sobota, 27 maja 2023

Czerwińsk nad Wisłą, Wyszogród i Brochów










Kolejna sobota z ładną pogodą, więc trzeba było się gdzieś ruszyć z domu. Tylko gdzie? Po przeszukaniu Internetu dzisiaj postanowiłem zabrać mamę i jechać wzdłuż Wisły na północny-zachód od Warszawy, a następnie wzdłuż Bzury do Sochaczewa i powrót do domu. Dzisiejsza pętla była krótka, bo przejechaliśmy w sumie tylko 150 kilometrów.

A co chciałem dzisiaj zobaczyć? No to po kolei. Najpierw obrałem za cel Czerwińsk nad Wisłą. Żeby nie jechać przez budowaną trasę S7 i nie stać w korkach pojechałem przez Jabłonnę i Nowy Dwór Mazowiecki. W jego okolicach zatrzymaliśmy się przy drodze, żeby kupić pyszne truskawki, które uprawiane są tutaj na dużą skalę, prawie w każdym gospodarstwie. Właśnie zaczął się sezon na nie i od kilku dni cena jest całkiem do przyjęcia. Dzisiaj kupowaliśmy truskawski już po 13 zł za kilogram, a jeszcze kilka dni temu w Warszawie, trzeba było zapłacić aż dwa razy tyle!

Zanim dojechaliśmy do romańskiego kościoła i klasztoru w Czerwińsku nad Wisłą, to ubyło już około kilograma truskawek. Na szczęscie kupiliśmy aż dwie łubianki, więc będzie jeszcze co jeść przez resztę weekendu. Wracając jednak do samego kościoła. Opactwo kanoników regularnych pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny (bo taka jest jego pełna nazwa) jest jednym z najcenniejszych zabytków architektury romańskiej na Mazowszu. Najstarsza część powstała już w pierwszej połowie XII wieku. Co ciekawe, nie została ani zniszczona, ani zbytnio przebudowana w wiekach późniejszych. To w niej właśnie znajduje się obraz Matki Boskiej Czerwińskiej. Tam też znajdują się największe (i prawdopodobnie najstarsze) romańskie malowidła w Polsce. To właśnie w kościele w Czerwińsku zatrzymał się i modlił Władysław Jagiełło w drodze pod Grunwald, a przy powrocie złożył wota dziękczynne za zwycięstwo. Złożył tam wtedy podobno swój hełm i srebro. W kolejnych stuleciach kolejni królowie zajeżdżali do Czerwińska i modlili się tu o pomyślność swych planów lub też dziękowali za ich spełnienie.

Kilkanaście kilometrów dalej, również nad brzegiem Wisły położony jest Wyszogród. Najpierw zatrzymaliśmy się nad brzegiem Wisły, przy wielkim napisie WYSZOGRÓD, w miejscu gdzie kiedyś znajdował się słynny drewniany most. Jak można przeczytać w Wikipedii, miejsce pod przeprawę zostało przygotowane podczas I wojny światowej w 1916 roku, gdy saperzy niemieccy wznieśli w tym miejscu most stalowy na filarach drewnianych. Po zniszczeniu we wrześniu 1939 roku, most został odbudowany w 1944 roku jako całkowicie drewniany. Wysadzony w styczniu 1945, po odbudowie i kolejnych naprawach otrzymał stalowe przęsła, zachowując jednak drewniany pomost i filary. W związku z fatalnym stanem technicznym i wysokimi nakładami koniecznymi na ochronę konstrukcji przed skutkami wezbrań i naporu kry, most został rozebrany w 1999 roku, po otwarciu powstałego w sąsiedztwie nowego mostu. Zachowany w charakterze platformy widokowej został jedynie dwuprzęsłowy odcinek konstrukcji po stronie Wyszogrodu, ale i on uległ rozbiórce w maju 2013 roku. Dzisiaj po moście nie ma już żadnego śladu, pozostał jedynie obraz mostu namalowany na budynku restauracji "Przystań Wisła", znajdującej się tuż nad brzegiem Wisły.

Zdjęcia starego mostu ściągnąłem z Wikipedii oraz ze strony Amatorskiego wakacyjno-weekendowego przewodnika po Polsce. Poniżej zamieszczam aders do strony ze zdjęciami: (www.fuw.edu.pl/aw2p2/sub/w/wyszogrod/wyszogrod.html).

Zanim pojechaliśmy dalej zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przy pomniku upamiętniającym Bitwę nad Bzurą z września 1939 roku, położonym nad nowym mostem przez Wisłę.

Kilka kilometrów dalej skręciliśmy w kierunku Brochowa i po chwili zatrzymaliśmy się przy ciekawym moście nad Bzurą w miejscowości Witkowice. Most jest żelazny, kratownicowy. Działa od 1998 roku. Zastąpił on stary, drewniany most, przez który we wrześniu 1939 roku przeprawiali się polscy żołnierze. Dziś nosi imię generała Tadeusza Kutrzeby, dowódcy połączonych Armii „Poznań” i „Pomorze”.

Po kolejnych kilku kilometrach byliśmy już na parkingu pod kościołem św. Jana Chrzciciela i św. Rocha w Brochowie. Kościół robi naprawdę duże wrażenie. Jest on niezwykły z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, to właśnie w nim, w 1806 roku brali ślub rodzice Fryderyka Chopina i właśnie w nim w 1810 roku kompozytor został ochrzczony. Po drugie, kościół nie wygląda zwyczajnie. Jest to bowiem gotycko-renesansowy kościół obronny. Kościół powstał w latach 1551-1561. Ufundował go ówczesny właściciel Brochowa – Jan Brochowski, a zaprojektował włoski murator Jan Baptysta Wenecjanin (budowniczy m.in. warszawskiego Barbakanu). W XVI stuleciu kościół został tylko rozbudowany, gdyż drewniana świątynia stała w tym miejscu już od XI wieku, a murowana od wieku XIII. Jednak to właśnie ta przebudowa nadała budowli charakter kościoła obronnego. Świadczą o tym trzy cylindryczne wieże połączone ze sobą biegnącym nad nawami bocznymi gankiem strzeleckim. W XVII stuleciu wokół kościoła powstała również fosa. Tuż za kościołem zaczynają się rozlewiska Bzury. W jednym z jeziorek spotkałem piękną rodzinkę łabędzi :).

Spod kościoła pojechaliśmy już w kierunku Warszawy, po drodze odwiedzając jeszcze na chwilę naszą starą działkę. Jednak nie wchodziliśy na nią, bo byli tam jej nowi właściciele, więc nie chcieliśmy zawracać im głowy. W Babicach Nowych zatrzymaliśmy sie jeszcze na hamburgery w MAX Premium Burgers, po czym pojechaliśmy już prosto do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice