środa, 31 lipca 2024

Inflanty – dzień 11 – Mierzeja Kurońska









Dzisiaj cały dzień zwiedzaliśmy Mierzeję Kurońską. Pogodę mieliśmy wymarzoną – prawie bezchmurne niebo, ale nie było upału. Mierzeja Kurońska to wąski, długi na 98 kilometrów półwysep, w postaci piaszczystego wału. Oddziela ona Zalew Kuroński od otwartego Morza Bałtyckiego. W najszerszym miejscu ma prawie 4 km, a w najwęższym niecałe 400 metrów. Część południowa należy do Rosji, a północna do Litwy. Ze względu na obecną sytuację polityczną przejście graniczne między tymi dwoma państwami jest zamknięte. Na Mierzei znajdują się na drugie pod względem wysokości kompleksy wydm w Europie. W 2000 roku została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pierwszymi mieszkańcami Mierzei byli podobno Wikingowie, którzy zamieszkiwali ją już około X wieku, ale jej nazwa pochodzi od bałtyjskiego plemienia Kurów, którzy do średniowiecza zamieszkiwali zachodnią część obecnej Litwy i Łotwy.

Pierwszy przystanek zrobiliśmy sobie na Martwych Wydmach niedaleko miejscowości Pervalka. Wstęp na nie jest płatny. Wytyczono tu częściowo drewnianą ścieżkę, ale ponad połowę trasy idzie się po samym piasku. Po drodze znajduje się symboliczny cmentarz nawiązujący do mieszkańców wiosek, które zostały w przeszłości całkowicie pochłonięte przez piach oraz częściowo zasypany przez piach wrak drewnianej łodzi. Na końcu ścieżki znajduje się malutka platforma widokowa, z której podziwiać można widok na Zalew Kuroński z jednej i Bałtyk z drugiej strony. Spędziliśmy tutaj trochę czasu, wylegując się na przyjemnie ciepłym piasku, ogrzewając się w promieniach słońca i podziwiając przepiękne widoki.

Z Martwych Wydm udaliśmy się prawie pod samą granicę z Rosją, do miejscowości Nida. Najpierw podjechaliśmy na kolejny obszar z wydmami, tym razem „żywymi”, czyli ruchomymi. Wstęp na nie jest  darmowy. U góry znajduje się kilka stoisk z pamiątkami. Z platformy widokowej zlokalizowanej przy parkingu widać granicę z Rosją i znajdujące się po „tamtej” stronie odbiorniki. Warto wyłączyć tu transmisję danych, żeby nie było niemiłej niespodzianki. Na terenie wydm wyznaczono kilka tras spacerowych. Można iść brzegiem morza, albo zagłębić się pomiędzy piaszczystymi pagórkami. My wybraliśmy skróconą, kilkunastominutową wersję spaceru między wydmami.

Po atrakcjach „wydmowych” zjechaliśmy do miejscowości Nida. Dosyć długo szukaliśmy tutaj jakiegoś wolnego miejsca parkingowego, ale dzięki temu, klucząc po wąskich uliczkach miasteczka, mogliśmy podziwiać przepiękne, kolorowe drewniane domki tutejszych mieszkańców i znajdujące się przy nich charakterystyczne wiatrowskazy. Nida to największa miejscowość na Mierzei Kurońskiej. W Nidzie znajduje się małe centrum z supermarketem, kilka knajpek, muzeum bursztynu, kawiarnia, mały port i budki z lodami. Jest tutaj również latarnia morska. Gdy w końcu znaleźliśmy miejsce do zaparkowania, to udaliśmy się do knajpki, gdzie dziewczyny zjadły sobie chłodnik, a ja makaron z owocami morza.

Po powrocie do Juodkrante mieliśmy dwie godzinki odpoczynku w pokoju, po czym pojechaliśmy na tutejszą plażę. Ponieważ było już dosyć późno, to bez problemu znaleźliśmy miejsce parkingowe. Na plaży było już bardzo mało osób. Wiał za to dość silny wiatr i były bardzo duże fale. Ale ja przecież właśnie takie morze najbardziej lubię. Miałem więc sporo zabawy w wodzie i spędziłem w niej dobrych kilkanaście minut. Potem jeszcze poleżeliśmy sobie trochę na plaży i gdy zrobiło nam się już chłodno wróciliśmy do pokoju. Jutro już ostatni dzień naszej wyprawy. Ale po drodze mamy jeszcze zaplanowane zwiedzanie.

wtorek, 30 lipca 2024

Inflanty – dzień 10 – Przejazd na Mierzeję Kurońską









Dzisiaj mieliśmy bardzo długi przejazd na Mierzeję Kurońską, a po drodze mieliśmy jeszcze zaplanowane zwiedzanie kilku miejsc, dlatego wyjechaliśmy z Rygi bardzo wcześnie. Stolica Łotwy pożegnała nas pochmurną pogodą, ale nie padało i zza chmur czasem nawet przebijało się słońce. Naszym pierwszym przystankiem był oddalony o niecałą godzinę jazdy od Rygi Park Narodowy Kemeri. Gdy do niego jechaliśmy raz jeszcze mogliśmy przekonać się, jak silny był przechodzący tutaj przez ostatnie dni huragan. Przy drodze leżały dziesiątki powalonych drzew. Widać było, że wiele z nich spadło na główną drogę i na pewno zablokowało ją na jakiś czas, zanim straż pożarna nie przyjechała i ich nie pousuwała. Podobnie było na drodze dojazdowej przez las do parkingu przy ścieżce przez bagna i torfowiska.

Położony około 30 kilometrów na zachód od Rygi park zachwyca niezwykłym krajobrazem, zwłaszcza późnym latem, gdy kwitną na nim wrzosowiska. Został utworzony w 1997 roku i zajmuje powierzchnię około 380 km2. Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów Parku są mokradła i torfowiska. Wielkie Torfowisko Kemeri jest jednym z największych tego typu na Łotwie. Dla turystów przygotowano kilka tras, a najbardziej znaną z nich jest szlak Wielkich Torfowisk Kemeri. Drewnianymi kładkami przechodzi się tutaj między małymi jeziorami utworzonymi na torfowisku. Trasa po kładkach ma około 3,5 km. Można wybrać też krótszą trasę, ale zdecydowanie bardziej ciekawa jest ta dłuższa, a ponadto znajduje się na niej wieża widokowa, z której można podziwiać mokradła Kemeri z góry. Widoki z niej są imponujące. Dodatkowo mieliśmy to szczęście, że na coraz dłuższe chwile zza chmur wychodziło słońce. Przejście kładek i powrót na parking zajęło nam nieco ponad godzinę.

Drugim punktem dzisiejszego dnia było zdobycie Przylądka Kolka. Jest to najbardziej na północ wysunięty punkt Półwyspu Kurlandzkiego. Przylądek był przez wiele lat niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Stacjonowały tu bowiem wojska sowieckie i duży fragment wybrzeża był strefą zamkniętą. Na plaży można zresztą zobaczyć pozostałości po fundamentach dział. W pobliżu jest również wieża obserwacyjna oraz krótka trasa spacerowa podczas której, przy odrobinie szczęścia, można spotkać wylegujące się na plaży foki. My dzisiaj fok nie spotkaliśmy, ale zanim dojechaliśmy na parking, to zrobiliśmy sobie jeszcze dwa króciutkie przystanki. Jeden w miejscowości Plieņciems, gdzie poszliśmy krótką ścieżką po kładkach przez sosnowy las, żeby zobaczyć ładną plażę, a drugi już w miejscowości Kolka, przy malutkiej drewnianej budce, w której starsza pani sprzedawała świeżo wędzone ryby. Oprócz ryb kupiliśmy sobie także świeżutki chleb z własnego wyrobu i, już na parkingu przy Przylądku Kolka, zjedliśmy sobie wszystko ze smakiem, Ryby i chleb były przepyszne.

Po rybiej uczcie, najedzeni, poszliśmy plażą w kierunku Przylądka. Po drodze na plażę wszedłem sobie jeszcze na znajdującą się tu wieżę widokową. Niebo już od jakiegoś czasu zrobiło się błękitne, więc krótki spacer był dla nas przyjemnością, choć od strony morza dość mocno wiało. Nie przeszkodziło mi to jednak w morskiej kąpieli. Woda była wyjątkowo ciepła. Po „zdobyciu” Przylądka Kolka wróciliśmy na parking drogą przez las, a po drodze kupiliśmy sobie jeszcze lody.

Ostatnim zaplanowanym na dzisiaj punktem była miejscowość Kuldiga oraz znajdujący się tutaj wodospad – Ventas Rumba. Wiele osób przyjeżdża tutaj tylko dla niego, ale warto również przejść się malowniczymi uliczkami miasteczka. Kuldiga jest jednym z najstarszych i najpiękniejszych miast na Łotwie. Dobrze zachowana drewniana architektura i wąskie uliczki przenoszą nas do czasów świetności tego regionu. Dzięki działaniom miasta i konserwatorów można podziwiać dziś wiele zabytkowych budynków oraz ładny kościół i Ratusz. Jest jednak tutaj jeszcze dużo do zrobienia, bowiem wiele domków i kamienic wymaga odrestaurowania. W 2020 roku historyczne centrum Kuldigi zostało zgłoszone jako kandydat do Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO. W mieście, na rzece Venta (Windawa), znajduje się również bardzo ładny ceglany most, a od niedawna można również wejść na wysoką wieżę widokową, z której roztaczają się piękne widoki na miasto, wodospady, most, a także całą okolicę.

Sam wodospad jest najszerszym wodospadem w Europie! Jego szerokość zmienia się w zależności od ilości wody w rzece Windawie i mieści się w przedziale 250-270 metrów. Nie jest on jednak zbytnio wysoki, bowiem w najwyższym punkcie ma zaledwie 2 metry. Kiedy wody w rzece nie jest dużo bardzo popularne jest chodzenie nad progiem wodospadu. Jednak dzisiaj, po ostatnich ogromnych opadach deszczu, wody w rzece było bardzo dużo, a nurt był bardzo silny i nie widzieliśmy żadnego śmiałka, który chciałby przejść rzekę w poprzek. Na koniec pobytu w Kuldidze kupiliśmy sobie kawę, miętową herbatę oraz ponownie lody.

Z Kuldigi ruszyliśmy już w kierunku Litwy. Najbliższe dwa noclegi mamy na Mierzei Kurońskiej. Zaraz za granicą Łotwy i Litwy zatrzymaliśmy się żeby kupić benzynę, a ponieważ zrobiło się już dość późno, to bez postoju i zwiedzania Kłajpedy udaliśmy się prosto na prom na Mierzeję Kurońską. Po krótkiej przeprawie i opłaceniu myta (30 euro) za wjazd na Mierzeję dotarliśmy w końcu do miasteczka Juodkrantė, w którym będziemy mieli dwa ostatnie noclegi podczas naszego pobytu na Inflantach.

Puszcza Kozienicka i Kozienice