poniedziałek, 29 czerwca 2015

Wakacje za pasem i urodziny Tusi

Ostatnie dni czerwca przyniosły sporo wydarzeń. Niestety nie tylko miłych. Tydzień przed końcem roku szkolnego wypadek na rowerze miała mama naszego kolegi z pracy. Niestety nie udało się jej uratować i zmarła w szpitalu. Pogrzeb odbył się w czwartek w Łomiankach.

W środę zdecydowaliśmy się z M., a właściwie ja zadecydowałem za nas oboje, że pojedziemy z Solistami w lutym przyszłego roku do... Malezji, Kambodży i Singapuru. M. była w pracy a były akurat tanie bilety i trzeba było się szybko zdecydować. Tak więc bilety już mamy kupione i jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to w ferie lecimy!

Ale zanim to się stanie najpierw jedziemy w lipcu, na około 2 tygodnie do Francji. Chcemy zobaczyć Bretanię i Normandię oraz po drodze Saksonię, Amsterdam i Brukselę, a wracając Paryż.

A w sobotę były 30 urodziny Tusi! Zanim jednak impreza się zaczęła, rano pojechaliśmy do Józefowa, bo M. miała jeszcze pracę. Czekając na Nią pojechałem z Łezką nad Świder. Oczywiście Łezka musiała się wykąpać :). A wieczorem poszliśmy już bawić się na urodzinach. Tusia wyprawiała je w knajpce pod halą. Było około 20 osób. Pojedliśmy, popiliśmy, potańczyliśmy (choć mało) i zrobiła się 2 w nocy. Towarzystwo rozeszło się do domów i impreza się skończyła. Całą niedzielę odpoczywaliśmy, a dzisiaj byłem z mamą i Łezką na działce, żeby skosić trawę.

Jutro jadę z K. i N. nad Babant. Będziemy tam do poniedziałku, czyli prawie cały tydzień. Zapowiadają duże upały, więc chyba pogoda nam dopisze. Niestety Tusia pracuje, więc z nami nie jedzie, ale może uda się jej wyrwać w sierpniu!

niedziela, 7 czerwca 2015

Babantowe Boże Ciało...

Nad Babant dotarliśmy już w środę wieczorem dzięki temu, że M. wzięła sobie wolne :). Pogoda przez cały weekend wspaniała - słońce, słońce i słońce. Choć w niedzielę, tuż przed wyjazdem niebiosa spuściły na nas odrobinę deszczu, ale chyba tylko po to, żebyśmy mogli sprawdzić, czy dobrze ustawiliśmy namiot od przyczepy i czy nie zbiera się na nim woda.

Poza słodkim lenistwem trzeba było oczywiście rozłożyć cały babancki majdan i uporządkować go przed sezonem. M. dodatkowo zdopingowała mnie do wyczyszczenia wszystkiego. A właściwie to tak naprawdę Ona zajęła się w większości porządkami! Ja tylko zmywałem brudne naczynia... A wieczorami oczywiście ogniska u B.

W sobotę wybrałem się z M. do G. i M. na Śledzie. Ponieważ było upalnie poszliśmy nad jezioro, gdzie kąpaliśmy się i wygłupialiśmy z dzieciakami. A wieczorem pojechaliśmy do nich ponownie obejrzeć finał Ligi Mistrzów, w którym oczywiście Barcelona wygrała z Juventusem 3:1.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Weekendowo...

 

Po powrocie z zielonej szkoły nie miałem czasu na odpoczynek. W sobotę poszliśmy z M. i E. do klubu Grota na bilarda, a w niedzielę pojechaliśmy na Pola Mokotowskie piknikować. Byli z nami K. i T. i E. oraz Łezka, ryba i owca :).

I w sobotę i w niedzielę niebiosa nam sprzyjały. Można nawet napisać, że dosłownie. O ile sobotnia tęcza nie była czymś wyjątkowym, to już niedzielna "uśmiechnięta" tęcza zdarza się niezwykle rzadko. Zjawisko to nosi nazwę łuku okołozenitalnego i występuje w ściśle określonych warunkach, o których nie będę tu pisał, a zainteresowanych odsyłam do artykułu na ten temat:

Łuk okołozenitalny

Puszcza Kozienicka i Kozienice