niedziela, 22 września 2024

Weekend na Roztoczu - niedziela









Po intensywnej sobocie przyszła kolej na równie intensywną pod względem zwiedzania niedzielę. Po kolejnym pysznym śniadaniu i chwili zabawy z dronem, pożegnaliśmy już Klocówkę i naszą przemiłą gospodynię i ruszyliśmy na roztoczańskie szlaki. Dzisiaj udaliśmy się w południowe rejony Roztocza położone na styku województw lubelskiego i podkarpackiego. Jako pierwsze odwiedziliśmy Czartowe Pole. Wbrew nazwie nie jest to pole, ale dosyć głęboka, zalesiona dolina rzeki Sopot, z ruinami starej papierni Zamoyskich z XVII wieku, położonych na niewielkiej śródleśnej wyspie. Dolina Sopotu powstała w skutek wymycia przez wodę piaszczystych utworów czwartorzędowych aż do trzeciorzędowego podłoża kredowego. Jest ono spękane i odznacza się dużą odpornością na erozję. Spowodowało to utworzenie licznych małych wodospadów. Spadek terenu powoduje, że rzeka nabiera tutaj charakteru górskiego potoku. Spacer po znajdującym się tu szlaku zajął nam około pół godziny.

Z Czartowego Pola pojechaliśmy w kierunku rezerwatu „Nad Tanwią”. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w miejscowości Susiec, żeby wejść na znajdującą się tutaj wieżę widokową.

Parking w Rebizantach, gdzie rozpoczyna się wędrówka, był bardzo zatłoczony, co zwiastowało niestety dużą ilość ludzi na szlaku. I tak też było. Mimo tego, że szlak ten jest niezwykle malowniczy, to duże ilości turystów skutecznie obniżyły nasze wrażenia estetyczne z tego miejsca. Rezerwat „Nad Tanwią”, zwany też Szumami nad Tanwią, zajmuje powierzchnię ponad 40 ha i uważany jest za jedno z najpiękniejszych miejsc na Roztoczu. Ma bardzo dużą wartość przyrodniczą, a jednocześnie niepowtarzalny urok, który przyciąga corocznie wielu odwiedzających. Na odcinku około 500 metrów mijamy tu 24 bardzo malownicze uskoki wodne, zwane szumami lub szypotami. Rzeka płynie tu w cieniu wysokich drzew, których gałęzie przepuszczają promienie słońca, tworzące na wodzie malownicze rozbłyski.

Dopiero po przejściu na drugą stronę rzeki, gdy już zeszliśmy z głównego szlaku i skierowaliśmy się w stronę Wodospadu na Jeleniu, ludzi zrobiło się zdecydowanie mniej i spacer pośród pięknego, sosnowego lasu zrobił się od razu przyjemniejszy. Wodospad na Jeleniu, położony na rzece o tej samej nazwie, jest najwyższym z okolicznych szumów i osiąga wysokość 1,5 metra. Po krótkim odpoczynku przy wodospadzie zaczęliśmy drogę powrotną na parking.

Kolejnym punktem na naszej trasie zwiedzania była miejscowość Narol i znajdujący się w niej Pałac Łosiów. Został on wzniesiony przez hrabiego Antoniego Feliksa Łosia, w latach 1776–1781. Pałac jest budowlą w stylu barokowym, na rzucie podkowy, czyli herbowego znaku Łosiów. Budynek główny jest prostokątny, połączony arkadami z dwoma parterowymi pawilonami bocznymi. Na frontowej fasadzie pałacu umieszczony jest herb Łosiów. Za czasów Feliksa Antoniego Łosia pałac mieścił bogate zbiory artystyczne, historyczne oraz bibliotekę. Działała też szkoła dramatyczno-muzyczna kształcąca uzdolnioną artystycznie młodzież. Rezydencja została zniszczona przez pożar w 1944 roku i na długie lata zamieniła się w opuszczoną ruinę. Aktualnie obiekt znajduje się w rękach prywatnych i powoli trwa przywracanie jego dawnej świetności. Dzisiaj możemy podziwiać jedynie opustoszałe i przygotowane do remontu wnętrza, choć z zewnątrz pałac zaczyna wyglądać już coraz ładniej. Ciekawe czy obecnym właścicielom wystarczy determinacji i przede wszystkim pieniędzy, żeby doprowadzić prace remontowe do szczęśliwego końca. Tak czy inaczej, będziemy musieli poczekać na to na pewno ładnych kilka lub nawet kilkanaście lat.

Z zaplanowanych do zobaczenia miejsc zostały nam już tylko dwie cerkwie zlokalizowane w Starym Dzikowie i Moszczanicy. Jak się okazało później, mieliśmy okazję ich zobaczyć aż cztery. Pierwszą, którą widzieliśmy tylko z drogi, była Cerkiew pod wezwaniem Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Kowalówce, wzniesiona w 1767 roku. Cerkiew św. Dymitra w Starym Dzikowie to z kolei murowana greckokatolicka cerkiew parafialna, zbudowana w roku 1904, staraniem proboszcza parafii greckokatolickiej - ks. Wasyla Czerneckiego, w miejscu kilku poprzednich cerkwi. Obecnie obiekt jest mocno podniszczony. W dniach 3-7 stycznia 2007 roku w cerkwi realizowane były sceny do filmu Andrzeja Wajdy „Post mortem. Opowieść katyńska”. Od tego czasu została ona częściowo zabezpieczona i zamknięta. Wewnątrz pozostała scenografia planu filmowego. Co ciekawe kilka kilometrów od murowanej cerkwi, w Ułazowie, znajduje się jeszcze jedna cerkiew o tej samej nazwie. Ta drewniana cerkiew została wzniesiona w 1843 roku. Od roku 1993, po wybudowaniu nowego kościoła cerkiew zamknięto i stoi opuszczona. Obok niej znajduje się popadająca w ruinę XVIII-wieczna drewniana dzwonnica. Skoro już zaczęliśmy oglądać cerkwie, to kolejne kilka kilometrów dalej stoi Cerkiew św. Michała Archanioła w Moszczanicy. To również drewniana cerkiew greckokatolicka. Została zbudowana w roku 1713 i przebudowana w latach 1785 i 1930. Po wojnie została przejęta przez kościół rzymskokatolicki. Od 1999 roku obiekt jest nieczynny kultowo.

Po odcinku „cerkiewnym” trzeba było powoli zacząć już myśleć o powrocie do Warszawy. Jednak zanim to nastąpiło odwiedziliśmy jeszcze jedno miasto, w którym postanowiliśmy zjeść obiad. Był to Biłgoraj, w którym oprócz obiadu, zrobiliśmy sobie kilkunastominutową przerwę na spacer po tutejszym rynku i zjedzenie lodów. Później, w pobliskim Frampolu, zatrzymaliśmy się jeszcze po benzynę. Potem, już bez żadnego zatrzymywania się, wróciliśmy do Warszawy. Kolejny, bardzo udany weekend jest już za nami.

sobota, 21 września 2024

Weekend na Roztoczu - sobota










Sobotę rozpoczęliśmy od zjedzenia przepysznego śniadania na świeżym powietrzu. Poranek był dosyć rześki, ale wspaniałe okoliczności, w których przyszło nam spożywać śniadanie, pozwoliły nam całkowicie zapomnieć o panującym rano chłodzie. Po śniadaniu było jeszcze trochę czasu, żeby Robert mógł pobawić się swoim dronem. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od krótkiej wizyty w Krasnobrodzie, gdzie zobaczyliśmy Kaplicę na Wodzie, postawioną w miejscu wypływania na powierzchnię Świętego Źródełka, które ma ponoć uzdrawiające właściwości.

Później już zaczęliśmy zwiedzanie Roztoczańskiego Parku Narodowego. Najpierw pojechaliśmy na wieżę widokową na Białej Górze, z której podziwialiśmy piękną panoramę okolicy. Podobnie jak w 2022 roku, nie było dzisiaj w okolicy wieży żadnych koników polskich. Spod Białej Góry już tylko chwila dzieliła nas od Zwierzyńca. Tutaj, na parkingu przy Kościele na Wodzie zostawiliśmy samochód i poszliśmy na zwiedzanie miasteczka. Po obejrzeniu z zewnątrz remontowanego kościoła poszliśmy w kierunku browaru, gdzie zobaczyliśmy, że z tutejszego parkingu odjeżdża turystyczny, elektryczny pociąg do osady Florianka, w której znajduje się Hodowla Zachowawcza Konika Polskiego oraz Owcy Uhruskiej. Szybko zdecydowaliśmy się wykorzystać okazję i w ostatniej chwili zdążyliśmy wsiąść do pociągu, a właściwie dowieziono nas do pociągu, który odjechał chwilę wcześniej z parkingu i zatrzymał się nieco dalej, żeby ludzie mogli zakupić bilety wstępu do Roztoczańskiego Parku Narodowego. W taki oto sposób zaczęliśmy wycieczkę po parku. Zanim dojechaliśmy do Florianki, po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na wieży widokowej przy Stawach Echo oraz na punkcie widokowym przy Czarnym Stawie nad rzeką Świerszcz.

Po dojechaniu do Florianki najpierw pojechaliśmy zobaczyć hodowlę konika polskiego. Koniki polskie pojawiły się w RPN 16 lipca 1982 roku. Wtedy to powstała ich hodowla rezerwatowa, która przyjęła nazwę „Ostoja”. Zadaniem hodowli rezerwatowej jest utrzymywanie koników w warunkach jak najbardziej zbliżonych do naturalnych. Każdego roku późną jesienią odławiane są młode konie, które przenosi się do hodowli stajennej, którą utworzono w 1996 roku, w dawnym folwarku Ordynacji Zamojskiej we Floriance. W stajni przebywa obecnie stado liczące około 40 koników. Przez większość roku przebywają one na pastwiskach. Tutaj znajduje się również hodowla owcy uhruskiej, którą rozpoczęto we wrześniu 2010 roku. Jest to rodzima odmiana, która została wyhodowana przez Zespół Pracowników Wyższej Szkoły Rolniczej w Lublinie. Wprowadzenie wypasu owiec na teren RPN ma na celu ochronę cennych i rzadkich gatunków roślin. Na koniec odwiedziliśmy jeszcze mini-skansen z muzeum prezentującym życie we Floriance. Znajduje się tu także podupadły już bardzo dąb Florian, którego pień ma prawie 8 metrów obwodu oraz drugi co do wielkości w Polsce klon jawor.

Wracając do Zwierzyńca kierowca wysadził nas przy Stawach Echo, skąd pieszo udaliśmy się zdobywać Bukową Górę. Większość turystów wchodzi na nią od strony Zwierzyńca, ale my postanowiliśmy wejść od strony wsi Sochy, co później okazało się bardzo dobrym pomysłem, bowiem droga z tej strony była zdecydowanie łatwiejsza do przejścia. Bukowa Góra to jedno z najciekawszych i najcenniejszych przyrodniczo miejsc na Lubelszczyźnie. Trasa szlaku prowadzi przez tereny Roztoczańskiego Parku Narodowego oraz ścisły rezerwat przyrody, którego głównym zadaniem jest ochrona wspaniałych drzewostanów bukowo-jodłowych. Na szczycie Bukowej Góry znajduje się zadaszone miejsce na odpoczynek oraz punkt widokowy na południową część lasów RPN oraz wieś Sochy. Ze szczytu roztacza się także przepiękna panorama na unikatowe już w skali całej Europy, poprzecinane miedzami, długie i wąskie pasy pól uprawnych.

Ze szczytu góry zaczęliśmy zejście w stronę Zwierzyńca, które momentami było naprawdę bardzo strome. Współczuliśmy troszkę tym, którzy szli w przeciwnym kierunku. Po dojściu do skrzyżowania szlaków zdecydowaliśmy się jeszcze odbić w lewo żółtym szlakiem, który prowadził do Zwierzyńca nieco okrężną drogą, przez Piaseczną Górę. Zejście do miasteczka prowadzi najpierw śródleśną łąką, następnie borem sosnowym, aż do historycznej części Zwierzyńca.

Po powrocie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na plażę nad Stawami Echo. Tutaj było w końcu troszkę czasu na odpoczynek, który wykorzystałem oczywiście na przyjemnie orzeźwiającą kąpiel w stawie. Po kąpieli rozpoczęliśmy poszukiwania jakiegoś miejsca na obiad. Nie udało się to nam w samym Zwierzyńcu, więc postanowiliśmy pojechać do Szczebrzeszyna, w którym najpierw odwiedziliśmy rynek, kościół św. Mikołaja oraz dwa pomniki chrząszcza, a następnie znaleźliśmy restaurację w hotelu Perła Roztocza, w której zjedliśmy całkiem smaczny obiad.

Po wizycie w Szczebrzeszynie kontynuowaliśmy zwiedzanie Roztocza. Udaliśmy się tym razem w kierunku Górecka Kościelnego, uważanego przez wielu za jedną z najpiękniejszych wiosek nie tylko na Roztoczu, ale i w całym województwie lubelskim. Zanim tam jednak dojechaliśmy, to po drodze zatrzymaliśmy się raz jeszcze na parkingu przy Białej Górze, ponieważ zobaczyliśmy z drogi, że pasą się na niej półdzikie koniki polskie.

Po dojechaniu do Górecka Kościelnego poszliśmy najpierw zobaczyć tutejszy kościół. Jest on zbudowany z drzewa modrzewiowego, pochodzi z 1768 roku i należy do grupy najcenniejszych drewnianych świątyń województwa lubelskiego. W jego wnętrzu zachowały się cenne rokokowe ołtarze i ambona, a także zabytkowa chrzcielnica. Tuż obok kościoła rozpoczyna się, prowadząca aż do rzeki Szum, aleja wiekowych dębów. Najstarszy z nich ma ponad 500 lat. Po drodze mijamy również plenerową galerię sztuki w jednym z tutejszych domostw, drewnianą kapliczkę „Pod dębami” oraz ciekawe stacje drogi krzyżowej. Na samym końcu ścieżki, już w dolinie rzeki Szum, znajduje się kapliczka „Na wodzie”. Stoi ona na palach wbitych w dno i brzeg rzeki. Pochodzi z XX wieku, a wzniesiono ją na miejscu poprzedniczki, która została zniszczona. Spod kapliczki bije źródło. Drewniana kładka na drugą stronę rzeki doprowadza do jeszcze jednego źródła, nazywanego „Boża łezka”. Jego woda jest silnie zasiarczona i z tego względu słusznie uznawano ją za leczniczą.

We wsi znajduje się jeszcze jedna atrakcja. Nieco na północ położona jest mała zapora na rzece Szum, która powyżej niej tworzy malownicze, śródleśne jeziorko. Do zapory prowadzi króciutka leśna ścieżka z niewielkiego parkingu położonego tuż przy głównej drodze.

Na koniec dzisiejszego dnia pozostało nam jeszcze do odwiedzenia tylko jedna mała miejscowość. Józefów, bo o nim mowa, jest malowniczo położony na obszarze zwanym Padołem Józefowskim, który znajduje się pomiędzy pagórkowatym Roztoczem i nizinną Puszczą Solską. Jest to typowy przedwojenny sztetl, czyli miejscowość zdominowana przez społeczność żydowską, zniszczona wraz z nadejściem holokaustu. Dzisiejszy rynek Józefowa przeszedł generalny remont i nie nawiązuje już do dawnego charakteru miasteczka. Jest raczej skwerem miejskim, zadrzewionym, z tzw. małą architekturą. Na uwagę zasługuje szczególnie fontanna, przedstawiająca zwierzęta żyjące w okolicznych lasach, dawny pręgierz oraz patriotyczny pomnik. Jednak zdecydowanie największą atrakcją Józefowa jest znajdujący się tu, największy na Roztoczu, kamieniołom w Babiej Dolinie i górująca nad nim wieża widokowa, którą zbudowano w 2011 roku. Spacer warto zacząć właśnie od wejścia na wieżę. Widać z niej całą okolicę. Na dalszym planie dostrzegamy wzgórza Roztocza oraz sięgające po horyzont lasy Puszczy Solskiej. Nieco bliżej widzimy położony w padole Józefów, a u naszych stóp rozpościera się kamieniołom Babia Dolina. Nazwa jest przekorna, ponieważ niegdyś było to rozległe wzgórze, a „dolina” to efekt niezwykle ciężkiej pracy wielu ludzi. Obecnie kamieniołom nie jest już eksploatowany na skalę przemysłową, jednak wapień nadal jest stąd pozyskiwany przez okoliczną ludność na niewielką skalę, co można zaobserwować spacerując po jego wnętrzu. My dotarliśmy tutaj o idealnej porze, bo akurat na piękny zachód słońca, który podziwialiśmy ze szczytu wieży widokowej. Późniejszy krótki spacer po kamieniołomie był idealnym dopełnieniem naszego dzisiejszego, bardzo intensywnego dnia poznawania uroków Roztocza.

Puszcza Kozienicka i Kozienice