O ile wczoraj nie padało, to dzisiaj od rana… leje. Właściwie zaczęło już lać około 3 w nocy. Niestety prognoza norweska sprawdza się co do godziny. Ma lać tak przez cały dzień… Zrezygnowaliśmy więc z części dzisiejszej wycieczki i nie idziemy do Wodospadu Wierchomla Wielka. Oszczędzamy w ten sposób 8 km drogi. Na razie siedzimy w schronisku. Ruszymy dopiero jak pojawi się jakieś sprzyjające wędrówce „okno pogodowe”, o które będzie dzisiaj jednak niezwykle trudno. Na szczęście mamy do przejścia najkrótszy odcinek na całej trasie, bo do Hali Łabowskiej będziemy stąd szli tylko około 3,5 godziny. Musimy się jednak naprawdę bardzo dobrze do tej drogi przygotować, bo łatwo w tych warunkach nam nie będzie. Nie dość że leje, to jeszcze dość mocno wieje wiatr, no i na szlaku jest mnóstwo kałuż i grząskiego błota.
Już jesteśmy w Schronisku PTTK na Hali Łabowskiej. Wyszliśmy dopiero około godziny 1300. Droga minęła nam szybko. Cały czas padało, a my po przyjściu wyglądaliśmy jak zmokłe kury. Na szczęście na trasie nie wiało tak mocno jak rano. Tutejsze schronisko okazało się bardzo przytulne. Cały wieczór spędziliśmy w głównej sali, przy palącym się kominku, przy którym suszyliśmy nasze przemoczone buty i ubrania. Ponieważ nie ma tutaj prądu, to światło, zasilane agregatami, było tylko dostępne między 19 a 21. Wszystkim się to bardzo podobało, mimo tego, że nie można było sobie nawet naładować telefonów komórkowych. Dodatkową atrakcją dla mojej klasy było to, że większość mieszkała w dwóch 10-osobowych pokojach, z których jeden musiał być koedukacyjny. Nie trudno się domyśleć, że rozmowy trwały do późnych godzin wieczornych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz