Tegoroczny Babant, ze względu na to, że już nie mam wolnego w całe wakacje, był zdecydowanie krótszy niż poprzednie. Wyrwałem się z Warszawy na 10 dni i trafiłem akurat na najlepszą pogodę - upał od rana do nocy.
W czasie mojego pobytu J. obchodził swoje 50-te urodziny. Poza tym byliśmy też na działce u Dz., gdzie spotkaliśmy się z G., chodziliśmy jak zwykle na wieczorne spacery z psami, choć dużo krótsze niż w latach ubiegłych, bo było za gorąco, za bardzo gryzły nas gzy no i nasze psy (Łezka i Melcia) są już staruszkami.
Oczywiście robiłem jak zwykle plan lekcji dla naszej szkoły. Musieliśmy też z J. przebudować trochę nasz pomost, bo lata lecą i deski na nim i pod nim trochę się już zużyły. No i jak zwykle zrobiłem mnóstwo zdjęć pięknej babanckiej przyrody oraz wspaniałych zachodów słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz