśmy postój w McDonaldzie. Po ponad godzinnej wizycie w restauracji ruszyliśmy wreszcie do Warszawy. Na miejscu byliśmy o 18.30. Tak oto Zielona Szkoła dobiegła końca!

piątek, 7 kwietnia 2017

Na szlaku Orlich Gniazd - Zielona Szkoła - dzień 4


Kwiecień plecień poprzeplata, trochę zimy trochę lata. I tak właśnie wyglądał nasz dzisiejszy dzień. Po śniadaniu pojechaliśmy zwiedzać zamek w Bobolicach, przepięknie odbudowany z ruin na początku w XXI wieku. Byliśmy podzieleni na 4 grupy. Po zwiedzaniu każda z grup miała przejść czerwonym szlakiem pośród wzgórz i wapiennych skałek do oddalonego o niespełna 2 kilometry sąsiedniego zamku w Mirowie. Ponieważ co chwilę zmieniała się pogoda, raz świeciło słońce i było błękitne niebo by za kilka minut naszły ciemne chmury i zaczął padać grad i śnieg, to każda z grup niejako losowała dla siebie pogodę. Nasza grupa miała bardzo dużo szczęścia, bo cały 20 minutowy spacer pomiędzy zamkami uprzyjemniało nam świecące na błękitnym niebie słoneczko. Zamek w Mirowie jest obecnie rekonstruowany i za kilka lat zapewne znów, podobnie jak obecnie zamek w Bobolicach, będzie mógł szczyć się swoim dawnym pięknem. Do tego czasu jednak wejście na niego jest zabronione i mogliśmy oglądać go jedynie z bezpiecznej odległości. Gdy doszliśmy do autokaru, rozpoczęła się kolejna nawałnica gradowo-śniegowa, ale my już wtedy siedzieliśmy bezpieczni w autokarze i wracaliśmy do ośrodka.



Po obiedzie pojechaliśmy zobaczyć kolejne atrakcje Jury. Najpierw podjechaliśmy pod skałę Okiennik Wielki. Akurat gdy do niej podjeżdżaliśmy zaczęła się jedna z niekończących się dziś krótkich ulew deszczowo-śniegowo-gradowych. Przeczekaliśmy ją siedząc w autokarach i po kilku minutach znów wyszło słońce. Powędrowaliśmy więc zdobyć skałę. Nie było to wcale łatwe, bo droga i skały po deszczy były bardzo śliskie, a na samym szczycie znajduje się niebezpieczna przepaść. Na szczęście obyło się bez ofiar, choć kilka osób na pewno będzie musiało dokładnie uprać sobie ubrania po powrocie do Warszawy.



Drugą popołudniową atrakcją dzisiejszego dnia była wizyta na kolejnym już podczas tej wycieczki zamku. Tym razem były to ruiny zamku w Ogrodzieńcu, a właściwie w Podzamczu. Podczas całego zwiedzania mieliśmy piękną słoneczną pogodę. Ruiny, w świetle słońca i na tle nadciągających kolejnych ciemnych chmur prezentowały się przepięknie. Ulewa dorwała nas dopiero gdy dochodziliśmy już do autokarów, więc nie zmokliśmy za bardzo.



Zamiast kolacji było dzisiaj ognisko z kiełbaskami i kolacja pod wiatą przy ognisku. Ze względu na to, że zrobiło się bardzo zimno, ognisko nie trwało zbyt długo. Szybko upiekliśmy kiełbaski, zjedliśmy przygotowaną kolację i poszliśmy bawić się na dyskotekę. Dzisiaj już ostatnia noc Zielonej Szkoły. Oby minęła spokojnie…


Poleski Park Narodowy - niedziela