Dzisiaj wieczorem wracamy już niestety z powrotem do Polski. Zanim to jednak nastąpiło postanowiliśmy powłóczyć się jeszcze po uliczkach Ammanu i zobaczyć trzy najbardziej znane meczety w mieście. Pierwszym z nich był meczet Króla Abdullaha I, przykryty charakterystyczną błękitną kopułą, od której wywodzi się bardziej popularna jego nazwa – Meczet Błękitny. Wybudował go w 1989 roku król Hussejn, ku pamięci swego królewskiego dziadka. Jest ogromny, w środku może pomieścić 7 tysięcy wiernych, a na dziedzińcu zmieści się dodatkowe 3 tysiące osób. Jest tu też sala kobieca na 500 osób i loża królewska. Wrażenie potęguje niebieska kopuła o średnicy 35 metrów nad salą modlitewną. Znajduje się tu też małe muzeum islamskie z pamiątkami po królu i z makietami meczetów. Jako jedyny, może być zwiedzany w środku przez turystów.
Spod Błękitnego Meczetu udaliśmy się do znajdującego się na przeciwległym wzgórzu meczetu Abu Darwish o charakterystycznej biało-czarnej fasadzie. Został on zbudowany w 1961 roku dla mniejszości Czerkiesów czyli grupy etnicznej pochodzącej z północno-zachodniego Kaukazu. Dojście do meczetu okazało się bardzo męczące. Musieliśmy pokonać mnóstwo schodów i na samym szczycie byliśmy bardzo zmęczeni. Zastanawialiśmy się, co by było, gdyby przyszło nam pokonać tą trasę w lecie, przy ponad 40-stopniowym upale…
Spod meczetu Abu Darwish pozostało nam już tylko zejście do centrum, gdzie podeszliśmy jeszcze zobaczyć i zrobić zdjęcia meczetowi Króla Husajna z 1924 roku, z dwoma smukłymi minaretami. Ponieważ byliśmy w samym centrum, to ostatnie chwile w Jordanii postanowiliśmy spędzić na zakup ostatnich pamiątek i wydaniu resztek pieniędzy, które nam zostały. Kupiliśmy sobie również po raz kolejny pyszny sok z trzciny cukrowej, a wcześniej również sok ze świeżo wyciskanych granatów.
Zgodnie z tym co sobie zaplanowaliśmy wcześniej, około godziny 15.30 ruszyliśmy na lotnisko. Po dojechaniu na parking i oddaniu samochodu do wypożyczalni Sixt mieliśmy jeszcze sporo czasu na przepakowanie się, a następnie na odprawę bagażową. Samolot Ryanair do Polski wyleciał z kilkunastominutowym opóźnieniem, ale na lotnisku w Modlinie byliśmy planowo, krótko po godzinie 23. Udało nam się załapać na pierwszy bus do Warszawy, a z centrum dojechaliśmy do domu taksówką. I tak oto skończyła się nasza podróż po naprawdę pięknej Jordanii. Kolejny kraj na liście odhaczony :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz