Beduin Traditions Camp to nazwa biura (firmy) w której wykupiliśmy przez Internet całodzienną wycieczkę po pustyni Wadi Rum zakończoną noclegiem w namiotach. Mieliśmy stawić się w wiosce Wadi Rum Village między 9 a 10 rano. Ponieważ z Petry mieliśmy do przejechania ponad 100 km, to musieliśmy wyjechać około 8. Na śniadaniu okazało się, że w naszym hotelu nocowała również inna para z Polski, która też miała wykupione noclegi w Wadi Rum Village, ale byli bez własnego samochodu i zapytali nas, czy byśmy ich nie zabrali. Tak więc podróż minęła nam na rozmowach o podróżach.
Do wioski dojechaliśmy punktualnie o 10. Mieliśmy jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby się przepakować. Dopiero przed 11 przyjechał po nas terenowy samochód, którym jeździliśmy cały dzień po wszystkich atrakcjach pustyni Wadi Rum. Przez cały czas jeździła też z nami para z Rumunii.
Wadi Rum bywa nazywana najpiękniejszą pustynią świata. Za wartościową uznało ją UNESCO wpisując na listę światowego dziedzictwa. To największa dolina w Jordanii pełna granitów i piaskowców. Pada tu tak mało deszczu, że zalicza się ją do terenów pustynnych. Klimat miejsca tworzą wielkie czerwone wydmy, żółte dziurawe klify i ogromne przestrzenie. Ze względu na jej kosmiczny krajobraz nazywana bywa Doliną Księżycową. Pustynia posłużyła również jako plan do takich filmów jak: „Lawrence z Arabii”, „Czerwona planeta”, „Gwiezdne wojny”, „Prometeusz” czy w końcu „Marsjanin”.
Pierwszym przystankiem na naszej trasie zwiedzania był Lawrence Spring, czyli Źródło Lawrenca. W zasadzie nie warto o tym miejscu nic wspominać, gdyż zatrzymaliśmy się tutaj tylko po to, żeby wejść na stromą górę, gdzie na końcu znajduje się źródło, którym jest podobno gumowy wąż. Nie wiemy, bo nie doszliśmy do źródła.
Kolejnym punktem zwiedzania była „Mała Wydma”. Piasek na niej ma kolor czerwony jak na Marsie. W naszym samochodzie były deski do zjeżdżania z wydmy, ale my nie skorzystaliśmy z tej atrakcji. Za to weszliśmy na szczyt wydmy i skałki znajdujące się ponad nią, z których roztaczał się przepiękny widok na całą pustynię. Można powiedzieć, że ta wydma to takie wrota do pustynni „Wadi Rum”.
Trzecim punktem był „Kanion Khazali” – długi na 30 metrów, z paroma malunkami kóz sprzed dwóch tysięcy lat. Po wyjściu z kanionu, w znajdującym się niedaleko niego dużym namiocie, czekał już na nas przygotowany, całkiem smaczny lunch.
Po lunchu udaliśmy się w kierunku „Małego Mostu” Czyli skały na środku pustyni, z małym skalnym mostem. Po „zdobyciu” mostu pojechaliśmy dalej, w głąb pustyni. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy skalnym grzybie i po zrobieniu zdjęć udaliśmy się dalej.
Tym razem kierowca podwiózł nas do Kanionu Al Mahama. Spacer tym kanionem zajął nam około 20 minut. Wyszliśmy po jego drugiej stronie, gdzie już czekał na nas kierowca.
Spod Kanionu podjechaliśmy do kolejnego łuku skalnego. Tym razem nieco większego, o nazwie Burdah Rock Bridge. Wejście na niego było bardzo krótkie, ale dość trudne. Później jeszcze na chwilkę zatrzymaliśmy się na kolejnej piaszczystej wydmie, przy której znów odbyła się krótka sesja zdjęciowa.
Na sam koniec podjechaliśmy na miejsce, w którym oglądaliśmy zachód słońca. Po zachodzie kierowca zawiózł nas do obozu, gdzie po rozpakowaniu i krótkim odpoczynku czekała już na nas kolacja. A po kolacji przyszedł czas na wieczór przy świecach i herbacie oraz beduińskiej muzyce. Ja z D. zamówiliśmy sobie jeszcze dodatkowo shishę.
Przed pójściem spać odeszliśmy jeszcze na chwilę od obozu, żeby podziwiać przepiękne rozgwieżdżone niebo na pustyni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz