Nad Babant dotarliśmy już w środę wieczorem dzięki temu, że M. wzięła sobie wolne :). Pogoda przez cały weekend wspaniała - słońce, słońce i słońce. Choć w niedzielę, tuż przed wyjazdem niebiosa spuściły na nas odrobinę deszczu, ale chyba tylko po to, żebyśmy mogli sprawdzić, czy dobrze ustawiliśmy namiot od przyczepy i czy nie zbiera się na nim woda.
Poza słodkim lenistwem trzeba było oczywiście rozłożyć cały babancki majdan i uporządkować go przed sezonem. M. dodatkowo zdopingowała mnie do wyczyszczenia wszystkiego. A właściwie to tak naprawdę Ona zajęła się w większości porządkami! Ja tylko zmywałem brudne naczynia... A wieczorami oczywiście ogniska u B.
W sobotę wybrałem się z M. do G. i M. na Śledzie. Ponieważ było upalnie poszliśmy nad jezioro, gdzie kąpaliśmy się i wygłupialiśmy z dzieciakami. A wieczorem pojechaliśmy do nich ponownie obejrzeć finał Ligi Mistrzów, w którym oczywiście Barcelona wygrała z Juventusem 3:1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz