sobota, 23 marca 2024

City break – Londyn – dzień 2










Pogoda od rana nam dopisała. Na śniadanie, do knajpki Cinnamon Village, zeszliśmy około godziny 9.00. Po zjedzeniu słodkiej bułeczki i wypiciu pysznej kawy ruszyliśmy w kierunku stacji metra Arsenal, skąd będziemy codziennie rozpoczynać zwiedzanie miasta.

Pierwszą stacją metra na której wysiadamy jest Leicester Square, skąd udajemy się na plac o tej samej nazwie. Jest to plac znajdujący się zaledwie kilka kroków od Trafalgar Square, i zarazem jedna z najbardziej tętniących życiem części Londynu. Każdego tygodnia odwiedza go ponad 2,5 mln osób. Leicester Square jest jednym z ulubionych miejsc wystąpień ulicznych artystów. Można ich tu spotkać w każdy dzień (jeśli nie pada) i właściwie o każdej porze. Na Leicester Square odbywają się także często premiery filmowe, w których oprócz gwiazd filmowych uczestniczą czasami członkowie rodziny królewskiej. Plac znany jest z jeszcze jednego powodu. Znajdują się tu posągi słynnych postaci filmowych. Posągi te cieszą się ogromną popularnością wśród turystów, dlatego godziny poranne to najlepszy czas na zrobienie sobie z nimi zdjęcia bez czekania w kolejce. A na wszystkich filmowych artystów ze środka placu spogląda sobie dostojny William Shakespeare.

Z Leicester Square udaliśmy się na wspomniany wyżej Trafaglar Square. Ten kolejny kultowy plac w Londynie jest również bardzo popularny wśród turystów i zazwyczaj jest bardzo zatłoczony. Najważniejszym punktem placu jest rzucająca się od razu w oczy kolumna bohatera narodowego Brytyjczyków, Nelsona. Horatio Nelson jest przykładem człowieka, który się nigdy nie poddawał. Został on najsłynniejszym admirałem w historii floty brytyjskiej pomimo tego, że cierpiał na ciężką chorobę morską. Nelson dwukrotnie pokonał flotę Francji! Jego największe triumfy miały miejsce już po tym, jak stracił jedno oko i jedną rękę podczas początkowych bitew. Oprócz Nelsona na placu zobaczyć możemy jeszcze ładne fontanny, najmniejszy, nie działający już posterunek policji, który zlokalizowany był w ozdobnej latarni i połączony telefonicznie ze Scotland Yardem, posąg króla Karola I – na którym to (królu, a nie posągu oczywiście) dokonano publicznej egzekucji poprzez ścięcie głowy, czy ciekawą sygnalizację LGBT. Na Placu znajduje się również tabliczka informująca nas o tym, że znajdujemy się dokładnie w centrum Londynu. To właśnie z tego miejsca mierzone są odległości „z” i „do” Londynu. Obecnie nie jest to już geometryczne centrum miasta, jako że Londyn nieustannie się rozrasta w różnym tempie i w różnych kierunkach.

Z Placu ruszyliśmy dalej ulicą Whitehall, w kierunku Placu Parlamentu. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć  piękne konie żołnierzy Gwardii Konnej, zlokalizowane w dwóch budkach na skrzyżowaniu ulic Whitehall i Horse Guards Ave. Tu znajduje się również War Office, czyli (byłe) Biuro Wojny. Podczas II Wojny Światowej budynek ten pełnił rolę biur dla administracji armii. Oprócz związku z Winstonem Churchillem, powiązany jest on także z Jamesem Bondem. Podczas II Wojny Światowej, Ian Fleming (autor popularnej serii powieści szpiegowskich) rzekomo wpadł na pomysł stworzenia historii agenta 007, pracując właśnie w tym budynku. Budynek ten pojawił się w wielu filmach o Jamesie Bondzie, a ciekawostką jest także to, że wieże tego budynku służą często jako bazy dla snajperów zabezpieczających rodzinę królewską podczas oficjalnych parad na ulicy Whitehall. Przy ulicy Whitehall znajduje się również Banqueting House oraz pomniki: jeden upamiętniający wysiłki kobiet podczas II Wojny Światowej oraz tzw Cenopath – symboliczny pusty grób wybudowany na cześć żołnierzy poległych w I wojnie światowej. Jednak najważniejszym miejscem znajdującym się przy tej ulicy jest oczywiście słynna Downing Street, przy której znajduje się brama do oficjalnej rezydencji brytyjskiego premiera - 10 Downing Street.

Po dojściu do Placu Parlamentu zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z Big Benem oraz postaciami upamiętnionymi na pomnikach na tym placu i przeszliśmy pod Opactwo Westminsterskie. Ta prawie tysiącletnia świątynia anglikańska, jest jedną z najważniejszych w Wielkiej Brytanii. Odbyło się tu 39 koronacji monarchów i 16 ślubów królewskich. Jest to także miejsce pochówku ponad 3300 wybitnych postaci, m.in. Izaaka Newtona, Karola Darwina i Stephena Hawkinga. To tu odbyła się ceremonia ślubna księcia Williama i Kate Middleton, oraz pogrzeb księżnej Diany i królowej Elżbiety II. Tuż obok opactwa znajduje się mały zielony skwerek zwany Dean’s Yard. To bardzo urokliwy zakątek Westminster, do którego warto na chwilkę zajrzeć.

Spod opactwa udaliśmy się już w kierunku St. James's Park, przechodząc po drodze koło jednego z najstarszych pubów w mieście – Two Chairmen Pub. W drodze do parku mijaliśmy uroczy Domek na Kaczej Wyspie (Duck Island Cottage). Jest to miejsce dokarmiania ptaków żyjących w tym parku. A skoro już jesteśmy przy ptakach to właśnie tutaj widzieliśmy cudne pelikany, z których jeden nawet chciał zjeść moją rękę, gdy wystawiłem ją do zrobienia zdjęcia (chyba myślał, że mu daję coś do jedzenia 😊). Ponieważ zbliżała się godzina 11.00, to zanim weszliśmy na teren parku, najpierw udaliśmy się zobaczyć codzienną, uroczystą zmianę warty Gwardii Konnej na Placu Defilad (Horse Guards Parade).

Londyn pod koniec marca cały już kwitnie i budzi się do wiosennego życia. Mieliśmy okazję zobaczyć to spacerując po parku St. James. Kwitnące kolorowo kwiaty, przepiękne magnolie i mnóstwo różnych zwierząt, głównie ptactwa, przyprawia o zawrót głowy. W parku zrobiliśmy sobie krótką przerwę, usiedliśmy na ławeczce, jedliśmy precelki i podziwialiśmy przechodzących ludzi oraz widoki. W drodze do kolejnego punktu wycieczki przeszliśmy przez niebieski mostek na jeziorze. Widoki z niego są zdecydowanie warte zobaczenia. Na wschód widzimy Horse Guards Parade i London Eye, a na zachód Pałac Buckingham.

Po kilku minutach dotarliśmy pod Pałac św. Jakuba (St. James’s Palace). Od czasów panowania królowej Wiktorii oficjalną londyńską rezydencją rodziny królewskiej jest Pałac Buckingham. Wcześniej, przez około 300 lat, służył do tego celu właśnie Pałac św. Jakuba. Został on zbudowany przez Henryka VIII w XVI wieku. Dziś Pałac Św. Jakuba jest nadal londyńską rezydencją niektórych członków rodziny królewskiej. Mieszka w nim np. księżniczka Anna, siostra króla Karola III.

Spod pałacu, reprezentacyjną ulicą The Mall przeszliśmy już pod Pałac Buckingham. Podczas głównych uroczystości narodowych ulica ta używana jest do oficjalnych (uroczystych) parad i procesji. Ciekawostką jest fakt, że czerwone londyńskie autobusy nie mogą korzystać z tej ulicy, chyba że panujący monarcha udzieli im specjalnego pozwolenia. Do tej pory miało to miejsce zaledwie dwa razy: w 1927 i 1950 roku. Budynek Pałacu Buckingham składa się z imponującej liczby 775 pokoi, ale najbardziej znany jest chyba ze słynnego balkonu, na którym rodzina królewska pojawia się podczas ważnych uroczystości, by przywitać licznie zgromadzonych przed bramami pałacu miłośników monarchii oraz turystów. Piękne bramy pałacu i przestrzeń przed nimi to miejsce pamiętnych hołdów kwiatowych złożonych dla zmarłej księżnej Diany, w 1997 roku i królowej Elżbiety II, we wrześniu 2022 roku. No i oczywiście słynna zmiana warty pod Pałacem Buckingham. Spektakl zdecydowanie warty obejrzenia, szczególnie, że jest on bezpłatny! My dzisiaj go nie widzieliśmy, bo w tym czasie oglądaliśmy zmianę warty, tyle że konnej, na drugim końcu parku.

Nasze nogi powoli zaczęły odczuwać już długość dzisiejszej wycieczki, a do przejścia mieliśmy jeszcze całkiem sporo kilometrów. No to idziemy dalej. Przy wejściu do Hyde Parku czeka już na nas Posąg Achillesa. Był to pierwszy nagi posąg wystawiony publicznie w Londynie, w 1822 roku. Londyńczycy nie byli chyba jeszcze wtedy gotowi na taką nowość. Właściwie natychmiast, problematyczne części posągu przykryto liściem figowym. Dalszą część zwiedzania Hyde Parku zostawiliśmy sobie na później. Teraz przyszła bowiem kolej na zakupy. A gdzie? Oczywiście w najsłynniejszym domu towarowym w Londynie, czyli w Harrodsie. Może zakupy to zbyt dużo powiedziane, ale na pewno poszliśmy zobaczyć sobie, jak wygląda w środku ten ogromny sklep. Założony w 1834 roku przez Charlesa Henry'ego Harrodsa, sklep szybko stał się symbolem luksusu i elegancji. Harrods oferuje szeroką gamę produktów, począwszy od ekskluzywnej odzieży, biżuterii, kosmetyków, po artykuły gospodarstwa domowego i delikatesy. Sklep słynie z luksusowej atmosfery, wysokiej jakości towarów i bogatej historii. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Londynie. Przyciąga zarówno miejscowych mieszkańców, jak i międzynarodowych turystów, poszukujących tu wyjątkowych produktów i ekskluzywnego doświadczenia zakupowego. To jeden z najbardziej prestiżowych domów towarowych na świecie. Ja nie kupiłem nic, ale Dorota jako użyteczną pamiątkę, postanowiła sobie kupić książkę.

Spod Harrodsa udaliśmy się do Muzeum Historii Naturalnej. Żeby do niego wejść, musieliśmy odczekać około 20 minut w kolejce. Muzea Wielkiej Brytanii są darmowe, szkoda więc byłoby nie wejść na chwilę i nie zobaczyć choć kilku eksponatów. Oczywiście w muzeum można spędzić kilka godzin, a nawet dni, ale my nie mieliśmy tyle czasu, więc zobaczyliśmy tylko główne atrakcje. Wizyta zajęła nam około półtorej godziny.

W końcu przyszedł czas na zwiedzanie Hyde Parku. Po drodze do niego minęliśmy słynną Royal Albert Hall. Ta ikoniczna sala koncertowa została otwarta w 1871 roku i nazwana na cześć księcia Alberta, męża królowej Wiktorii. Budynek w stylu neoromańskim jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych obiektów w Londynie. Royal Albert Hall to miejsce licznych koncertów, oper, spektakli teatralnych i innych wydarzeń artystycznych. Sala może pomieścić ponad 5 tysięcy widzów i słynie z doskonałej akustyki. Do parku weszliśmy od strony Albert Memorial. W zasadzie ta część parku to nie jest już Hyde Park, tylko wydzielona z niego w 1728 roku część, nazwana Ogrodami Kensington. To tutaj właśnie znajduje się Pałac Kensington i słynny pomnik księżnej Diany odsłonięty 1 lipca 2021 roku przez jej synów, Williama i Harry'ego. Po jego zobaczeniu poszliśmy na dalszy spacer po parku. Najpierw przeszliśmy się wzdłuż przypałacowego stawu, a następnie udaliśmy się w kierunku Speaker’s Corner, mijając po drodze uroczą statuę Piotrusia Pana. Speaker's Corner to wyjątkowe miejsce, gdzie od ponad 150 lat ludzie mają prawo publicznie wyrażać swoje poglądy. Jest to symboliczne miejsce wolności słowa, gdzie każdy może stanąć na specjalnej drabince i przemawiać do zgromadzonych, prezentując swoje opinie na dowolne tematy. Tradycja ta sięga lat 60. XIX wieku, kiedy rząd przyznał prawo do wolnego wygłaszania przemówień na tym konkretnym obszarze. W Speaker's Corner można usłyszeć różnorodne opinie i dyskusje na tematy polityczne, społeczne, religijne czy kulturowe. Jednak dzisiaj nie spotkaliśmy tutaj nikogo wygłaszającego swoje poglądy. A dlaczego? Bowiem gdy dochodziliśmy już do tego miejsca, zaatakowała nas ogromna czarna chmura, z której zaczął padać deszcz. Na szczęście byliśmy już bardzo blisko stacji metra i nie zdążyliśmy mocno zmoknąć. Ponieważ nogi odmawiały nam już posłuszeństwa, to stwierdziliśmy, że wrócimy odpocząć do naszego pokoju, a dalsze zwiedzanie zostawimy sobie na wieczór. Po dojechaniu do naszej stacji okazało się, że znów świeci słońce. Przed wejściem do domu kupiliśmy sobie jeszcze zestawy z kurczakiem i frytkami. W pokoju zjedliśmy obiad i w końcu mogliśmy odpocząć.

Na wieczorne zwiedzanie ruszyliśmy przed godziną 19.00. Kiedy wysiedliśmy z metra na stacji King’s Cross to swoje kroki skierowaliśmy w kierunku słynnej Platformy 9 ¾, przez którą Harry Potter dostawał się na peron, z którego odjeżdżał pociąg Hogwart Express. Kiedy byłem tu 20 lat temu to platforma była prawie pusta i można było swobodnie robić zdjęcia. Dzisiaj są tu tłumy turystów, a kolejki muszą pilnować ochroniarze. W zasadzie niemożliwe jest zrobienie zdjęcia bez kogoś innego w tle, jeśli nie stanie się w kolejce. Zrobiliśmy kilka zdjęć i weszliśmy z powrotem do metra. Wysiedliśmy niedaleko pięknie oświetlonej Katedry Świętego Pawła i poszliśmy w kierunku Mostu Millennium. Z mostu widzieliśmy równie piękne oświetlony Tower Bridge, ale nie poszliśmy dzisiaj w jego kierunku. Postanowiliśmy pójść w stronę Big Bena południową stroną Tamizy, w dzielnicy South Bank. Idąc wzdłuż brzegu rzeki mogliśmy przez cały czas obserwować nocną panoramę londyńskiego City, znajdującego się po jej północnej stronie. Po drodze minęliśmy znajdujący się tutaj skatepark. Udało nam się też zrobić kilka zdjęć bardzo ładnie oświetlonego London Eye, po czym nagle światła na nim zgasły. Nie widzieliśmy również oświetlonego Big Bena. Okazało się, że światła zgasły z powodu odbywającej się dzisiaj ogólnoświatowej akcji "Godzina Dla Ziemi". London Eye, to oczywiście Diabelskie Koło liczące 32 kapsuły, wznoszące się na wysokość 135 metrów i stanowiące jedną z najlepszych platform widokowych w Londynie. Przez większość dni w roku jest on w nocy pięknie oświetlony, a kolory zmieniają się w zależności od okazji. Początkowo miało zapewnić rozrywkę tylko przez 5 lat, ale 20 lat później nadal jest jedną z najpopularniejszych płatnych atrakcji turystycznych w Londynie.

Spod London Eye udaliśmy się jeszcze na chwilę pod stację metra Waterloo, gdzie znajduje się słynny Tunel Graffiti. Kilkusetmetrowy tunel wymalowany jest całkowicie przez różnorodne graffiti. Ponieważ jest już ciemno i dosyć późno, a w tunelu znajdowało się mnóstwo osób najróżnorodniejszych subkultur oraz czuć było wszechobecny zapach marihuany, to nie czuliśmy się tutaj komfortowo i czym prędzej wróciliśmy do “normalnego” świata. Kiedy doszliśmy do Big Bena była dokładnie godzina 21:00. Właściwa nazwa tej słynnej wieży z dzwonem i zegarem to Wieża Elżbiety. Big Ben to nazwa dzwonu znajdującego się w środku tej wieży. Jest to prawdopodobnie najczęściej fotografowany budynek na Ziemi. Wysłuchaliśmy jak dzwony zegara wybijają pełną godzinę i zeszliśmy do stacji metra Westminster.

Dzisiaj pozostał nam już tylko jeden punkt programu. Jest to słynny Plac Piccadilly Circus. Mieliśmy iść na niego w ciągu dnia, ale stwierdziliśmy, że lepiej będzie wyglądał nocą, gdyż znajdują się tutaj słynne wielkie bilbordy wyświetlające reklamy. Gdy wyszliśmy na plac okazało się, że one również są wyłączone z powodu Godziny dla Ziemi. Poszliśmy więc do pobliskiego sklepiku, gdzie dokonaliśmy zakupu drobnych pamiątek. Gdy wyszliśmy ze sklepu neony wokół placu rozświetliły się i mogliśmy podziwiać całkiem fajne widowisko. Do pokoju dotarliśmy około godziny 22:30 i zmęczeni bardzo szybko poszliśmy spać. Jak pokazał mi mój zegarek, zrobiliśmy dzisiaj około 25 km na piechotę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice