poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Rodzinna Wielkanoc - poniedziałek










W lany poniedziałek znów wybraliśmy się z Beatą na zwiedzanie. Tym razem w planie mieliśmy tylko dwie atrakcje, ale za to jakie! Najpierw pojechaliśmy do Tarnowskich Gór żeby zwiedzić, wpisaną w 2017 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO, zabytkową kopalnię srebra.

Kopalnia w Tarnowskich Górach to jedyna w Polsce podziemna trasa turystyczna umożliwiająca zwiedzanie podziemi dawnej kopalni kruszców srebronośnych, założonej w triasowych dolomitach i wapieniach. Została udostępniona do zwiedzania w 1976 roku. Jest częścią podziemnego labiryntu wyrobisk górniczych, chodników i sztolni odwadniających, którego długość wynosi ponad 150 km. Na głębokości 40 metrów powstał szlak turystyczny o długości 1740 metrów i kształcie trójkąta, łączący trzy szyby: „Anioł”, „Żmija” i „Szczęść Boże”. W czasie wędrówki turyści oglądają pochodzące z XVIII i XIX wieku przodki górnicze, dawne stanowiska pracy i narzędzia. Blisko 300-metrowy fragment trasy trzeba pokonać łodzią. W 2012 roku podziemna trasa turystyczna została udźwiękowiona w autentyczne odgłosy ciężkiej pracy gwarków, efekty zawału kopalnianego, jadących wózków i robót strzałowych. Zwiedzanie kopalni rozpoczyna się od krótkiego filmu, następnie przechodzi się z przewodnikiem do sal pokazujących historię powstania kopalni, sposoby wydobywania kruszców oraz ogólną historię górnictwa na okolicznych terenach. Dopiero później zjeżdża się windą na właściwą trasę zwiedzania. Pokonanie całej trasy turystycznej, wraz z projekcją filmu i częścią muzealną zajmuje 1 godzinę i 40 minut.

Po zwiedzeniu kopalni (lub przed, w oczekiwaniu na wejście) można obejrzeć sobie, znajdujący się tuż przy budynku kopalni, Skansen Maszyn Parowych. Choć jest on stosunkowo mały, to zgromadzono tu całkiem bogatą kolekcję maszyn parowych używanych w dawnym przemyśle oraz kilkanaście parowozów.

Po zwiedzeniu kopalni pojechaliśmy na uroczy rynek w Tarnowskich Górach. W międzyczasie zza chmur wyszło słońce i zrobiło się bardzo wiosennie i przyjemnie. Na rynku kupiliśmy sobie pyszne lody i po ich zjedzeniu pojechaliśmy w dalszą podróż.

Za cel obraliśmy sobie tym razem... Malediwy, ale te polskie, czyli Park Gródek w Jaworznie. Gdy do nich dojeżdżaliśmy to pogoda posuła się, zaczął padać deszcz, a na horyzoncie pojawiła się duża chmura burzowa. Trochę byliśmy zmartwieni, bo cały urok polskich Malediwów ukazuje się w pełni dopiero w promieniach słońca. Ale twardo jechaliśmy do celu, czyli na parking przy Parku Gródek. Gdy zaparkowaliśmy... deszcz przestał padać i zza chmur wyszło słońce. Trafiliśmy idealnie w okno pogodowe. Podczas całego zwiedzania towarzyszyło nam błękitne niebo, słońce i przyjemne ciepełko! Tak to można zwiedzać!

Park Gródek, czyli polskie Malediwy, to unikalne miejsce na mapie województwa śląskiego. Na jego terenie w drugiej połowie XX wieku znajdowały się wyrobiska cementowni i zakładów dolomitowych. Pomimo poprzemysłowego pochodzenia jest to teren o wyjątkowych walorach przyrodniczych. Występuje tu mozaika siedlisk przyrodniczych: ciepłolubnych muraw, łąk, siedlisk naskalnych, terenów podmokłych, zbiorników wodnych, borów, lasów grądowych. Ukształtowanie terenu z licznymi punktami widokowymi sprawia, że obszar ten jest niezwykle atrakcyjny pod względem krajobrazowym. Obecnie park zachwyca mieszkańców Śląska i nie tylko. Co roku teren pięknieje. Powstają tu nowe ścieżki, kładki i altany, roślinność porasta dawną zdegradowaną przestrzeń. Zagospodarowana przyroda służy mieszkańcom i turystom, którzy przyjeżdżają tu na wypoczynek. Szczególnie wartym polecenia są dwa zbiorniki wodne: Wydra i Orka o charakterystycznej turkusowej barwie wody. Zbiornik Orka o głębokości 18,5 metrów z zatopionymi dwiema koparkami, oraz statkiem stanowi jedno z najciekawszych miejsc dla nurków (jest tam prywatna baza nurkowa). Natomiast przez zbiornik Wydra prowadzi charakterystyczna kręta ścieżka po kładkach, dzięki której można podziwiać okolicę z perspektywy wody.

Obejście całego terenu zajęło nam około 45 minut, czyli dokładnie tyle, ile świeciło nam słońce. Zaraz po dojściu do parkingu i zajęciu miejsc w samochodzie słońce znów schowało się za chmury. Na szczęscie nam pozostał już tylko powrót do domu w Zawierciu. Po drodze musieliśmy "przebijać się" przez burzę z piorunami i ulewnym deszczem. Gdy dojechaliśmy pod dom deszcz przestawał już padać (w Zawierciu burza przeszła nieco wcześniej), więc znów udało nam się dojść do domu suchą stopą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice