niedziela, 31 grudnia 2017

Sylwester w Szczawnicy – dzień 3

Poranek przywitał nas kilkustopniowym mrozem i pięknym słońcem. Warunki wręcz idealne do jazdy na nartach. Ale nie pojechaliśmy do Kluszkowców, bo E. zadzwoniła do Przemka, który powiedział nam, że jest mnóstwo ludzi, bardzo długie kolejki do wyciągów i że nie pojeździmy sobie za bardzo. Powiedział nam, żebyśmy pojechali sobie do Niedzicy, do Stacji Narciarskiej Polana Sosny, bo tam nie ma dużych kolejek i jest taniej.

Pojechaliśmy więc tam i wypożyczyliśmy sprzęt oraz kupiliśmy sobie karnety na dwie godziny. Już dawno nie miałem nart na nogach, ale jeździło mi się bardzo dobrze. Niestety A., która miała narty na nogach dopiero drugi raz w życiu, nie radziła sobie tak dobrze i nie pojeździła sobie zbyt dużo. Ja zajmowałem się też trochę K.. Po nartach wróciliśmy do naszego pensjonatu – do „Willi Safra”. O 16.30 obejrzałem sobie pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni. A. w tym czasie poszła sobie na spacer po Szczawnicy. W Oberstdorfie wygrał Kamil Stoch, Dawid Kubacki był trzeci, a piąty był Stefan Hula! Polakom poszło naprawdę bardzo dobrze, a to dobry znak przed kolejnymi konkursami.

Po konkursie odgrzeliśmy sobie z A. wczorajszą pizzę. Potem oglądaliśmy jeszcze filmy w TV i gadaliśmy do wieczora. A jutro już Sylwester!

sobota, 30 grudnia 2017

Sylwester w Szczawnicy - dzień 2

Piątek był zdecydowanie dniem odpoczynku. Obudziliśmy się późno, bo koło jedenastej i aż do zmroku siedzieliśmy w pokoju gadając i oglądając telewizję. Przez cały dzień padał śnieg i na dworze zrobiło się biało. Wieczorem postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście pizza w „Restauracji u Zosi” jest taka dobra, jak to mówią miejscowi. Ale zanim tam poszliśmy, to wcześniej wybraliśmy się na stok narciarski do Kluszkowców. Była tam już cała rodzina Ch., bo M. i K. uczyły się jeździć na nartach. M. uczył jeździć Przemek – nasz przewodnik z wrześniowego obozu wędrownego. Posiedzieliśmy tam trochę i postanowiliśmy, że jutro też pójdziemy pojeździć sobie na nartach.

A po nartach pojechaliśmy jeszcze na chwilę do Biedronki na zakupy, a potem wszyscy zasiedliśmy sobie w „Restauracji u Zosi” i zjedliśmy naprawdę pyszną pizzę. Była tak duża, że część zostawiliśmy sobie na jutrzejszy dzień.

piątek, 29 grudnia 2017

Sylwester w Szczawnicy - dzień 1

Podróż do Szczawnicy rozpoczęliśmy o 7.30. Pogoda do jazdy była bardzo dobra. Nie padało, droga sucha, a temperatura, jak na tą porę roku bardzo wysoka, bo miejscami przekraczała 10oC.

Nie mieliśmy ustalonej żadnej trasy, więc jechaliśmy tak, jak akurat nam się spodobało, byle bliżej Szczawnicy. No i w ten sposób dość przypadkowo trafiliśmy do przepięknego zamku w Nowym Wiśniczu. W dodatku był otwarty dla zwiedzających. Weszliśmy kupić bilety, ale nikogo nie było, więc poszliśmy oglądać zamek z zewnątrz. Gdy już go obeszliśmy postanowiliśmy sprawdzić, czy otwarte są drzwi do zamku. Okazało się, że są otwarte, więc weszliśmy i zaczęliśmy zwiedzanie. Prawie wszystkie drzwi do poszczególnych komnat były otwarte. Zwiedzaliśmy więc kolejno wszystkie komnaty, będąc w zamku jedynymi gośćmi. Nikt nie pilnował eksponatów, nikogo nie było na zamku oprócz nas! Było to troszkę dziwnie, ale jednocześnie niesamowite. Obejście całego zamku zajęło nam około godziny. Przy wyjściu nikt nas nie zaczepił, więc spokojnie poszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Szczawnicy. Na miejscu byliśmy około 15.

Po rozpakowaniu rzeczy zadzwoniliśmy do E. i M. i umówiliśmy się z nimi na kolację do „Karczmy u Polowacy”, w której od 18 miała grać kapela góralska. Zamówiliśmy sobie przepyszną baraninę i sarninę oraz wino, malinówkę i wiśniówkę. Czas do późnego wieczora minął nam bardzo przyjemnie i szybko, szczególnie przy dźwiękach góralskiej kapeli.

sobota, 16 grudnia 2017

Koncert Kolęd i 40-lecie WLSP

Dzisiaj się ukulturalniałem wraz z częścią mojej klasy 2a. Byłem na Zamku Królewskim, na Koncercie Kolęd, które śpiewał Archikatedralny Chór Męski - Cantores Minores pod dyrekcją Franciszka Kubickiego. Koncert odbył się w świątecznie udekorowanej Sali Wielkiej, a bilety na niego załatwili mi rodzice jednego z uczniów. Składał się z dwóch części. W pierwszej przeważały kolędy polskie - te najbardziej znane i najczęściej przez Polaków śpiewane. Część drugą natomiast stanowił przegląd kolęd z całego świata. Cały koncert trwał 2 godziny. A po koncercie poszedłem jeszcze z moją klasą na Stare Miasto i na gorącą czekoladę do Wedla.

Drugą część wieczoru spędziłem na hali przy ulicy Siennickiej, gdzie odbywały się jubileuszowe, 40 Halowe Mistrzostwa WLSP. Połączone one były z 40-leciem istnienia Warszawskiej Ligi Szóstek Piłkarskich, w związku z czym zaproszeni na nie byli wszyscy związani z ligą od początku jej powstania. Zorganizowany był również poczęstunek oraz wystawa zdjęć przedstawiających cała historię WLSP. Mistrzem w tym roku został "Florian", który w finale pokonał "Kordiał" 2:0.

czwartek, 7 grudnia 2017

Dlaczego warto być nauczycielem?

Muszę o tym napisać...

Dzień jak co dzień. Rano szedłem do szkoły na ósmą. Po swoich lekcjach zostałem jeszcze, żeby pouczyć trochę O. z mojej klasy geografii. Później, o 15.30 mieliśmy Radę Pedagogiczną. Prosto po niej trzeba było iść do sali na zebranie z rodzicami osób zagrożonych oceną niedostateczna na semestr. Na szczęście w mojej klasie jest ich niewiele, choć w zeszłym roku nie było ich wcale. Gdy sporo po 18-tej wróciłem w końcu do domu, nie miałem już siły na zbyt wiele. Jak zazwyczaj to bywa, odebrałem pocztę, sprawdziłem najświeższe wiadomości z kraju i ze świata oraz przejrzałem wiadomości na Facebooku. Wśród nich była ta jedna, która sprawiła, że dzisiejszy dzień nabrał dla mnie zupełnie innego znaczenia. Zacytuję ją poniżej:

,,Witam, nie wiem czy pamięta mnie Pan. Byłem Pana uczniem w gimnazjum na Filareckiej, gdzie oprócz WOS-u uczył mnie Pan EDB, i zasad pierwszej pomocy. Tak się składa że ja może mam w życiu pecha, albo może inni ludzie mają szczęście że spotykają mnie na swojej drodze. Przez ostatnie lata mimo braku kontaktu z ratownictwem medycznym miałem nie raz okazje pomagać, a także ratować różnych ludzi. Od najprostszych zasłabnięć aż po resuscytację, korzystam z wiedzy przekazanej przez Pana. Dzisiaj po kolejnej krytycznej sytuacji, w której przyznam że potwornie bałem się wyjąć dławiącemu się człowiekowi język, zrozumiałem że wszystko to wiem dzięki Panu. Dziękuję w swoim imieniu i w imieniu kilkunastu osób uratowanych dzięki temu że parę lat temu spotkałem Pana na "Filarze". ''

Właśnie w takich chwilach wiem, że warto pracować w szkole...

Pamiętam Cię dobrze. A po tym, co napisałeś na pewno zapamiętam Cię do końca życia!

Dziękuję Ci Daniel bardzo za te słowa! 

piątek, 1 grudnia 2017

WOM w unihokeju dziewcząt

Praktycznie cały ostatni tydzień spędziłem na hali OSiR, na ul. Siennickiej, na Pradze Południe. Dziewczyny z naszej szkoły najpierw wygrały zawody dzielnicowe w unihokeja na Żoliborzu. Tym samym awansowały do finałów WOM. Mam w 7 klasie 3 trenujące dziewczyny i dodatkowo jeszcze jest czwarta, która w podstawówce stała na bramce i jest naprawdę dobra! Niestety jedna z nich nie może w tym roku grać, bo... jest za młoda (niech żyje reforma pani Zalewskiej).

Wracając jednak do zawodów WOM. Najpierw w poniedziałek dziewczyny wygrały swoją grupę pokonując kolejno: Ochotę 3:1 i Ursynów 4:0 i awansowały do pierwszej dwunastki. W kolejnym dniu, w środę, znów wygrały swoją grupę pokonując tym razem Targówek 7:0 i Białołękę 2:1 i awansowały do ósemki. W czwartek graliśmy już 3 mecze. Żarty się skończyły i trzeba było dać z siebie wszystko. Niestety jedna z drużyn nie przyszła. To oznaczało, że już przed decydującymi meczami wiedzieliśmy, że w piątek na pewno będziemy grać. Pozostało jedynie pytanie - o które miejsce? Odpowiedź na to pytanie miał dać wynik naszego pierwszego meczu z Pragą Północ. Wiedzieliśmy już, że aby dostać się do ścisłego finału nie możemy tego meczu przegrać. Po bardzo zaciętym i emocjonującym meczu niestety przegraliśmy 1:2. W ostatnim meczu z Mokotowem mieliśmy jeszcze cień szansy na awans, ale musieliśmy ten mecz wygrać. Ciężko jest jednak wygrać z trenującymi zawodniczkami, które grają ze sobą już kilka lat. Dziewczyny robiły co mogły, ale ostatecznie przegraliśmy ten mecz 1:4 i pozostał nam już tylko piątkowy mecz o 5 miejsce w Warszawie.

W piątek przyszło nam grać z Bemowem. Pewnie wygraliśmy ten mecz 7:2 i dziewczyny mogły cieszyć się z 5 miejsca w Warszawie! To naprawdę świetny wynik. Jestem z nich dumny! Mistrzem Warszawy zostały dziewczyny z Pragi Południe, które w finale pokonały 3:2 Mokotów. Trzecie miejsce przypadło zaś drużynie z Pragi Północ, która w meczu o 3 miejsce wygrała ze Śródmieściem.

niedziela, 26 listopada 2017

"Cisza Jak Ta"

Dzisiaj, dzięki M., która zakupiła dla nas bilety, miałem przyjemność być w Gnieździe Piratów na koncercie grupy "Cisza Jak Ta". Cytując Wikipedię - "jest to zespół wykonujący poezję śpiewaną i piosenkę poetycką. Został założony w 2003 roku w Kołobrzegu. Tworzy aranżacje muzyczne do wierszy poetów polskich dwudziestego wieku, takich jak Bolesław Leśmian, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jonasz Kofta, Agnieszka Osiecka, Edward Stachura, jak i współczesnych poetów jak Wiesława Kwinto-Koczan, Ewelina Marciniak, Barbara Borzymowska czy Tomasz Borkowski. Autorami tekstów są również aktualni lub byli członkowie zespołu: Michał Łangowski, Mariusz Skorupa, Mariusz Borowiec, czy Mateusz Wyziński. Zespół w ciągu 12 lat istnienia zagrał ponad 550 koncertów w całym kraju, wydał 9 płyt rejestrujących ponad 80 utworów grupy".

Były to bardzo miło spędzone 2 godziny. M. jest miłośniczką tego zespołu już od jakiegoś czasu, ja tylko o nim słyszałem. Dzisiaj miałem po raz pierwszy możliwość posłuchania ich piosenek i to od razu "na żywo". I muszę powiedzieć, że mi się bardzo spodobały, mimo iż na co dzień nie słucham raczej tego typu muzyki. Dziękuję Ci M. :).

środa, 27 września 2017

Obóz wędrowny – Beskid Sądecki i Pieniny – dzień 7

Po śniadaniu zjechaliśmy busikiem do centrum Krościenka. Zanim przyjechał PKS, mieliśmy jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby zjeść sobie pyszne lody, zakupić pamiątki i zrobić ostatnie zakupy na całodniową podróż.

Wyjechaliśmy po godzinie 10 rano. Podróż minęła nam bardzo spokojnie. Po drodze mieliśmy jedynie krótkie przystanki w Nowym Sączu, Tarnowie, Kielcach, Radomiu i Białobrzegach oraz jeden dłuższy, półgodzinny w Busku-Zdroju, który część z nas wykorzystała na zjedzenie ciepłego posiłku w dworcowym barze.

Do Warszawy dojechaliśmy o godzinie 1845. Na Dworcu PKS Warszawa Zachodnia zakończył się nasz obóz wędrowny, który na pewno pozostanie w naszej pamięci na bardzo, bardzo długo!

wtorek, 26 września 2017

Obóz wędrowny – Beskid Sądecki i Pieniny – dzień 6

Z Bacówki pod Bereśnikiem wyszliśmy równo o 900. Zejście do Szczawnicy zajęło nam około 40 minut. Przeszliśmy obok głównych uzdrowisk w mieście i w centrum miasta zatrzymaliśmy się na zakupy. Po 10 podjechał po nas busik i pojechaliśmy nim na miejsce dzisiejszego, ostatniego już, noclegu – do pensjonatu Pod Tylką w Grywałdzie. Tam zostawiliśmy plecaki i już bez nich podjechaliśmy na zielony szlak prowadzący wzdłuż Dunajca na Sokolicę.

Mieliśmy dziś do przejścia kilkanaście kilometrów i to momentami ostro pod górkę. Dodatkowo czekało nas przejście Sokolej Perci, która również nie należy do łatwych szlaków, choć jest piękna widokowo. Bez plecaków szło nam się jednak zdecydowanie łatwiej.

Najpierw zdobyliśmy Sokolicę, na której, przy pięknej pogodzie, podziwialiśmy wspaniałe widoki na Tatry i Przełom Dunajca. Następnie przeszliśmy przez Sokolą Perć i zeszliśmy na szczyt Bańków Gronik (689 m n.p.m.), skąd rozpoczęliśmy atak na ostatni szczyt na naszej wycieczce – na szczyt Trzech Koron – najbardziej znanej góry w Pieninach, choć wcale nie najwyższej.

Wybraliśmy się na niego trudniejszym szlakiem, bo przez ruiny Zamku Pienińskiego, który jednak nadal jest zamknięty dla turystów ze względów bezpieczeństwa. Szczyt Trzech Koron (982 m n.p.m.) zdobyliśmy przed godziną 1600. Na platformie widokowej na Okrąglicy - najwyższej z turni tworzących szczyt Trzech Koron, podziwialiśmy przepiękne widoki, po czym udaliśmy się w drogę powrotną do Krościenka nad Dunajcem.

Zejście zajęło nam około 2 godzin. Po drodze podziwialiśmy piękne widoki oświetlonych zachodzącym słońcem szczytów, drzew i dolin oraz samego Krościenka.

W pensjonacie byliśmy około godziny 1730, a pół godziny później jedliśmy już pyszny domowy obiad. Wieczorem obejrzeliśmy jeszcze wspólnie film w TV i poszliśmy spać. Jutro niestety czeka nas już powrót do Warszawy.

Poleski Park Narodowy - niedziela