piątek, 11 kwietnia 2014

Zielona Szkoła - Mielno (część 2)













Środa to wycieczka do Kołobrzegu i rejs statkiem po morzu. Od rana jednak, podobnie jak i całą noc, mocno wiało i przewodnik powiedział nam w autokarze, że możliwy będzie jedynie rejs po porcie, bo żaden statek wycieczkowy nie ma pozwolenia od kapitanatu na wyjście z portu. Na pogodę nie ma rady. Podzieliliśmy się na 2 grupy i nasz autokar jako pierwszy wszedł na statek o wdzięcznej nazwie „Pirat”. Jakież było nasze zdziwienie, gdy kapitan zapytał nas czy chcemy wypłynąć w morze. Okazało się bowiem, że jakieś 10 minut przed naszym przyjazdem wiatr osłabł na tyle, że dostaliśmy zgodę na wypłynięcie z portu. Dzieciaki będą miały radochę – pomyślałem. Ja zresztą też, bo nigdy jeszcze nie płynąłem statkiem wycieczkowym przy tak dużej fali. I rzeczywiście tak było. Statek chybotał się jak szalony. Góra, dół, góra, dół i tak cały czas. Były momenty, gdy prawie cały dziób zanurzał się w wodzie a fale rozpryskiwały się na cały statek nie oszczędzając nikogo na górnym pokładzie. Niektórzy wymiotowali, inni mieli świetną zabawę, jeszcze inni modlili się o jak najszybszy koniec wycieczki. Wystarczyła niecała godzina rejsu, żeby poczuć ogromną siłę natury. Po rejsie statkiem mieliśmy godzinę czasu wolnego, na zakup pamiątek, lody w kawiarni i zwiedzenie okolic portu. Po obiedzie znów poszliśmy na basen, a wieczorem upragniony czas wolny. Większość chłopców (ja również) oglądała mecz Ligi Mistrzów w pokojowych TV.

W czwartek czekała nas najdłuższa wycieczka, do Wolińskiego Parku Narodowego i po drodze do ruin kościoła w Trzęsaczu. W Kołobrzegu zabraliśmy do autokarów zamówionych przewodników. Najpierw pojechaliśmy do Trzęsacza. Tam zobaczyliśmy słynne ruiny kościoła, znajdujące się na nadmorskim klifie. Kościół, jak powszechnie wiadomo, zbudowany został 1,8 km od brzegu morza i w wyniku stałego zabierania lądu przez morze znalazł się nad samym morzem. Obecnie brzeg jest umocniony betonem, a ruiny kościoła, a w zasadzie jego jedyna ściana, stały się atrakcją turystyczną. Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś więcej…

Pierwszym odwiedzonym przez nas miejscem na największej polskiej wyspie Wolin, był punkt widokowy na Górze Gosań. Wspaniała panorama morza i klifu na szczycie którego się znajdowaliśmy, wynagrodziły nam kilkuminutową, męczącą wspinaczkę na szczyt wzniesienia.

Kolejnym punktem zwiedzania było miasto Międzyzdroje. Obowiązkowym punktem wszystkich wycieczek, w tym i naszej było słynne molo i Aleja Gwiazd z odciśniętymi dłońmi znanych polskich aktorów. Po chwili czasu wolnego na molo wróciliśmy do autokaru i udaliśmy się w dalszą podróż. Kolejnym naszym celem było Wzgórze Zielonka, z którego roztacza się wspaniała panorama na wsteczną deltę rzeki Świny, łączącej Zalew Szczeciński z Morzem Bałtyckim. Na pierwszym planie widać było wyspy w delcie, zamieszkiwane przez niezliczone ilości ptactwa (my niestety, z racji kwietniowego terminu wycieczki, nie widzieliśmy ich zbyt wiele) a w tle nowo budowany gazoport w Świnoujściu. Nieopodal punktu widokowego znajduje się Jeziorko Turkusowe. Nazwa pochodzi od koloru wody. Nam niestety nie było dane go ujrzeć, gdyż pogoda na to nie pozwoliła. Ale jeziorko i tak ładne. Było ono ostatnim punktem naszej wycieczki. Wracaliśmy początkowo inną drogą, przejeżdżając obok miasta Wolin międzynarodową trasą S3. Dojeżdżając do Mielna zamgliło się na tyle, że momentami widoczność spadała poniżej 200 metrów. Wieczorem mieliśmy zaplanowane jeszcze ognisko i dyskotekę, w czasie której wszyscy pisali test wiedzy geograficznej. Ponieważ cały czas mżyło, ognisko odwołaliśmy. Dyskoteka też nie bardzo się rozkręcała, więc po napisaniu testu, około 23, zabrałem chętnych nad morze, gdzie w horrorowej, mglistej atmosferze pożegnaliśmy się z morzem.

W piątek pozostała nam już tylko droga powrotna do Warszawy. Podróż minęła spokojnie na oglądaniu filmów. Zaplanowany był oczywiście postój na parkingu z McDonaldem. Na miejsce dojechaliśmy przed 19. Za rok jedziemy najprawdopodobniej w Pieniny!

1 komentarz:

Puszcza Kozienicka i Kozienice