W piątek, od razu po szkole, wsiadłem z mamą i Łezką do samochodu i pojechaliśmy nad Babant na grzyby. Co prawda akurat teraz na Mazurach jest zdecydowanie mniej grzybów niż w pozostałej części Polski, ale ponieważ mam tam od lat swoje miejscówki, to liczyłem, że grzyby się znajdą!
I nie przeliczyłem się. Przez 3 godziny zebraliśmy mnówstwo maślaków, kozaków i prawdziwków. Niestety nie było jeszcze wysypu podgrzybków - znalazłem ich tylko kilka - zapewne zaczną się pojawiać w większych ilościach dopiero za jakiś czas. Trafiło się też kilka kurek (to już chyba tegoroczna ich końcówka) i 3 piękne kanie, które zostały już zjedzone jako pierwsze - dzisiaj na śniadanie.
Jeszcze wczoraj przebraliśmy i obraliśmy naszą leśną zdobycz, a dzisiaj rozpocząłem ich suszenie w piekarniku. Maślaki natomiast zostały przerobione na pyszny sosik grzybowy, który smakował wybornie! A kilka najciekawszych okazów z wczorajszego grzybobrania możecie podziwiać na dołączonych do posta zdjęciach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz