Ostatnie dni czerwca przyniosły sporo wydarzeń. Niestety nie tylko miłych. Tydzień przed końcem roku szkolnego wypadek na rowerze miała mama naszego kolegi z pracy. Niestety nie udało się jej uratować i zmarła w szpitalu. Pogrzeb odbył się w czwartek w Łomiankach.
W środę zdecydowaliśmy się z M., a właściwie ja zadecydowałem za nas oboje, że pojedziemy z Solistami w lutym przyszłego roku do... Malezji, Kambodży i Singapuru. M. była w pracy a były akurat tanie bilety i trzeba było się szybko zdecydować. Tak więc bilety już mamy kupione i jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to w ferie lecimy!
Ale zanim to się stanie najpierw jedziemy w lipcu, na około 2 tygodnie do Francji. Chcemy zobaczyć Bretanię i Normandię oraz po drodze Saksonię, Amsterdam i Brukselę, a wracając Paryż.
A w sobotę były 30 urodziny Tusi! Zanim jednak impreza się zaczęła, rano pojechaliśmy do Józefowa, bo M. miała jeszcze pracę. Czekając na Nią pojechałem z Łezką nad Świder. Oczywiście Łezka musiała się wykąpać :). A wieczorem poszliśmy już bawić się na urodzinach. Tusia wyprawiała je w knajpce pod halą. Było około 20 osób. Pojedliśmy, popiliśmy, potańczyliśmy (choć mało) i zrobiła się 2 w nocy. Towarzystwo rozeszło się do domów i impreza się skończyła. Całą niedzielę odpoczywaliśmy, a dzisiaj byłem z mamą i Łezką na działce, żeby skosić trawę.
Jutro jadę z K. i N. nad Babant. Będziemy tam do poniedziałku, czyli prawie cały tydzień. Zapowiadają duże upały, więc chyba pogoda nam dopisze. Niestety Tusia pracuje, więc z nami nie jedzie, ale może uda się jej wyrwać w sierpniu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz