środa, 25 grudnia 2019

Gambia, Senegal, Gwinea Bissau - dzień 5












W drogę powrotną do Bissau wypłynęliśmy o 7.30. Ocean ponownie był spokojny (choć nadal Atlantycki) i 2 godziny podróży minęły nam spokojnie. W stolicy Gwinei zatrzymaliśmy się najpierw na rondzie koło Pałacu Prezydenckiego. W miejscowym barze mogliśmy też kupić sobie pyszne, świeże ciastka, pieczywo oraz kawę lub herbatę.

Później podjechaliśmy na miejscowy targ, na którym w końcu mogliśmy kupić sobie jakieś pamiątki no i oczywiście magnesy. Po zakupach udaliśmy się w dalszą podroż. Naszym dzisiejszym celem była miejscowość Cap Skirring leżąca w Senegalu, nad Oceanem Atlantyckim. Po drodze spotkaliśmy się z drugą polską grupą, która realizuje swój program w odwrotnej kolejności niż my. Granicę z Senegalem przekroczyliśmy wyjątkowo szybko. Nie musieliśmy już czekać na wbijanie wiz do paszportów, więc przybijanie samych pieczątek poszło sprawnie. Kolejny postój mieliśmy w Ziguinchor, w dobrze już nam znanym barze koło portu nad rzeką Casamance. 

Stąd do Cap Skirring została nam już tylko godzina jazdy i to wyjątkowo dobrą, nową drogą. Nowością dla nas podczas tutejszego pobytu były wyrysowane na niej pasy ruchu, a także znaki drogowe, które pojawiły się przy drodze… Ponieważ nasz hotel znajduje się o kilkanaście minut drogi od samego miasteczka, to w Cap Skirring zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby wymienić pieniądze i zrobić drobne zakupy spożywcze.

Gdy dotarliśmy do naszego Hotelu Maya była godzina 18.00. Hotel położony jest prawie nad samym brzegiem Atlantyku, który przywitał nas głośnym szumem fal. Po rozlokowaniu się w pokojach pierwszą rzeczą którą zrobiłem, było przebranie się w kąpielówki i pójście nad Ocean. Jak się później okazało nie tylko ja z naszej grupy wpadłem na ten pomysł. Ocean jest tutaj obłędny! Pusta, szeroka, kilkukilometrowa, piaszczysta plaża. Ogromne, groźne fale i potwornie silne prądy spowodowały, że do wody weszły tylko 3 osoby. Oczywiście ja byłem wśród tych osób i cały szczęśliwy bawiłem się w oceanie około godziny. Rewelacja!

Ponieważ dzisiaj jest Wigilia Bożego Narodzenia, to na godzinę 20.00 mieliśmy przygotowaną specjalną kolację świąteczną z wcześniejszym drinkiem powitalnym. Po naprawdę pysznej kolacji rozpoczął się, kolejny już na tym wyjeździe, pokaz tańców ludowych. Tym razem Senegalskich. Trwał ponad godzinę, zawierał w sobie występy dwóch „masek” – kumpo – ducha czuwającego nad plonami i małpy, której znaczenia nie poznaliśmy. Pokaz tańców był tym razem zupełnie inny niż ten Gwinejski. A po tańcach przyszedł w końcu czas na sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice