czwartek, 31 stycznia 2019

Jordania - dzień 3












Tak jak zaplanowaliśmy, tak wyjechaliśmy. Wschód słońca przywitał nas gdzieś na autostradzie do Petry, pośrodku pustyni. Zwiedzanie Petry rozpoczęliśmy krótko po godzinie 9. Do dzisiaj myślałem, że Petra to jedynie słynna świątynia – Skarbiec (Treasury), rozsławiona w filmie Indiana Jones i Ostatnia Krucjata oraz kilka mniejszych świątyń dookoła. Nie spodziewałem się, że teren Parku Archeologicznego w Petrze jest taki wielki i że tyle będziemy dzisiaj zwiedzać.

Główny szlak spod Visitor Center prowadzi do najważniejszej atrakcji Petry, czyli wspomnianej świątyni Skarbiec, a dalej aż do położonego wysoko w górze Monastyru Ad-Deir, mijając po drodze ruiny starożytnego miasta ze świątynią Qasr al-Bint. Spacer przepięknym kanionem o nazwie Siq zajmuje około 20 minut. Wychodzi się z niego wprost na Skarbiec. Najlepiej być tu rano, gdyż wówczas promienie słońca w całości oświetlają główną atrakcję Petry. Później można iść już w różnych kierunkach, poprowadzonymi przez okoliczne góry szlakami, które jednak nie są zbyt dobrze oznakowane. Główny szlak, jak już wspomniałem, prowadzi dalej, aż do położonego wysoko w górach Monastyru.

My jednak postanowiliśmy iść okrężną drogą, zwiedzając i odkrywając jeszcze po drodze inne cuda natury i dzieła ludzkich rąk. Usiedliśmy również po drodze napić się gorącej herbaty, przy jednym z licznych straganów z pamiątkami. Na końcu oczywiście również doszliśmy do kulminacyjnej świątyni Ad-Deir, skąd pozostał nam półtoragodzinny powrót na parking. Żeby nie było za łatwo, zeszliśmy jeszcze na chwilkę z głównego szlaku, aby zobaczyć kilka grobowców królewskich.

Po dojściu do samochodu pojechaliśmy do oddalonego o kilka minut drogi Hotelu Anbat Midtown, w miejscowości Wadi Musa, gdzie zalegliśmy w łóżku i zdrzemnęliśmy się. Był to dobry pomysł po trudach dzisiejszej wycieczki. A ponieważ jestem troszkę przeziębiony i przeszkadza mi ciągły katar, a wczoraj i dzisiaj dodatkowo opaliłem, a właściwie spiekłem sobie głowę, tak więc drzemka zdecydowanie mi się przydała.

Po drzemce poszliśmy kupić sobie coś do jedzenia. Tym razem kupiliśmy sobie jagnięcinę z frytkami, którą ze smakiem zjedliśmy u siebie w pokoju, który tym razem jest naprawdę bardzo przyjemny, no i przede wszystkim ciepły!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice