W tym roku na majówkę wybrałem się ze znajomymi z pracy. Pojechaliśmy na dwa samochody. U mnie jechali I. R. i K., a w drugim samochodzie L., M., H., D. i K. Tak więc w sumie była nas dziewiątka. Całkiem spora grupka. Wyjechaliśmy zaraz po skończeniu pracy, spod naszej szkoły. Ponieważ chcieliśmy dojechać na miejsce jak najszybciej, jeszcze przed północą, to wybraliśmy najszybszą drogę, autostradami przez Polskę, Czechy, Słowację i Węgry. Podróż minęła nam bardzo szybko. Na miejscu, pod hotelem Éjjeli Bagoly Étterem és Panzió, byliśmy krótko po godzinie 23.00.
I tu na dobre rozpoczęła się nasza przygoda z Budapesztem. I wcale nie zaczęła się miło. Gdy już zaparkowaliśmy samochody i udaliśmy się pod hotel okazało się, że… nikogo w nim nie ma, jest pozamykany i nie można się do niego w żaden sposób dostać. Obeszliśmy go dookoła, dzwoniliśmy wszędzie gdzie tylko znaleźliśmy jakiś dzwonek, zadzwoniliśmy na telefon podany na rezerwacji i nic… W końcu M. na siłę otworzył bramę hotelową (na szczęście była słabo zabezpieczona) i mogliśmy wejśc na teren hotelu. Ponieważ wejścia do pojów były na zewnętrznej klatce schodowej, to po kolei pukaliśmy do wszystkich drzwi. Niestety nadal nikt się nie odzywał. Po jakimś czasie dotarłem na samą górę hotelu, pod jakieś mieszkanie w którym usłyszałem odgłos grającego telewizora. Zapukałem i po chwili otworzył mi zdziwiony młody chłopak, który okazał się pracownikiem hotelowej restauracji. Chyba byliśmy uratowani. Za chwilę obudził on swojego kolegę, który zszedł z nami do restauracji (i jednocześnie recepcji) i wydał nam klucze do pokojów. I tu kolejna niespodzianka – zamiast do czterech, to do trzech, bo powiedział, że nie ma rezerwacji na 4 pokoje… Pokazałem mu naszą rezerwację, ale mimo tego powiedział, że nie mają dziś wolnego żadnego dodatkowego pokoju i że będzie on gotowy dopiero od jutra. Zaczął nas przepraszać, co jednak niewiele nam dało, bo mieliśmy problem z noclegiem. Na szczęście w pokojach były dodatkowe sofy i udało nam się tak rozlokować, że jakoś przespaliśmy tę noc, choć musieliśmy jeszcze poczekać na dodatkowe dwa komplety pościeli i ręczników z którymi też był problem. Gdy już udało nam się jakoś zakwaterować, mimo późnej pory, posiedzieliśmy sobie jeszcze trochę u M. i L. w pokoju. Spać poszliśmy dopiero około godziny 3 nad ranem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz