sobota, 28 grudnia 2019

Gambia, Senegal, Gwinea Bissau - dzień 8












Tak się składa, że dziś są moje urodziny. Można więc powiedzieć, że zrobiłem sobie prezent na urodziny w postaci tej wycieczki. Dziś po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Gambii. Przekraczając w okolicy Ziguinchor rzekę Canamance widzieliśmy bawiące się w niej delfiny. Podróż do granicy zajęła nam około trzech godzin. Niedługo po jej przekroczeniu zatrzymaliśmy się w miejscowości Brikama, gdzie znajdował się mały targ z rękodziełem. Oczywiście kupiłem sobie magnesy z Gambii, bo tych mi jeszcze brakowało, a potem poszedłem jeszcze na drugą stronę ulicy zobaczyć jak wygląda zwierzęcy targ.

Z Brikamy pozostało nam już około godziny drogi do stolicy Gambii. Po dojechaniu do niej przejechaliśmy się reprezentacyjną, choć tylko z nazwy, ulicą Banjul, przy której znajdują się główne budynki w mieście na czele z pałacem prezydenckim, nową siedzibą parlamentu, budynek władz miasta, szpital, uniwersytet, itp. Jednak najważniejszą i najwyższą budowlą w mieście (jak i w całej Gambii) jest Łuk 22 (Arche 22), czyli coś w rodzaju Łuku Triumfalnego, w którym obejrzeć można wystawę prezentującą historię tego najmniejszego afrykańskiego państwa. Z tarasu widokowego na szczycie łuku roztacza się ładna panorama miasta.

Wizyta na łuku była ostatnim punktem naszej wycieczki. Spod łuku udaliśmy się do znajdującego się nieopodal Hotelu Atlantic, w którym mogliśmy zjeść obiad oraz chwilę odpocząć przed wyjazdem na lotnisko, na które pojechaliśmy około godziny 17.00. Na lotnisku pozostało nam już tylko odprawić bagaże i czekać na lot powrotny do Polski. Tak oto skończyła się moja podróż po Afryce zachodniej.

piątek, 27 grudnia 2019

Gambia, Senegal, Gwinea Bissau - dzień 7












Dziś dzień leniuchowania. Po śniadaniu poszedłem więc na plażę i godzinę bawiłem się w wodzie, robiąc zdjęcia falom. Później jeszcze pospacerowałem trochę plażą, szukając różnych fajnych obiektów do robienia zdjęć. Zanim wróciłem do pokoju, to popływałem jeszcze trochę w hotelowym basenie.

O 13.30 wybraliśmy się do Cap Skirring na lunch oraz ostatnie zakupy pamiątkowe. W bardzo przyjemnej restauracji Casa-Resto zamówiłem sobie pizzę. Mało afrykańskie jedzenie, ale jakoś tak mnie dzisiaj naszła ochota na coś europejskiego. Po posiłku przyszedł czas na lokalny bazar z rękodziełem. Kupiłem sobie lokalny kubek i oczywiście kilka magnesów do mojej kolekcji :).

A po powrocie do hotelu znów poszedłem wykąpać się do oceanu. Fale tym razem były małe, ale i tak świetnie się na nich serfowało. Po kąpieli w końcu był prąd, więc mogłem wziąć prysznic, bo od rana znowu nie było prądu, a tutaj wszystko, nawet woda w kranie i toalecie jest zależna od prądu. Przed kolacją poszedłem jeszcze zobaczyć zachód słońca. Na kolacji znów zgasło światło. Tym razem na krócej, bo już po niecałych 2 godzinach znów można było się cieszyć światłem :). A już jutro ostatni dzień w Afryce. Rano ruszamy do Gambii i w stolicy – Abudży – kończymy naszą wyprawę.

Poleski Park Narodowy - niedziela