Po śniadaniu poszliśmy jeszcze z Łezką na spacer, żeby nie czuła się za bardzo smutna, podczas gdy my będziemy w Jordanii. O 10.30 poszliśmy do metra, by już o 11.15 jechać Modlin Busem na lotnisko w Modlinie. Przed wylotem zjedliśmy sobie jeszcze w lotniskowej restauracji pizzę. Zgodnie z rozkładem, punktualnie o 14.45 wylecieliśmy do Ammanu. W stolicy Jordanii wylądowaliśmy 5 minut przed czasem, a jeszcze w trakcie lotu nasz pilot poinformował nas, że w Ammanie jest fantastyczna pogoda. Jakież było nasze zdziwienie, gdy otworzyły się drzwi samolotu, a na zewnątrz lało jak z cebra. Musieliśmy w strugach deszczu przejść po płycie lotniska do głównego budynku lotniska. Po odbyciu kontroli paszportowej i odebraniu bagażu szybko udaliśmy się do stanowiska firmy Sixt – w której mieliśmy wynajęty samochód. Okazało się to świetnym posunięciem, bo odbieraliśmy samochód jako pierwsi, a za nami zaraz ustawiła się kolejka ludzi z naszego samolotu. Ostatni czekali na swój samochód na pewno około dwóch godzin.
Na szczęście w międzyczasie przestało lać. Po spakowaniu walizek do samochodu, z małymi problemami związanymi z przestawieniem się na automatyczną skrzynię biegów, udaliśmy się do centrum Ammanu, do naszego hotelu. Przez całą drogę do centrum, czyli około 40 km padał przelotny deszcz. Gdy w końcu dotarliśmy pod hotel przestało padać na dobre. Po rozlokowaniu się w naszym malutkim i bardzo zimnym pokoju bez ogrzewania wyszliśmy na krótki, wieczorny spacer po okolicy połączony z kupnem shoarmy i kanafehu (kunafy), czyli tradycyjnego, słodkiego ciasta serowego, charakterystycznego dla kuchni arabskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz