niedziela, 31 grudnia 2023

Sylwester w Danii - dzień 3








W Sylwestra, mimo tego, że poszliśmy spać dopiero nad ranem, również postanowiliśmy w ciągu dnia coś zwiedzić. Na poranną wycieczkę pojechało tylko 5 osób, oczywiście moim samochodem :). Udaliśmy się promem na wyspę Lolland żeby zobaczyć duński Stonehenge lub raczej duńską wersję Wyspy Wielkanocnej, czyli Dodekalitten. Jest to krąg dwunastu granitowych słupów, każdy mierzący od 7-9 metrów i ważący między 25‑45 ton. Cały czas trwają prace nad kolejnymi posągami, gdyż projekt nie jest jeszcze w pełni ukończony. Obecnie gotowych jest jedynie 9 z 12 posągów, dawnych Lollów ustawionych w kręgu. Sprawują one swoją pieczę nad wodami Småland. Miejsce to wydaje się przenosić nas do czasów odległych. Dwa ostatnie posągi są już ustawione, ale jeszcze nie wykuto w nich nawet zarysów głów. Jedno miejsce nadal czeka puste, aż przetransportowany zostanie tutaj ostatni blok skalny. By odwiedzić dwunastokrąg Dodekalitten, najlepiej zatrzymać się w porcie Kragenæs. Stamtąd prowadzi już ścieżka przez mały, uroczy lasek oraz drogowskazy.

Całości dwunastokręgu dopełnia magiczna muzyka skomponowana przez amerykańskiego emigranta, mieszkającego w Danii od wielu, wielu lat, Wayne’a Siegel’a. „Solkreds” (Słoneczny Krąg) to instalacja muzyczna składająca się z usytuowanych pod każdym posągiem głośników. Na dźwięk składa się 12 różnych głosów, od łagodnych do ciężkich i dramatycznych tonów. Wayne inspirował się dźwiękami natury, a muzyka jego autorstwa sączy się z głośników każdego dnia od wschodu do zachodu słońca. Niestety my nie mieliśmy okazji do jej posłuchania.

Cały obszar wokół posągów znajduje się pod ochroną. Ponadto, niedaleko kręgu, znajdują się 2 dobrze zachowane wzniesienia z epoki żelaza. Wzniesienie Glentehøj zostało wybudowane w roku 3200 p.n.e. i znajduje się około 300 metrów od Dodekalitten. Kolejnym wzniesieniem jest Jættestuen, wysokie na 5 i szerokie na 30 metrów. Wzgórek wykopano w 1842 roku i nadal można do niego wejść. W okolicach znajdują się jeszcze 3 inne zachowane wzniesienia. Kiedyś było ich w okolicy w sumie aż 11. Dodekalitten jest również miejscem dla wielu wydarzeń i eventów, głównie muzycznych i często oprawionych efektami świetlnymi. Do tej pory miejsce miały tu koncerty muzyki rockowej, koncerty muzyki klasycznej przy pełni księżyca i wiele innych.

Po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu, tym razem już wszyscy, wybraliśmy się nad Cieśninę Wielki Bełt, w okolice miasta Nyborg. Tutaj właśnie znajduje się wjazd na most Storebæltsbroen łączący wyspy Zelandia i Fionia. Tym razem moja Kia pozostała na domowym parkingu, a ja miałem okazję przejechać się nowoczesną Teslą znajomych Kasi i Marcina. Ma ona niesamowite przyspieszenie. Na pustym odcinku autostrady jechaliśmy aż 250 km/h. Szybciej jeszcze nigdy nie jechałem i muszę przyznać, że czułem się przez ten moment odrobinę niekomfortowo. W każdym razie na miejsce, czyli parking pod mostem dojechaliśmy cali. Naszym celem była platforma pod mostem, z której roztaczają się niesamowite widoki na Storebæltsbroen oraz cieśninę Wielki Bełt. W ich podziwianiu przeszkadzała nam niestety okropna pogoda. Padało i bardzo mocno wiało, a dodatkowo robiło się już powoli ciemno. W drodze powrotnej pojechaliśmy jeszcze na chwilę do miasta Odense żeby "zatankować" prąd do Tesli.

Po powrocie do domu zaczęliśmy już przygotowania do sylwestrowego wieczoru. Tematem przewodnim do przebrania się był strój z podróży. Ja ubrałem na siebie galabiję kupioną dawno temu w Egipcie i muzułmańską czapkę z Uzbekistanu. Przed północą zdecydowaliśmy, że pokaz fajerwerków o północy obejrzymy sobie z mostu pomiędzy wyspami Fionia i Tåsinge, na którym byliśmy wczoraj w ciągu dnia. Pokaz był naprawdę wyjątkowy i trwał bardzo długo. Do domu wróciliśmy po godzinie pierwszej w nocy.

sobota, 30 grudnia 2023

Sylwester w Danii - dzień 2









Drugi dzień pobytu rozpoczęliśmy od wspólnego śniadania, po czym wybraliśmy się na wycieczkę po mieście, w którym mieszkają Kasia z Marcinem, czyli po Svendborgu. Svendborg to miasto portowe i zarazem popularny ośrodek turystyczny w Danii, położony na południowym wybrzeżu wyspy Fyn (Fionii). Początki miasta sięgają pierwszej połowy XIII wieku, kiedy to znajdowała się tu niewielka osada rybacka. W 1253 roku uzyskała ona prawa miejskie z nadania ówczesnego króla Danii - Waldemara II Zwycięskiego. W miasteczku zachowało się zabytkowe centrum, które rozlokowane jest na niewielkim wzniesieniu górującym nad miejscowym portem. Ze względu na swoje położenie oraz charakter Svendborg był wielokrotnie niszczony podczas licznych wojen ze Szwecją.

Najciekawszymi zabytkami Svendborga są między innymi XIII-wieczny romański kościół św. Mikołaja (Sankt Nikolai Kirke), kościół Najświętszej Marii panny (Vor Frue Kirke), XVI‑wieczny szachulcowy dom Anne Hvides Gård (najstarszy budynek mieszkalny miasta) oraz budynek galerii artystycznej Kunstbygningen SAK. Oprócz historycznego centrum, w mieście znajduje się także port oraz malownicza przystań jachtowa. Svendborg stanowi także idealny punkt wypadowy do zwiedzania okolicznych wysp. Latem wypływają stąd regularnie promy na pobliski archipelag trzech niewielkich wysepek Skarø, Drejø i Hjortø.

Tutejszy port do dziś pozostaje jednym z ważniejszych w Danii, rozwija się tu także przemysł stoczniowy. W 1904 roku kapitan Peter Mærsk-Møller z synem założyli w Svendborgu firmę spedycyjną (ich pierwszy statek nazywał się właśnie Svendborg), która rozrosła się do jednej z największych i najbardziej znanych na świecie. A.P. Moller-Maersk Group, zatrudnia obecnie około 100 tysięcy pracowników w 125 krajach świata.

Po zwiedzeniu Svendborga pojechaliśmy w kierunku południowego krańca wysepki Langeland. Po drodze zrobiliśmy sobie jeszcze krótki przystanek na moście między wyspami Fionia i Tåsinge, z którego roztacza się bardzo ładny widok na cieśninę i Svendborg. Jutro być może przyjdziemy tutaj o północy, na pokaz noworocznych fajerwerków.

Na wyspie Langeland zatrzymaliśmy się na parkingu przy najdalej na południe wysuniętym punkcie wyspy (Dovns Klint) i udaliśmy się na długi spacer w poszukiwaniu dzikich koni. Najpierw szliśmy kilka kilometrów wzdłuż klifowego wybrzeża. Klify może nie są tutaj zbyt wysokie, ale za to niezwykle urocze. Z klifów mogliśmy obserwować licznie występujące tutaj ptactwo - dzisiaj były to głównie gęsi.

Gdy ujrzeliśmy w końcu pasące się w głębi lądu konie poszliśmy w ich kierunku. Cała tutejsza okolica ma niepowtarzalny urok i klimat. Nosi ona nazwę Gulstav Mose. Gdy tak rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami i dzikimi konikami zaczęło się już ściemniać i wróciliśmy do samochodów, a następnie pojechaliśmy z powrotem do Svendborga na kolację do tutejszej restauracji. Jedliśmy typowo duńskie dania z rybą i mięsem. Po kolacji wróciliśmy do domu i ponownie zasiedliśmy do wspólnej biesiady, która, jak się później okazało, skończyła się dopiero nad ranem następnego dnia.

Puszcza Kozienicka i Kozienice