środa, 31 sierpnia 2016

Babant sierpniowy

Prawie cały sierpień spędziłem nad Babantem. Wracałem do Warszawy tylko dwa razy. Raz, gdy miałem wizytę u dentysty i drugi raz, żeby pomóc T. w pracy oraz w przeprowadzce…

Pogoda w tym roku nas nie rozpieszczała. Choć było ciepło, to bardzo często padał deszcz. Na palcach jednej ręki można policzyć dni, kiedy przez cały dzień można było się wylegiwać w słońcu na pomoście.

Przez cały sierpień przewinęli się prawie wszyscy nasi znajomi. Oczywiście M. i J. oraz H. byli, podobnie jak ja, cały czas. Pierwszy tydzień upłynął pod znakiem malowania mandali, czyli kolorowych, kropkowanych wzorków na kamieniach. Pomysł ten przywiozły ze sobą K. I. i K., a podłapały go M. i B.

W drugim tygodniu przyjechał B. z A. i K. z J., a także M. z dziewczynkami. Codziennie wieczorem chodziliśmy z psami na spacery, a później zasiadaliśmy przy ognisku, a właściwie przy naszej „gorącej pralce” i jedliśmy kiełbaski oraz drinkowaliśmy.

W trzecim tygodniu dojechała do nas M. Przyjechał  także po raz drugi W. (pierwszy raz był, gdy ja byłem na Islandii). Zaczęły się też pojawiać grzyby, więc oprócz wieczornych spacerów i ognisk, przy których W. czasem grał na gitarze, prawie całe dnie spędzałem najpierw na zbieraniu grzybów a potem na ich obieraniu, nawlekaniu i suszeniu, w samodzielnie zrobionych z kartonów suszarniach grzybowych. Byłem też z M. i dziewczynkami w parku linowym, który znajduje się w Jabłonce, niedaleko naszego pola. Dałem się namówić K. i L. na przejście całej trasy. Nigdy jeszcze nie byłem w parku linowym, a już od dawna chciałem się wybrać na jakiś, no i nadarzyła się świetna okazja. Było super, ale nie wiedziałem, że to jest takie męczące. Po przejściu całej trasy (wcale nie za długiej) byłem spocony bardziej niż po najcięższym meczu!

Po 21 sierpnia, jak co roku, na polu pozostało już niewiele osób. Czwarty tydzień upłynął mi na dalszym zbieraniu i suszeniu grzybów oraz, jak zwykle, na układaniu planu lekcji. 28 sierpnia spakowałem całe obozowisko i wróciłem do Warszawy. Podczas pakownia się pogoda na szczęście nam sprzyjała. Ostatnie dni pobytu to błękit nieba i upał, dzięki czemu pakowanie odbyło się na sucho i bez pośpiechu. Ostatni tydzień wakacji spędziłem już w Warszawie. Poprawiałem plan, miałem radę w szkole i katalogowałem podręczniki dla biblioteki.

A jutro już rozpoczęcie roku szkolnego. W tym roku, po kilku latach przerwy, znów mam wychowawstwo. Dostałem klasę 1a – podobno najlepszą. Czy to prawda to zobaczymy, ale prawie na pewno ostatnią klasę gimnazjalną! Wczoraj zaczęli wreszcie remont naszego boiska szkolnego. Za rok będzie nowe i piękne, tylko ciekawe jaką szkołą wtedy będziemy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice