Obóz wędrowny rozpoczęty!
Wczoraj o godzinie 2200 wyruszyliśmy Polskim Busem z dworca Metro Młociny i obraliśmy kurs na Krynicę-Zdrój. Już niedaleko za Warszawą zaczął padać deszcz i towarzyszył nam aż do samej Krynicy. Gdy krótko po godzinie 6 rano dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z autokaru deszcz… przestał padać.
W Krynicy najpierw udaliśmy się do Domu Zdrojowego aby skorzystać z toalet. Później znaleźliśmy piekarnię, w której zaopatrzyliśmy się w pieczywo na najbliższe 2 dni oraz zjedliśmy śniadanie w postaci świeżutkich, smakowitych bułeczek z różnymi dodatkami. Po piekarni przyszedł czas na Żabkę i zakup prowiantu na nasze śniadania – przez najbliższe 2 dni nie będziemy widzieć żadnego sklepu. Po zakupach usiedliśmy pod zadaszonymi ławeczkami w Parku Zdrojowym i rozpoczęliśmy przygotowania do wymarszu w góry, które polegały głównie na zapakowaniu prowiantu i przepakowaniu się po podróży tak, aby maszerowanie po górach było jak najbardziej komfortowe. W międzyczasie dołączył do nas nasz przewodnik górski – Pan Przemek, który będzie z nami podczas całej wędrówki.
Około godziny 900 byliśmy już wszyscy gotowi do wymarszu. Po krótkim szkoleniu i przedstawieniu zasad bezpieczeństwa na górskich szlakach wreszcie rozpoczęliśmy nasz wielki marsz. Ponieważ nadal nie padało wybraliśmy dłuższy wariant dzisiejszej wycieczki. Mieliśmy zatem dziś do przejścia prawie 14 km. Niebieskim szlakiem udaliśmy się w kierunku Przełęczy Krzyżowej. Później, już szlakiem zielonym, zeszliśmy do Doliny Czarnego Potoku, gdzie znajduje się dolna stacja kolejki gondolowej na Jaworzynę Krynicką. Po krótkim odpoczynku zaczęliśmy podejście na szczyt Jaworzyny Krynickiej (1114 m n.p.m.). Po drodze minęliśmy Diabelski Kamień, spod którego na szczyt poprowadził już nas szlak czerwony – Główny Szlak Beskidzki.
Ze szczytu zeszliśmy kawałek do Schroniska Górskiego PTKK na Jaworzynie Krynickiej, gdzie spędziliśmy ponad godzinę odpoczywając i jedząc gorące posiłki w postaci zupek chińskich i kisielków. Po odpoczynku ruszyliśmy dalej w kierunku miejsca naszego dzisiejszego noclegu. Większość klasy radziła sobie z marszem bardzo dobrze, choć byli i tacy, którzy trochę narzekali na zmęczenie i zaczynali marudzić. Ale nie ma lekko – trzeba było iść dalej, bo przecież spać w lesie nie będziemy. Do celu – czyli Bacówki PTTK nad Wierchomlą zostało nam około dwóch godzin marszu, z czego większość już na szczęście po terenie płaskim lub schodzącym lekko w dół. Po drodze czekało nas jeszcze lekkie podejście na Runek, skąd niebieski szlak doprowadził nas już do Bacówki PTTK nad Wierchomlą. Dotarliśmy do niej około godziny 1630. Po rozpakowaniu się zjedliśmy obiadokolację i już do końca dnia mieliśmy czas wolny na odpoczynek i regenerację sił przed jutrzejszym dniem. Wszyscy byli jednak tak zmęczeni, że nie trzeba było nikogo specjalnie zachęcać do pójścia spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz