Tak się składa, że dziś są moje urodziny. Można więc powiedzieć, że zrobiłem sobie prezent na urodziny w postaci tej wycieczki. Dziś po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Gambii. Przekraczając w okolicy Ziguinchor rzekę Canamance widzieliśmy bawiące się w niej delfiny. Podróż do granicy zajęła nam około trzech godzin. Niedługo po jej przekroczeniu zatrzymaliśmy się w miejscowości Brikama, gdzie znajdował się mały targ z rękodziełem. Oczywiście kupiłem sobie magnesy z Gambii, bo tych mi jeszcze brakowało, a potem poszedłem jeszcze na drugą stronę ulicy zobaczyć jak wygląda zwierzęcy targ.
Z Brikamy pozostało nam już około godziny drogi do stolicy Gambii. Po dojechaniu do niej przejechaliśmy się reprezentacyjną, choć tylko z nazwy, ulicą Banjul, przy której znajdują się główne budynki w mieście na czele z pałacem prezydenckim, nową siedzibą parlamentu, budynek władz miasta, szpital, uniwersytet, itp. Jednak najważniejszą i najwyższą budowlą w mieście (jak i w całej Gambii) jest Łuk 22 (Arche 22), czyli coś w rodzaju Łuku Triumfalnego, w którym obejrzeć można wystawę prezentującą historię tego najmniejszego afrykańskiego państwa. Z tarasu widokowego na szczycie łuku roztacza się ładna panorama miasta.
Wizyta na łuku była ostatnim punktem naszej wycieczki. Spod łuku udaliśmy się do znajdującego się nieopodal Hotelu Atlantic, w którym mogliśmy zjeść obiad oraz chwilę odpocząć przed wyjazdem na lotnisko, na które pojechaliśmy około godziny 17.00. Na lotnisku pozostało nam już tylko odprawić bagaże i czekać na lot powrotny do Polski. Tak oto skończyła się moja podróż po Afryce zachodniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz