piątek, 19 lutego 2016

Malezja, Singapur, Kambodża - dzień 11

Dziś na śniadanie zjedliśmy pyszne naleśniki z czekoladą i mango. Około 8 wyjechaliśmy z parku Taman Negara, który pożegnał nas pochmurną pogodą i pięknymi chmurami unoszącymi się pomiędzy wzgórzami porośniętymi deszczowym lasem. Droga do Cameron Highlands zajęła nam dobrych kilka godzin. Na miejsce dojechaliśmy około 14 i po zakwaterowaniu się w luksusowych, jak na naszą podróż warunkach (mamy własny, dwuosobowy pokój z łazienką, w trzypokojowym apartamencie), poszliśmy do centrum zjeść coś na szybko, bo czekały już na nas jeepy na herbacianą wyprawę.

Wystartowaliśmy o 15. Nad przepiękne, zielone, herbaciane pola dojechaliśmy po kilkunastu minutach. Mieliśmy super przewodnika, który zatrzymywał się na wszystkich ciekawszych punktach widokowych i opowiadał wszystko o uprawie herbaty. Po drodze wstąpiliśmy też do najstarszej w Malezji fabryki herbaty oraz sklepu, w którym kupiliśmy kilka paczek herbaty do domu. Cały czas mieliśmy zmienną pogodę. Raz niebo było zachmurzone, czasem wychodziło słońce, a czasem padał deszcz.

Z herbacianych pól udaliśmy się na najwyższy okoliczny szczyt - Górę Batu Brinchang, o wysokości 2032 m n.p.m. Tam weszliśmy na wieżę widokową, z której roztaczał się przepiękny widok. Stamtąd poszliśmy na półgodzinny trekking po tutejszej dżungli, jej najbardziej znanym fragmentem, przez Mossy Forest (omszały las). Ponieważ jesteśmy wysoko nad poziomem morza, to tutejsza dżungla jest inna niż ta z Taman Negara. Jest dużo bardziej wilgotna, gdyż częściej tu pada. Do dżungli weszliśmy nielegalnie, gdyż rząd malezyjski zabronił na 6 miesięcy wchodzenia na szlaki turystyczne po tym, jak nieodpowiedzialni przewodnicy i turyści zaczęli niszczyć i zaśmiecać dżunglę. Widoki były magiczne i bajeczne. Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą choć trochę piękno tego miejsca. Gdy wchodziliśmy świeciło jeszcze słońce. W czasie naszej wędrówki zaczęły nachodzić na nasze wzgórze chmury i zrobiło się bajecznie pięknie. Zapanował półmrok i zrobiło się trochę tak, jak w horrorach.

Ostatnim punktem dzisiejszego dnia było zwiedzanie plantacji truskawek. Cameron Highlands to jedyny region w Malezji, gdzie uprawia się truskawki. Kupiliśmy sobie oczywiście pyszny koktajl truskawkowy, po czym przewodnik zawiózł nas do centrum.

Zanim udaliśmy się do hotelu poszliśmy jeszcze na chwilę do sklepu a potem na kolację. Tym razem jedliśmy wieprzowinę i mięso z jelenia z ryżem. Nie wiem czy to na pewno był jeleń, ale mięso smakowało. W hotelu, podczas wieczornych pogawędek, odwiedził nas jeszcze miły gość. A jutro skoro świt ruszamy na Langkawi. Tam wreszcie będziemy mieli możliwość pokąpać się w morzu i poopalać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela