środa, 4 maja 2022

Kampinoski Park Narodowy z 7b










Już następnego dnia po powrocie z Budapesztu, czyli dzisiaj – w środę, wybrałem się z moją klasą (7b) na wycieczkę do Kampinoskiego Parku Narodowego. Wycieczkę zorganizowała nam trójka klasowa rodziców. My mieliśmy tylko dojechać na miejsce zbiórki – Polanę Rekreacyjną „Jakubów” w Izabelinie, przy budynku dyrekcji KPN.

Pogoda była dzisiaj jak na zamówienie. Słoneczko i cieplutko. Po dotarciu na miejsce przyszedł do nas przewodnik i rozpoczęliśmy naszą wycieczkę. Po drodze zatrzymywaliśmy się w ciekawych miejscach, gdzie poznawaliśmy przyrodę i historię Kampinoskiego Parku Narodowego. Maj to chyba najpiękniejszy miesiąc w roku. Przyroda budzi się do życia, jest pięknie i zielono a zwierzątka coraz odważniej wychodzą ze swoich zimowych kryjówek. Mieliśmy okazję podziwiać dzisiaj rózne gatunki kwiatów w poszyciu kampinoskiego lasu, które spieszyły się z zakwitnięciem, zanim liście drzew w lesie rozrosną się na tyle, że całkowicie zablokują im dostęp do życiodajnego światła słonecznego. Niezpomnianym widokiem dla dzieci pozostaną zapewne zwinięte jeszcze niczym ślimaki młode listki paproci. Zapamiętają także na pewno, że sporo gatunków krzewów i drzew nieumiejętnie sprowadzanych z zagranicy zagraża dzisiaj całemu ekosystemowi leśnemu.

Widzieliśmy również kampinoskie wydmy. Między innymi Górę Ojca, na szczycie której wybudowano wysoką wieżę obserwacyjną. Podobno przy dobrej widoczności widać z niej z jednej storony biurowce w centrum Warszawy (i oczywiście także Pałac Kultury), a z drugiej cały Kampnoski Park Narodowy. Na wieży siedział akurat pracownik parku i obserwował, czy czasem nie pojawi się w okolicy jakiś pożar, wszak w lesie jest coraz bardziej sucho, a w całej Polsce obowiązuje obecnie bardzo wysoki stopień zagrożenia pożarowego. Mijaliśmy też wiele różnych stawów, oczek wodnych, cieków wodnych oraz obszarów podmokłych i zabagnionych, które zapewne wraz ze zbliżaniem się pory letniej będą stopniowo wysychać, jak to zresztą ma miejsce co roku.

KPN - kot spotkany po drodze

A zwierzątka? Oczywiście że też były. I to nie tylko udomowiony kot w obroży, którego spotkaliśmy nieopodal mijanego domostwa. Przy sporym mrowisku pan przewodnik opowiedział nam jak działa i pokazał jak ostry ma zapach kwas mrówkowy. A skoro już o mrówkach mowa, to zapoznaliśmy się również z mrówkolwem, a właściwie z jego larwą. Gdyby ktoś o nim nie wiedział, to przeszedłby zapewne obok nawet nie przypuszczając, że „tam coś może się czaić”. Wielu z nas, podczas wycieczki po lesie, napotkało być może niewielkie „lejki” wykopane w piasku. Wyglądają one dość niepozornie, z daleka łatwo je przeoczyć. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się, zauważyć można geometryczną doskonałość struktury – lejki nie powstają na skutek podmuchów wiatru, czy osuwania się piasku. Na dnie każdego z nich siedzi „potwór”. Czai się tam brzydka jak noc larwa sieciarki z rodziny mrówkolwowatych (Myrmeleontidae). Jest ona krępa, szarobrunatna i masywna. Jej szczególną cechą rozpoznawczą jest aparat gębowy. Larwa – na zgubę mrówkom i każdemu innemu niewielkiemu bezkręgowcowi – uzbrojona jest w potężne szczęki, którymi chwyta wszystko to, co wpadnie do jej piaskowego leja. Jeżeli jakiś nieszczęśliwy owad będzie starać się wydostać z pułapki, mrówkolew ma w zanadrzu dodatkową broń przygotowaną na tę okazję. Szybkimi ruchami głowy wyrzuca w powietrze ziarenka piasku, które mają pomóc strącić ofiarę prosto w jej otwarte żuwaczki. Jakby tego wszystkiego było mało – jej szczęki wyposażone są w broń chemiczną podobną do jadu. Raz przytrzymana ofiara, która zdoła się na moment oswobodzić – słabnie bardzo szybko.

W miejscach dobrze usłonecznionych, na mijanych polanach, mieliśmy okazję widzieć przemykające nam między nogami i chowające się przed nami w trawie jaszczurki zwinki i jaszczurki żyworodne. Niektóre nawet dały nam się sfotografować.

Spacerując po terenie Kampinoskiego Parku Narodowego nie sposób jest nie wspomnieć również o jakże burzliwej jego historii. Przewodnik, którego rodzina i on sam od pokoleń zamieszkuje na terenie kampinosu, opowiadał nam dzieje powstania zakładu dla ociemniałych w Laskach (obok którego przechodziliśmy) oraz przypomniał o bardzo smutnych wydarzeniach z okresu II wojny światowej. Waleczna postawa polskiej armii walczącej wówczas z niemieckim najeźdźcą a później także ofiarna walka partyzancka usłana wieloma ofiarami nabiera szczególnego znaczenia w czasie trwającej wojny na Ukrainie. Dla dorastającej młodzieży opowieści te nabierają obecnie zupełnie innego znaczenia niż jeszcze kilkanaście czy nawet kilka lat temu, kiedy to o wojnie słyszało się jedynie z opowieści dziadków, bądź w czasie wojennych filmów. Dzisiaj, kiedy wojna jest namacalna, kiedy nasze dzieci ją niemalże czują, przebywając codziennie w szkole z kolegami i koleżankami, którzy zostali zmuszeni do ucieczki ze swojego domu, każdy mijany cmentarz, pomnik, czy nawet każda pojedynacza mogiła nabiera dla nich szczególnego znaczenia i jest pretekstem do chwili zadumy nad bezsensownością i okrucieństwem wojny.

A na koniec, kiedy doszliśmy już do Polany „Opaleń”, pan przewodnik podziękował nam za wspólną wycieczkę a my mogliśmy już udać się do przygotowanego wcześniej specjalnie dla nas stanowiska, przy którym rozpaliliśmy ognisko, upiekliśmy sobie kiełbaski i chleb. Niektórzy zajadali się również smaczną soczystą papryką. A potem pozostało nam już tylko zagasić ognisko i wrócić pod szkołę, gdzie zakończyliśmy dzisiejszą wycieczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice