sobota, 8 kwietnia 2023

Rodzinna Wielkanoc - sobota










Już nie pamiętam kiedy jakiekolwiek święta spędzałem w gronie rodzinnym. W tym roku postanowiłem więc na Wielkanoc pojechać do Zawiercia i Pszowa, żeby spotkać się z najbliższymi przy świątecznym stole. Pojechaliśmy z mamą już w piątek i zostaliśmy aż na 4 dni. Mieszkaliśmy u naszej rodzinki w Zawierciu.

Dzisiaj sobota, czyli tradycyjny dzień święcenia jajek. Po śniadaniu mama z bratem i K. zostali w domu, a ja z moją kuzynką Beatą postanowiliśmy wybrać się na zwiedzanie okolic Zawiercia. Pogoda była znośna, najważniejsze, że nie padał deszcz. Jako pierwszy punkt naszej dzisiejszej wycieczki wybraliśmy  Wzgórze Kromołowiec i Skałki Niegowonickie. Znajdują się one tuż przy drodze wojewódzkiej nr 790, a dojazd do nich prowadzi przez kilka malowniczych serpentyn. Z parkingu do skałek jest zaledwie kilka kroków. Jest to grupka niewysokich skał wapiennych znajdujących się na terenie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Ponieważ znajdują się na dośc wysokim wzniesieniu (Wzgórze Kromołowiec ma 417 m n.p.m.) oraz na otwartym terenie, są bardzo dobrym punktem widokowym. Prze dobrej widoczności można zobaczyć stąd między innymi zamek w Ogrodzieńcu oraz Pustynię Błędowską. Na niektórych skałkach uprawiana jest również wspinaczka skalna i bouldering. Powstało tu kilka dróg wspinaczkowych o różnym stopniu trudności.

Po kilkunastominutowym spacerze pośród skałek udaliśmy się w kierunku Ogrodzieńca. Tym razem jednak nie po to, żeby oglądać znajdujące się w miejscowości Podzamcze ruiny pięknego zamku, ale na drugą stronę drogi DW 790, żeby zobaczyć mniej uczęszczany przez turystów Gród na Górze Birów. Gród ukazuje nam, jak mogła wyglądać osada obronna z czasów, kiedy Polską rządzili pierwsi Piastowie. Głównym budulcem było drewno, ale nasi przodkowie wykorzystywali też ziemię i kamienie. Przed wrogami chroniły wały i palisada. Przy ich wznoszeniu świetnie wykorzystywano naturalne walory obronne góry - strome skały czy przepaściste zbocza. Do samego grodu jednak nie dotarliśmy. Postanowiliśmy wejśc na wzgórze Suchy Połeć z punktem widokowym o śmiesznej nazwie Czarny Bolec. Po drodze na szczyt mijaliśmy również ruiny dawnych niemieckich bunkrów. Z punktu widokowego bardzo ładnie widać zamek Ogrodzieniec oraz Gród na Górze Birów.

Ostatnim punktem naszej dzisiejszej krótkiej objazdówki były ruiny zamku Bąkowiec w Skarżycach, znane bardziej pod nazwą Morsko. Leżą one na terenie ośrodka wypoczynkowego "Morsko Plus", w którym byliśmy około 20 lat temu na wycieczce nauczycielskiej z naszego gimnazjum przy Filareckiej. Zachowany w postaci ruiny zamek Bąkowiec wzniesiony został na planie nieregularnego wieloboku. Kamienna brama, po której pozostały do dziś fragmenty, wprowadzała na niewielki dziedziniec, który otoczony był murem i czworokątnymi pomieszczeniami położonymi po przeciwległych stronach. W narożnikach znajdowały się baszty pełniące rolę obserwacyjno-obronną. Fortyfikacje zamku były bardzo trudno dostępne - dotrzeć tu można było jedynie przez system pomostów i drabin. Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z roku 1390, gdy należał on do Mikołaja Strzały. Tutejsze ziemie wielokrotnie zresztą przechodziły z rąk do rąk. Gruntowną rozbudowę na przełomie XVI i XVII wieku, a być może nawet wybudowanie od nowa, zamek zawdzięczał rodowi Włodków. Już jednak w wieku XVII (po najeździe szwedzkim) forteca zaczęła popadać w ruinę. XX wiek przyniósł z sobą szereg dziwnych pomysłów. Jeszcze przed wojną właściciel terenu, architekt Witold Czeczott, korzystając z materiału pozyskanego z murów zamku, wybudował tu dom mieszkalny. W czasach PRL teren przekształcono w ośrodek wypoczynkowy, szpecąc ruiny nowymi budynkami oraz konstrukcją wyciągu narciarskiego.

Zamek by już ostatnim punktem na naszej trasie. Z Morska wróciliśmy do Zawiercia, gdzie zjedliśmy przygotowany przez ciocię pyszny obiad. A po obiedzie pojechaliśmy na cmentarz do Sosnowca, odwiedzić grób rodziców mamy, czyli moich dziadków. Po wizycie na cmentarzu pojechaliśmy do katowic, do Edyty - mojej drugiej kuzynki. U niej spędziliśy bardzo miłe, rodzinne popołudnie, oczywiście przy suto zastawionym świątecznym stole. A wieczorem, już w Zawierciu, miałem czas żeby pogadać sobie z Beatą i powspominać dawne dziecięce czasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela