Cały dzisiejszy dzień sędziliśmy z mamą u drugiej części rodziny, tym razem tej od strony taty, czyli w Pszowie. Wyjechaliśmy zaraz po śniadaniu, które oczywiście było z obowiązkowym w święta Wielkanocne żurkiem z jajkiem i białą kiełbasą. Droga do Pszowa zajęła nam około półtorej godziny. Na miejscu byliśmy około godziny 11. Najpierw posiedzieliśmy u Bogny i Arka. Były też ich "dzieci" - Przemek i Ania. Zjedliśmy u nich obiad, pogadaliśmy, powspominaliśmy i około 16 poszliśmy jeszcze na godzinę do Witka i Klaudii, którzy też już mają dwójkę dzieci, choć dużo młodszych niż Bogna z Arkiem, bo są dopiero w wieku wczesnoszkolnym.
Z Pszowa wyjechaliśmy po godzinie 17. W znacznej części drogi powrotnej towarzyszyły nam opady deszczu. Momentami były one dość intensywne. Do Zawiercia dojechaliśmy około godziny 19. Po kolacji mieliśmy czas na długie rodzinne pogawędki. Mieliśmy o czym rozmawiać, bo przecież ostatni raz widzieliśmy się prawie 10 lat temu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz