Korzystając z ostatnich dni ładnej pogody w tym roku, wybraliśmy się z Robertem i Ingą na kolejną wycieczkę. Tym razem jednodniową. Za cel obraliśmy sobie Puszczę Kozienicką i Kozienice. Tam jeszcze nas nie widziano... Po porannych mgłach dość szybko się przejaśniło, choć na niebie było jeszcze sporo chmur. Ale było bezwietrznie i ciepło, więc spokojnie mogliśmy spacerować po puszczy bez kurtek. Puszcza Kozienicka jest pozostałością po pradawnej Puszczy Radomskiej. Leży między Radomiem a Kozienicami. W XVI wieku centralnym punktem tego obszaru była miejscowość Jedlnia, dlatego aż do XIX wieku nazywano te lasy Puszczą Jedleńską. Obecnie na terenach puszczy znajduje się Kozienicki Park Krajobrazowy z kilkunastoma rezerwatami przyrody. Najpopularniejszą pieszą trasą po parku jest leśna ścieżka dydaktyczna Królewskie Źródła. Nazwa trasy wzięła się od znajdującego się u jej końca źródełka, z którego pił wodę król Władysław Jagiełło, mający zwyczaj polować w dawnej Puszczy Kozienickiej.
Aby odnaleźć legendarny wodopój, w pierwszej kolejności należy dotrzeć na parking przy drodze wojewódzkiej nr 737, który znajduje sie przy Pomniku 31 Pułku Strzelców Kaniowskich. Z parkingu trzeba dojść jeszcze 3 kilometry do miejsca rozpoczęcia ścieżki edukacyjnej. Znajduje się tutaj duża polana rekreacyjna, do której kiedyś można było dojechać samochodem. Obecnie już takiej możliwości nie ma i wspomnianą wcześniej trasę trzeba przejśc pieszo. Na polanie rozpoczyna się właściwa ścieżka do źródeł. Ma ona około 3 kilometrów długości i prowadzi nas przez rozlewiska rzeki Zagożdżonki. Trasa poprowadzona jest miejscami po bagiennym terenie, dlatego pewnymi jej fragmentami spacerujemy po drewnianych kładkach. Po drodze ustawionych jest kilkanaście tablic informujących nas zarówno o samej Puszczy Kozienickiej, jak również o ciekawych miejscach mijanych po drodze. Dowiadujemy się z nich między innymi o znajdującej się tu kiedyś linii kolejki wąskotorowej, o przełomie rzeki Zagożdżonki, o żeremiach bobrowych oraz oczywiście o samych Królewskich Źródłach. Jest ich tutaj kilka i jak głosi legenda, kto napije się źródlanej wody, ten może liczyć na pozytywne ułożenie się miłosnych spraw. Poza tym źródlana woda ma również właściwości lecznicze.
Po leśnym spacerze wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się do Kozienic. Wizytówką miejscowości, w której miał rezydencję król Stanisław August Poniatowski, jest odbudowany po II wojnie światowej pałac, w którym obecnie urzędują władze miejskie, a swoją siedzibę ma także Muzeum Regionalne, w którym można obejrzeć wystawę sztuki ludowej oraz kolekcję barci i uli. Obecnie cały kompleks znajduje się w remoncie. Naprzeciw pałacu znajduje się ciekawy Ogródek Jordanowski, a trochę dalej kościół św. Krzyża.
Po krótkiej wizycie w Kozienicach udaliśmy się na punkt widokowy Kępeczki, z którego roztacza sie bardzo ładny widok na Wisłę. Znajduje się on około 10 km od centrum miasta. Jest to najlepsze miejsce, z którego można podziwiać dziki odcinek Wisły. Na tym obszarze został zachowany naturalny, roztokowy charakter rzeki z wysepkami, starorzeczami i kanałami bocznymi. Wyspy występują tu w zróżnicowanej formie i różnych stadiach sukcesji: od piaszczystych łach po wyspy pokryte roślinnością zielną i zaroślami wierzbowo-topolowymi. Jest to również doskonałe miejsce do obserwacji ptaków. Zaraz za wałami przeciwpowodziowymi, gdzie zostawiliśmy samochód, znadowało sie również pole kapusty. Była już ona poucinana i przygotowana do zbioru. Wybrałem sobie jadną ładną i wziąłem do domu, żeby zrobić z niej gołąbki. Żeby nie było, że ukradłem, to zapytałem wcześniej gospodyni, która zbierała obok ziemniaki z pola, czy mogę sobie jedną wziąć i otrzymałem jej zgodę, choć jak się okazało, pole kapusty nie należało wcale do niej...
Mieliśmy jeszcze w planach pojechać dzisiaj do Żyrardowa, na niedawno otwartą kładkę nad rzeczką Pisia Gągolina, ale stwierdziliśmy, że nie mamy wystarczająco dużo czasu, więc zdecydowaliśmy, że pojedziemy już tylko na obiad do Zajazdu Texas koło Kozienic. W klimatycznej restauracji, przy stoliku obok kominka, zjedliśmy bardzo dobry obiad, po którym pozostał nam już tylko powrót do miejskiej rzeczywistości. To był kolejny, bardzo przyjemnie spędzony dzień.