Po śniadaniu wyjechaliśmy na kolejny dzień zwiedzania. Pogoda była dzisiaj jeszcze lepsza niż wczoraj. Na początek podjechaliśmy do położonej po sąsiedzku z naszym hotelem Katedry Oliwskiej. Niegdyś wybudowana i zarządzana przez zakon cystersów, dzisiaj nadal urzeka swym pięknem. Jest to najdłuższy kościół w Polsce – mierzący 107 metrów. Katedra budowana etapami, a także napadana przez liczne wrogie wojska, obecnie posiada styl mieszany romańsko-gotycki. Kościół ten jest licznie odwiedzany przez turystów, głównie dzięki XVIII-wiecznym organom posiadającym prawie 8000 piszczałek. Warto wysłuchać 20-minutowego koncertu, w czasie którego uwagę przykuwają liczne ruchome elementy organów.
Po obejrzeniu kościoła poszliśmy na spacer do znajdującego tuż obok pięknego Parku Oliwskiego, który jest największym parkiem w Gdańsku. Powstanie Parku związane jest z działalnością zakonu Cystersów, który pojawił się w okolicach Gdańska w 1186 roku. Cystersi zarządzali terenem nad Potokiem Oliwskim, na którym zbudowali klasztor, a następnie zaczęli zagospodarowywać przestrzeń wokół, tworząc ogród, stawy i aleje, nasadzając zioła i rośliny ozdobne. Po przebudowie Pałacu Opatów w latach 1754-1756 opat Jacek Rybiński zlecił projekt zmiany aranżacji parku. Wykonał go ogrodnik Henstchel, a jego realizacją zajął się Kazimierz Dębiński z Kocka, znany z prac w Wilanowie. Nowa barokowa odsłona parku miała nawiązywać do ogrodów Wersalu. Powstała wówczas francuska część parku. Natomiast część angielsko-chińska, naśladująca dziką przyrodę, została stworzona pod koniec XVIII wieku przez Jana Jerzego Saltzmanna (syna twórcy królewskich ogrodów w Poczdamie). Mniej więcej w tym samym okresie park został udostępniony dla zwiedzających. Potem powstało jeszcze alpinarium, oranżeria i palmiarnia. W 1955 roku park otrzymał imię Adama Mickiewicza, a w 1971 został wpisany do rejestru zabytków Gdańska. Najnowszą częścią jest ogród japoński.
Powstające przez lata aleje, stawy, nasadzenia i elementy małej architektury stworzyły przestrzeń jedyną w swoim rodzaju – miejsce rodzinnych spacerów, spotkań, a także wydarzeń kulturalnych. Oprócz cennej roślinności z całego świata (w parku znajduje się ogród botaniczny), możemy zobaczyć tu kaskadę na Potoku Oliwskim, porozmawiać w Grotach Szeptów (w jednej grocie słychać, co mówi nawet szeptem osoba w grocie po drugiej stronie alei) czy spojrzeć na pozostałość Książęcego Widoku – osi widokowej, która tworzyła iluzję, jakoby zaraz za stawem zaczynało się morze (odległe o 3 km). Na terenie parku działają dwa oddziały Muzeum Narodowego w Gdańsku – Oddział Sztuki Nowoczesnej w Pałacu Opatów i Oddział Etnografii w Spichlerzu Opackim. Można też oglądać plenerową Galerię Współczesnej Rzeźby Gdańskiej. Co roku w parku odbywa się festiwal Mozartiana. Jest tu także restauracja a w okresie świątecznym pojawiają się piękne iluminacje.
Po powrocie do samochodu pojechaliśmy na Westerplatte, uformowanego w latach 1845‑1847 półwyspu w Gdańsku, przy ujściu Martwej Wisły do Zatoki Gdańskiej. W latach 1926‑1939 była to eksklawa Rzeczypospolitej Polskiej wewnątrz terytorium Wolnego Miasta Gdańska. Jak wszytkim chyba wiadomo Westerplatte to symbol wybuchu II wojny światowej. W okresie międzywojennym funkcjonowała tutaj tak zwana Wojskowa Składnica Tranzytowa, na terenie której mieściła się polska składnica amunicyjna z oddziałem wartowniczym. To własnie jej obrona we wrześniu 1939 roku stała się symbolicznym początkiem II wojny światowej oraz polskiego oporu przeciw agresji III Rzeszy. 1 września 1939 roku o godz. 4.48, salwa 280-milimetrowych dział przybyłego do Gdańska z rzekomo pokojową wizytą niemieckiego pancernika „Schleswig-Holstein” rozpoczęła szturm piechoty na polską placówkę na Westerplatte. Przez siedem dni załoga odpierała liczne ataki od strony nasady półwyspu, bombardowana z powietrza i ostrzeliwana przez niemieckie działa i moździerze. 7 września wobec zdecydowanej przewagi nieprzyjaciela i wyczerpania załogi major Henryk Sucharski podjął decyzję o kapitulacji. W czasie tych walk poległo co najmniej piętnastu polskich żołnierzy, wielu było rannych. Straty niemieckie do dziś są nieznane. Po kapitulacji polscy żołnierze trafili do niemieckich obozów jenieckich, gdzie przebywali aż do 1945 roku. Dzisiaj ten skrawek ziemi ponownie należy do Polski. Znajduje się tutaj swoiste muzeum na wolnym powietrzu. Na całym terenie poustawiane są tablice opisujące i upamiętniające wydarzenia z czasów wojny, można zwiedzić pozostałości zniszonego bunkra. Na sztucznie usypanym pagórku wzniesiono monument o wysokości 25 metrów, który upamiętnia polskich obrońców Wybrzeża we wrześniu 1939 roku. Budowa pomnika trwała 2 lata. Uroczystość odsłonięcia odbyła się w niedzielę 9 października 1966 roku, w rocznicę bitwy pod Lenino. U stóp pomnika znajduje się również słynny napis, który powstał w czasach PRL-u – „Nigdy więcej wojny”.
Następnym miejscem, które dzisiaj odwiedziliśmy było miesce przekopu Mierzei Wiślanej, które ma być jednym z elementów powstającego kanału żeglugowego o nazwie „Nowy Świat”. Przy budowie przekopu nadal trwają prace budowlane. Otwarcie, według planu, ma nastapić we wrześniu tego roku. Prace są już bardzo zaawansowane, widać już praktycznie cały przekop, choć nie puszczono jeszcze przez niego wody. Budowa kanału przyciąga bardzo wielu turystów ciekawych postępów prac jak i samego wyglądu przekopu.
Spod terenu budowy przekopu pojechaliśmy jeszcze dalej wzdłuż Mierzei Wiślanej, w kierunku ostatniej miejscowości przed granicą z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim – Piaski. Zatrzymaliśmy się jednak trochę wcześniej, zaraz za Krynicą Morską, na parkingu przy ścieżce do punktu widokowego Góra Pirata, na której znajduje się wieża widokowa, z której podziwiać można widok na wody Zalewu Wiślanego, a z drugiej strony na Morze Bałtyckie. Na wieżę poszedłem sam, bo mama nie miała siły iśc tak daleko i chciała odpocząć sobie trochę w samochodzie.
Dzień nad morzem bez pobytu na plaży to dzień stracony. W związku z tym trzeba było pójść choć na chwilę na plażę. Dzisiaj wybraliśmy plażę w Mikoszewie, tuż przy ujściu Wisły do morza. Zanalazłem leśny parking położony najbliżej plaży i tym razem zabrałem mamę ze sobą. Po kilkuminutowym spacerze pośród sosnowego lasu dotarliśmy na piękną, szeroką, piaszczystą i prawie pustą plażę. Wiał dosyć silny wiatr, ale widoki były piękne. W oddali, na wyspie przy ujściu Wisły, na terenie rezerwatu Mewia Łacha, dostrzec można było wylegujące się na słońcu foki. Dalej, patrząc w kierunku Gdańska, dostrzec można było ogromne kontenerowce stojące na redzie gdańskiego portu.
Po kilkunastominutowym pobycie na plaży wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się już w drogę powrotną do Gdańska. Tym razem jednak wybraliśmy drogę wojewódzką numer 501, przez Wyspę Sobieszewską, na której musieliśmy odbyć przeprawę promową przez Wisłę promem Świbno. Gdy dojechaliśmy do przeprawy okazało się, że przed nami na prom wpuszczono ostatni samochód. Byliśmy więc pierwszym samochodem oczekującym na kolejną przeprawę. Ponieważ nigdzie się nie spieszyliśmy, to nawet ucieszyliśmy się z tego faktu. Mogliśmy kupić sobie hot dogi i lody w pobliskim barze oraz zdążyłem na spokojnie porobić fajne zdjęcia okolicy.
Po przeprwie dalsza droga minęła nam już spokojnie. Zanim wróciliśmy do hotelu zatrzymaliśmy się, podobnie jak wczoraj, w barze KMAR, aby kupić sobie coś do jedzenia na wieczór. W hotelu byliśmy około godziny 19.30. Jutro rano mają do nas do hotelu dojechać L. z Zawiercia i razem pojedziemy na pogrzeb, a później zapewne będziemy już wracać do domu, więc dzisiejsza relacja będzie ostatnią z naszego pobytu w Trójmieście.